Narzędzia osobiste
Jesteś w: Start Members Mieczysław Pajewski Moje teksty kreacjonistyczne Artykuły z "Na Początku..." (1993-2005) późniejsze (tymcz.) Mieczysław Pajewski, "Polemika z panią Kasią" [w sprawie krępaka] (2005)

Mieczysław Pajewski, "Polemika z panią Kasią" [w sprawie krępaka] (2005)

Na Początku... styczeń-luty 2005, nr 1-2 (190-191), s. 67-80.

INTERNETOWE POLEMIKI Mieczysław Pajewski Polemika z Panią Kasią
Subject: Re: [kreacjonizm] wybiórczy dobór tekstów
Date: Tue, 11 Jan 2005 15:38:49 +0100
From: Mieczyslaw Pajewski 
To: [email protected]

Pani Kasia Adamala, jako rasowa ewolucjonistka, dała mi popalić, co się zowie. Ujawniła wszystkie moje wady (moje i pozostałych kreacjo­nistów): manipulacje, oszustwa, cyniczne przeinaczenia, fałszowanie faktów, wyrywanie z kontekstu, nieznajomość literatury, nieznajomość języków obcych. Spróbuję Wam teraz wyjaśnić, dlaczego nie lubię dyskutować z ewolucjonistami, dlaczego uważam, że to zwykła strata czasu. Przyjrzyjcie się, jak oni się do nas odnoszą, na jakim poziomie znajduje się ich argumentacja, co rozumieją z tego, co my piszemy i czy w ogóle czytają to, co krytykują.

Małe wprowadzenie na początek. Powód, dla którego pani Kasia po raz kolejny ujawniła kłamstwa, przeinaczenia i oszustwa kreacjonistów, było wstawienie na naszą stronę internetową mojego artykułu pt. „Melanizm przemysłowy. Jeszcze jedna bajka ewolucjonistów”. Pozostałe wyjaśnienia postaram się umieścić, odpowiadając na zarzuty pani Adamali. To, co pochodzi od niej, poprzedzam znaczkiem > i nie pomijam żadnego jej słowa. Tekst pochodzący ode mnie zaznaczam pisząc swoje nazwisko.

> pl.sci.biologia
> Re: Melanizm przemysłowy. Jeszcze jedna bajka ewolucjonistów
>> Odkrywca zjawiska melanizmu przemysłowego,

s. 68

>> Bernard Kettlewell po prostu przyklejał martwe ćmy do pni drzew
>> i następnie je fotografował.

> Zarzuty M. Pajewskiego powielają tezy książki "Icons of
> Evolution" znanego kreacjonisty, wielebnego Jonathana Wellesa.

Pajewski:

Przerwę już po pierwszym zdaniu pani Kasi, bo choć to jedno zdanie, to udało się jej zmieścić w nim trzy błędy. Najmniejszy z nich to zniekształcenie nazwiska – nie Wellesa, ale Wellsa. Ktoś powie, że to mało ważny błąd. Właściwie, tak. Ale skoro to my, kreacjoniści przeinaczamy, fałszujemy, zniekształcamy, to ewolucjoniści powinni być od tego wolni. Jak widać, nie za bardzo są od tego wolni.

Drugi błąd, już większy. Pani Kasia pisze, że ja powielam tezy książki Icons of Evolution. Ha! Jak to możliwe? Mój artykuł ukazał się w Na Początku... w marcu 1999 roku (nr 3 (114), s. 80-86), a wspomniana książka Wellsa - rok później, w 2000 roku. My do internetu wstawiamy teksty sprzed paru lat, żeby czytać aktualne, trzeba zaprenumerować Na Początku... Jak ja mogłem powielać tezy książki, która jeszcze wtedy nie istniała? Może pani Kasia wierzy w cudy? Ale jak to możliwe, skoro jest ewolucjonistką? Przecież to tylko kreacjoniści wierzą w cudy. Niedobrze z nią. Pani Kasia tak się przejęła zwalczaniem kreacjonistów, że niepostrzeżenie zaczęła od nich (od nas) nasiąkać rozmaitymi głupstwami, np. wiarą w cuda. Przecież ewolucjonizm nie toleruje żadnych cudów! Na tym właśnie polega wielkość Darwina i jego następców. A może pani Kasia wierzy, że ja posiadłem zdolność podróżowania w czasie? A może... nie, to niemożliwe!... może ona wcale nie czytała mojego artykułu? Bo przecież jest tam na końcu wzmianka, kiedy ukazał się oryginał. Może ona nie musi czytać, może ona bez czytania wie, jakie głupstwa kreacjoniści piszą? Na to wygląda. Co jednak nie przeszkadza jej, jak zobaczymy, zarzucania nam, że to my, kreacjoniści, nie czytamy literatury. Okazuje się, że im wolno robić to, czego nam nie wolno - i właściwie ma rację, bo gdzie nam do nich? Oni rozwijają naukę, a my tylko pseudonaukę, więc jakaś różnica przywilejów musi być.

No, dobrze. Jeszcze trzeci błąd w tym samym pierwszym zdaniu. Proszę zwrócić uwagę, jak ona pisze o Wellsie. „Wielebny”. Miłe słowo. Co to znaczy „wielebny”? Tak się nazywa duchownych – księży, pastorów,

s. 69

popów. Wells ma dwa doktoraty: jeden z Yale University, drugi z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Czyli ze znakomitych uczelni. Pierwszy doktorat napisał z religioznawstwa, ale jako człowiek świecki, nie duchowny. Ten drugi doktorat, z Berkeley, jest z biologii. Książka Icons of Evolution dotyczy ewolucjonizmu. Autor ma doktorat z biologii uzyskany na świetnym uniwersytecie. (Nawiasem mówiąc, pani Kasia nie ma ani jednego doktoratu, nawet z kiepskiej uczelni, podobnie jak jej bliski kolega, „magister na wieki” Karol Sabath.) Pani Kasia nie informuje jednak nikogo, że Wells jest przygotowany merytorycznie do napisania takiej książki. Informuje natomiast swoich czytelników, że jest on „wielebny”. Jak ktoś, kto nie orientuje się w szczegółach, rozumie takie zdanie? Nie muszę nikogo przekonywać, że każdy zrozumie to tak, że jakiś nieuk, fanatyk religijny, zabrał się za pisanie książki naukowej. Czy takie przedstawienie faktów jest uczciwe? Czy na tym polega uczciwość ewolucjonisty?

Ale to nie pani Kasia, nie ewolucjoniści dokonują manipulacji, prawda? To tylko my, kreacjoniści, piszemy nieprawdę, fałszujemy, manipulujemy. Oni piszą prawdę i tylko prawdę. Niestety, taką właśnie jak o „wielebnym” Wellsie.

Pomijam już ten jad, jaki się sączy ze zdania o „wielebnym” Wellsie. Trzeba mieć dużo „miłości” do przeciwnika, żeby pomijać jego merytoryczne przygotowanie i zmyślać mu religijną sylwetkę.

 

> Książka w całości roi się od cynicznych przeinaczeń i manipulacji
> (zob. recenzje i komentarze biologów:
> http://www.indiana.edu/~ensiweb/lessons/icon.cr.html).

Pajewski:

Oczywiście, że tak. Nie może być inaczej. Książka Wellsa krytykuje ewolucjonizm. Wells jest antyewolucjonistą. Nie może więc być uczciwy, bo wszyscy antyewolucjoniści są mało inteligentni i nieuczciwi. Książka takiego osobnika musi się roić od cynicznych przeinaczeń i manipulacji, nawet nie trzeba jej czytać, żeby się o tym przekonać. A jakie to przeinaczenia i manipulacje? Oczywiście, pani Kasia nie zniży się do takiego poziomu, żeby je przytaczać. Ona daje zamiast tego adres internetowy, gdzie możemy sobie o tym poczytać.

s. 70

To typowy manewr ewolucjonistów. Zamiast rzeczowo, punkt po punkcie, stawiać zarzuty i je uzasadniać, z reguły odsyłają oni słuchacza lub czytelnika do jakichś zewnętrznych źródeł. Ewolucjoniści w polemice z kreacjonistami prezentują stadne myślenie. Zgodnym chórem jedni cytują drugich. Jeśli podała adres internetowy, to Czytelniku, masz wierzyć, że tam są argumenty miażdżące kreacjonizm. Oczywiście, ani słowa o tym, że te argumenty są na takim samym poziomie, jak te, na które teraz odpowiadam i że istnieją inne adresy, kreacjonistyczne, gdzie ujawniona jest cała nicość tej ewolucjonistycznej propagandy. Na przykład takie:

„Motheaten Statistics: A Reply to Kenneth R. Miller”
By: Jonathan Wells;
http://www.discovery.org/scripts/viewDB/?command=view&id=1147

oraz

„Desperately Defending The Peppered Myth: A Response to Bruce Grant”
By: Jonathan Wells
http://www.discovery.org/scripts/viewDB/?command=view&id=1275

> Jak to zwykle bywa z kreacjonistycznymi zarzutami wobec
> ewolucji, i ten dotyczący melanizmu przemysłowego znacznie
> mija się z prawdą - delikatnie mówiąc... :-) 

Pajewski:

No, świetnie. Zeszła z Wellsa, może coś napisze o moim artykule. Przecież to mój artykuł jest przedmiotem krytyki. Gdzie to ja się mijam z prawdą? Będą jakieś przykłady?

 

> Dlatego stanowi dobry przykład do zademonstrowania jak
> dalece bezczelnie kreacjoniści manipulują faktami, np.
> wyrywając zdania z kontekstu, przypisując różnym naukowcom
> poglądy odwrotne od rzeczywistych, itp.

Pajewski:

A nie mówiłem? Nie dość, że manipulowałem, to jeszcze w bezczelny sposób. Przecież mogłem sobie zwyczajnie manipulować. Ale mnie to nie wystarczało, musiałem to robić bezczelnie. I zdania jeszcze wyrywałem z kontekstu. I naukowcom przypisywałem poglądy odwrotne od rzeczy­wis­tych itp. (przy okazji: w języku polskim przed „itp.” nie stawia się przecinka). No,

s. 71

a przykłady? To bezczelne manipulowanie faktami? Jakie zdania z jakiego kontekstu wyrywałem? Komu przypisywałem poglądy odwrotne od rzeczywistych? Ale nie żądajmy za dużo. Na dwa pierwsze przestępstwa przykładu, co prawda, nie ma, ale jest przykład na ostatnie. Bóg zapłać, dobre i to. Mogło przecież nie być żadnego, jak najczęściej bywa w ewolucjo­nis­tycznych polemikach.

 

> 1) Majerus nie obalił rzeczywistego zachodzenia melanizmu
> przemysłowego, wręcz przeciwnie.
> Tytuł jego pracy z 1998 roku brzmi zresztą: "Industrial
> Melanism: Evolution in Action"
> (Melanizm przemysłowy: ewolucja w działaniu")! 

Pajewski:

Czyli wynika z tego, że ja przypisywałem Majerusowi pogląd, że oba­lił on zachodzenie melanizmu przemysłowego. Ale gdzie ja mu to przy­pi­sy­wałem? Które zdanie z mojego tekstu o tym świadczy? Czy pani Kasia uzasadniła swój zarzut? Czy przytoczyła jakąś moją wypowiedź? A w ogóle to jak można obalić zachodzenie melanizmu przemysłowego? Przecież to jest stwierdzony fakt!

Czy na pewno pani Kasia czytała mój artykuł? Tych z Was, którzy go również nie czytali, informuję, że wyraziłem w nim opinię, iż Majerus skrytykował standardowe wyjaśnienie faktu melanizmu przemysłowego. Nie jego zachodzenie, ale wyjaśnienie. Wyjaśnia się coś, czego zachodzenia się nie kwestionuje. Co więcej, w artykule wyraźnie napisałem, że „sam Majerus jest ewolucjonistą i twierdzi, że omawiany przypadek na pewno jest przypadkiem ewolucji” (s. 84 wersji papierowej). Ani nie pisałem, że Majerus obalił zachodzenie zjawiska melanizmu przemysłowego, ani nawet, że nie uznawał to zjawisko za ewolucyjne.

Kiepska sprawa. Pani Kasia ma chyba problemy z rozumieniem pisanego tekstu. Krytykuje pogląd, którego nigdy nie wyrażałem.

A teraz dłuższy cytat z tekstu pani Kasi:

> Wyniki Majerusa (zreprodukowane graficznie np. na stronie
> http://www.talkorigins.org/faqs/wells/iconob.html) dotyczące
> miejsc zaobserwowania odpoczywających krępaków

s. 72

> brzozowych (łącznie ok. 250 osobników zaobserwowanych
> w ciągu paru lat) wyglądają następująco:
> A) w naturze:
> osłonięty pień: 12,8 %,
[MP: brakuje tu litery „d” - „odsłonięty”]
> osłonięty pień: 12 %
> na styku pnia i gałęzi: 42,6 %
> gałęzie: 31,9 %
> B) w pobliżu pułapek z oparami rtęci:
> odsłonięty pień: 23,6 %
> osłonięty pień: 10,8 %
> na styku pnia i gałęzi: 32,5 %
> gałęzie: 9,9 %
> liście: 10,8 %
> powierzchnie sztuczne: 12,3 %

> Tak czy owak, przeważająca większość motyli (a nie "2 w
> ciągu ponad 40 lat intensywnych badań") siedziała na korze
> drzew, bez żadnego przyklejania!

Pajewski:

Widzicie, jaki zarzut ona mi stawia? Niewyraźnie, ale jednak można się tego domyślić. Zwłaszcza z ostatniego cytowanego zdania. Ja miałbym twierdzić, że tylko 2 motyle w ciągu ponad 40 lat intensywnych badań sie­działy na korze drzew bez żadnego przyklejania. (Informacja dla niezorien­to­wanych: zdjęcia motyli, jakie wszyscy znamy z podręczników, były „usta­wiane” do fotografii: przylepiano martwe okazy do pni drzew.)

W moim tekście jest podobne zdanie. Zacytuję je: „Okazało się, że Biston betularia [to ta ćma] prawdopodobnie w ogóle nie odpoczywa na pniach drzew – w ciągu ponad 40 lat intensywnych badań odkryto tylko dwa przypadki, gdy motyl odpoczywał na pniu. Motyle te latają w nocy, a przed nadejściem dnia znajdują schronienie pod poziomymi gałęziami w wyższych partiach drzewa” (s. 83-84).

Ja pisałem o pniach drzew, bo reprodukowane we wszystkich podręcznikach świata zdjęcia dotyczą motyli widocznych na pniach drzew w świetle dziennym. Ona zaś pisze i liczy okazy na korze, czyli bierze też pod

s. 73

uwagę gałęzie, styk pnia i gałęzi oraz osłonięte, niewidoczne fragmenty pni drzew. Ja pisałem o jednym, ona pisze o czymś innym. Ale to, oczywiście, nie ona manipuluje i przeinacza, tylko ja, bo ona jest ewolucjonistką, a mani­pulują i przeinaczają kreacjoniści, nie ewolucjoniści. Pisząc o czymś innym niż ja, wychodzi jej „przeważająca większość”. Ale gdyby wzięła pod uwagę tylko odsłonięte pni drzew, to wypadnie znikoma mniejszość, bo zaledwie 12%. Czyli 88% motyli nie pasuje do powielanej w setkach podręczników historyjki.

No, dobrze – powie ktoś – ale 12% z kilkuset to nie dwa przypadki, o których pisałeś. Jednak Adamala przyłapała cię na kłamstwie! Może nie aż tak dużym, jak się jej wydaje, ale jednak.

Otóż nie za bardzo, drodzy przyjaciele. Wbrew temu, co ewolucjoniści o nas rozgłaszają, wcale tego nie zmyśliłem. Oto, co napisał Jerry A. Coyne w swojej recenzji książki Majerusa:

Majerus notes that the most serious problem is that B. betularia probably does not rest on tree trunks – exactly two moths have been seen in such a position in more than 40 years of intensive search.

(Jerry A. Coyne, “Not black and white”, review: Melanism: Evolution in Action by Michael E.N. Majerus, Oxford University Press: 1998, 338 pp., Nature 5 November 1998, vol. 395, s. 35 [35-36].

Tekst jest też dostępny w internecie pod adresem http://pondside.uchicago.edu/cebMajerus_review.pdf Cytat podałem po angielsku, żebyście sprawdzając (sprawdźcie, sprawdźcie! nie ufajcie mi, przecież ja jestem kreacjonistą, a kreacjoniści fałszują fakty, cynicznie je prze­inaczają i wyrywają z kontekstu!) nie mieli dużych kłopotów. Można puścić wy­szukiwarkę i szybko znaleźć cytat i jego kontekst.

Łatwo zauważyć, że Coyne pisze dokładnie to, co ja napisałem (nic dziwnego, przy pisaniu artykułu korzystałem m.in. z jego recenzji). Jeśli więc ja bezczelnie manipuluję i przeinaczam fakty, to robi to także Coyne, jeden z najbardziej znanych biologów ewolucyjnych, w Nature, czołowym periodyku naukowym świata.

Oczywiście, jest jeszcze problem niezgodności danych przytoczonych przez panią Kasię i Coyne’a. Ale to są niezgodności wśród ewo-

s. 74

 lucjonistów, mogę się nimi nie martwić. To nie mój problem. Warto jednak zastanowić się nad wyjaśnieniem rozbieżności. Myślę, że Coyne miał na myśli przypadki dzikie, naturalne. A liczby podane przez panią Kasię dotyczą eksperymentów wykonywanych w nienaturalny dla motyli sposób: wypuszczano je za dnia (a to są nocne motyle), umieszczano je na siłę bezpośrednio na pniach (Coyne pisze: „moths were released by placing them directly onto tree trunks”), więc oszołomione porą dzienną i aktywnością czlowieka zachowywały się nienaturalnie, dostarczając tych wszystkich liczb, jakie przytacza pani Kasia. Ale nie będę się przy tym upierał, że takie są przyczyny – to tylko mój domysł.

Mnie wystarczy tu tylko odparcie zarzutu pani Kasi, ze bezczelnie manipuluję faktami. Ani bezczelnie, ani manipuluję. Oto, ile warte są zarzuty ewolucjonistów wypowiadane z taką pewnością siebie!

 

> Fakt, że motyle instynktownie szukają osłoniętych miejsc
> (siadają w miejscach zacienionych w dzień, np. pod nasadą
> konarów) dodatkowo sugeruje, że za dnia poddane są presji
> drapieżników kierujących się wzrokiem (głównie ptaków).

> 2) Motyle przyklejano do podłoża w dwóch celach:
> a) podczas badania natężenia presji selekcyjnej ze strony
> ptaków (umieszczano określoną liczbę jasnych i ciemnych
> okazów na jasnym i ciemnym tle, by przekonać się, ile z nich
> zostanie zaatakowanych przez ptaki, a więc na ile skuteczne
> jest maskowanie).

> b) żeby poglądowo zademonstrować widoczność odmiany
> jasnej i melanistycznej na korze pokrytej jasnym porostami
> (w warunkach czystego środowiska) i korze pokrytej
> przemysłową sadzą.

Pajewski:

Powinna jeszcze dodać, że w świetle tego, co dzisiaj wiemy, były to eksperymenty bezsensowne. W nocy nie ma różnicy między ciemnym i jasnym tłem. A poza tym, jak już pisałem, one nie siadają na pniach drzew, gdzie im robiono zdjęcia.

 

> Zwłaszcza w czasach Kettlewella (mała czułość filmów)


s. 75

> sfotografowanie "dzikiego" motyla w naturze było trudne, > tym bardziej znalezienie w naturze dwóch różnych siedzących > tuż koło siebie tak, by mieściły się w kadrze. > Zresztą większość dobrych zdjęć entomologicznych była > "pozowana". > Takie zdjęcia nie były jednak "dowodami" ani punktem > wyjścia do odkrycia melanizmu przemysłowego, a jedynie > ilustracją różnicy w widoczności obu odmian motyli zależnie > od barwy podłoża. > Zarzut fałszerstwa jest więc absurdalny.

Pajewski:

A gdzie to ja postawiłem zarzut fałszerstwa? Znowu pani Kasia zmyśla na mój temat. A miało być tak pięknie, że to kreacjoniści zmyślają, kłamią, przeinaczają i fałszują. Ewolucjoniści mieli być nieskazitelni... Pani Kasia nauczyła się tak zmyślać, że chyba nadaje się już, by ją przyjąć do naszej przestępczej organizacji? Przyjmiemy ją?

Oczywiście, tłumaczenie pani Kasi (że to ilustracja, a nie dowód) jest przekonujące. Szkoda tylko, że nie stosują tego tłumaczenia autorzy pod­ręczników, gdzie zdjęcia motyli na pniach drzew się reprodukuje. Tam każdy czytelnik takiego podręcznika rozumie, że pełnią one rolę dowodu, czyli czegoś więcej niż ilustracji.

 

> Równie dobrze, gdyby ktoś ustawił koło siebie i
> sfotografował Pigmeja i Masaja, żeby pokazać różnice
> wzrostu, można by mu zarzucić, że "sfałszował dowód"
> różnicy wzrostu członków obu plemion, bo w naturze Pigmeje
> mieszkają w kongijskiej dżungli, a Masajowie na kenijskiej
> sawannie i w naturze nigdy można by ich spotkać koło siebie.
> W pracy Majerusa natomiast wszystkie motyle były
> sfotografowane w naturze, bez pozowania (i nie różnią się
> od starych, pozowanych; osobną sprawą jest używanie w
> podręcznikach szkolnych ilustracji motyli z rozpostartymi
> skrzydłami - jak w gablocie entomologicznej - zamiast ze
> złożonymi wzdłuż ciała).

Pajewski:

s. 76

No, ale nie nazwiemy tego przecież oszustwem, prawda? Ostatecznie, te skrzydła rozpościerali im ewolucjoniści, nie kreacjoniści. Oszustw i cy­nicznych przeinaczeń mogą się dopuszczać tylko kreacjoniści. Jeśli coś robili ewolucjoniści, to na pewno było wszystko w porządku, chociaż może nie od razu to rozumiemy...

 

> 3. Realność melanizmu przemysłowego potwierdzają nie tylko
> badania Kettlewella i Majerusa w różnych rejonach Wielkiej
> Brytanii, ale także badania innych, amerykańskich gatunków
> motyli, które wykazały podobną zmianę ewolucyjną wraz z
> rozwojem przemysłu.
> Potwierdzeniem mechanizmu zaproponowanego przez
> Kettlewella jest też ponowne upowszechnianie się form
> jasnych w miarę poprawy stanu środowiska silnie
> uprzemysłowionych regionów (teraz formy melanistyczne
> są łatwiej widoczne dla drapieżników).

Pajewski:

A jednak podręczniki spełniły swoją indoktrynacyjną rolę. Badania badaniami, a pani Kasia wie swoje. Oto, co Coyne pisze na ten temat w cytowanej już recenzji książki Majerusa:

The story is further eroded by noting that the resurgence of typica occurred well before lichens recolonized the polluted trees, and that a parallel increase and decrease of the melanic form also occurred in industrial areas of the United States, where there was no change in the abundance of the lichens that supposedly play such an important role (s. 35).

 Coyne pisze więc, że jaśniejsze formy pojawiły się, zanim pnie drzew pojaśniały, ale pani Kasia lepiej się orientuje od Coyne’a. Jej zdaniem formy jasne upowszechniały się w miarę poprawy stanu środowiska. Coś mi się zdaje, że pani Kasia jednak nie jest na bieżąco z literaturą ewolucjonistyczną. A może ten Coyne to jakiś przygłup i powinien wziąć parę lekcji ewolucjonizmu od pani Kasi?

 

> Nie wyklucza to innych mechanizmów selekcji niż drapieżnictwo
> ptaków działające na owady dorosłe (np. różnic w dostosowaniu
> gąsienic obu odmian)

s. 77

> Ciekawe, czy sam Pajewski oraz osobnik anonimowo > reklamujący ten artykuł na grupie zadali sobie trud zajrzenia > do oryginalnych prac POTWIERDZAJĄCYCH fakt istnienia > melanizmu przemysłowego... Zapewne nie; dotarcie do > artykułu sprzed kilku lat i przeczytanie go ze zrozumieniem, > na dodatek w obcym języku, to szalenie trudne zadanie... ;-) > Przy okazji mamy dobry przykład sposobu, w jaki powstają > ich "fakty" i na jakich podstawach opiera się cały kreacjonizm > "naukowy". ;-)

Pajewski:

Widzicie, jaka przyjemniaczka? Nie przeczytała dokładnie ani mojego artykułu, ani swoich ewolucjonistycznych na omawiany temat, ale jej zdaniem to ja jestem nieukiem, nie czytam artykułu (dlaczego liczba pojedyncza? Było ich mnóstwo) i w dodatku mam problem z obcym językiem... Nie to, co pani Kasia, która wszystko czyta we wszystkich możliwych językach. Zresztą, nie musi, bo z góry wiadomo, ze ewolucjonizm jest prawdziwy, a kreacjoniści bezczelnie i cynicznie oszukują, przeinaczają i wyrywają z kontekstu. Jakie to szczęście, że wreszcie ktoś zdemaskował sposób, w jaki powstają „fakty” kreacjonistów, na których opiera się cały „naukowy” kreacjonizm...

Dodatkowe wyjaśnienie dla bliżej niezorientowanych.

Z ognistego charakteru wypowiedzi naszej nawiedzonej pani Kasi mógłby ktoś pomyśleć, że sprawa motyli jasnych i ciemnych ma jakieś znaczenie dla kreacjonizmu i dla naszego sporu z ewolucjonizmem. Pani Kasia nawet napisała, że na takich podstawach opiera się cały „naukowy” kreacjonizm. Otóż nic dalszego od prawdy. W krytykowanym przez panią Kasię artykule wyraźnie napisałem (ale co z tego, skoro ona nie rozumie prostych zdań po polsku!):

Trzeba pamiętać, że kreacjoniści nie kwestionują tego typu zmian, jakim podlegały ćmy krępaka w Anglii. Zarówno przed zmianami, jak i po nich, mamy do czynienia z tym samym gatunkiem. Zmieniała się jedynie liczebność obu odmian. Zmiany wewnątrz stworzonych typów (baraminów) zachodzą w sposób naturalny i do swego wyjaśnienia nie wymagają nadnaturalnej interwencji. Zmiany te ewolucjoniści nazywają mikroewolucją. Nas więc nie dotyczy cały ten spór.

s. 78

Powtórzę jeszcze raz ostatnie zdanie (może to w końcu dotrze do pani Kasi): „Nas [kreacjonistów] nie dotyczy cały ten spór”. Spór ewolucjonizm-krea­cjonizm dotyczy realności makroewolucji, nie mikroewolucji (uprasz­czam, bo się boję, że jak napiszę dokładniej, to stracę jakąkolwiek szansę, by pani Kasia cokolwiek zrozumiała, a tak, to może jednak coś złapie?).

I jeszcze jedno. W końcowej części swej krytyki pani Kasia pisze o jakimś tajemniczym artykule w obcym języku sprzed paru lat. Czyżby ona, biedna, sądziła, że na temat realności melanizmu przemysłowego napisano jeden artykuł? To aż tak z nią źle? Sam Kettlewell napisał książkę i parę artykułów. A przecież inni autorzy też pisali! Polecam pani Kasi i innym ewolucjonistom opracowanie monograficzne pana Grzegorza Sęka, „Me­la­nizm przemysłowy jako argument w sporze ewolucjonizm-kreacjonizm”, opublikowany w kilku odcinkach w Na Początku... (2003, nr 3-10). Wpłacając 32 zł na konto Polskiego Towarzystwa Kreacjonistycznego otrzymacie, sza­nowni ewolu­cjoniści, 4 podwójne numery Na Początku..., w których znaj­dziecie nie tylko opracowanie p. Sęka, ale i sporo innych tekstów. No, chyba że wolicie dalej powtarzać zgodnym chórem, że kreacjoniści bezczelnie fałszują fakty, cynicznie przeinaczają wypowiedzi, wyrywając je z kontekstu itd. itd.

 

> Pozdrawiam serdecznie
> Katarzyna

--
> Polski Serwis Ewolucyjny
> www.ewolucja.org

> Autor: "Katarzyna Adamala"   
> Data: 8 stycznia 2005 20:46:05
> Re: Melanizm przemysłowy. Jeszcze jedna bajka ewolucjonistów

> To, że czegoś nie potrafimy zaobserwować nie oznacza, że to nie 
> istnieje - to prostacki truizm ale wielu o tym zapomina.
> Poszukiwania dowodów spektakularnych "ewolucji w działaniu" na
> przestrzeni czasu życia jednego człowieka mogą interesować tylko
> kreacjonistów. Rozsądny człowiek wie, że nie można dostrzec 
> kształtu kontynentu stojąc na szczycie wzgórza, ale chyba Dawkins 
> pisał już coś takiego.

> Re: Melanizm przemysłowy. Jeszcze jedna bajka ewolucjonistów
> Michał Michalski  napisał(a):

>> Poszukiwania dowodów spektakularnych "ewolucji w
>> działaniu" na przestrzeni czasu życia jednego człowieka
>> mogą interesować tylko kreacjonistów.

> A właśnie, że nie.
> Oczywiście anonimowy twórca postu, od którego zaczął się
> ten wątek, nie ma zielonego pojęcia o czym pisze, powielając
> kłamstwa amerykańskiego "wielebnego uczonego". ;-) 

Pajewski:

Znowu ten „wielebny uczony”. Jeżeli doktor biologii z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley zasługuje tylko na miano „wielebnego uczonego”, to na jakie miano zasługuje pani Kasia?

> Ale Ty popadasz z kolei w druga skrajność.
> Zjawisko melanizmu przemysłowego jest udowodnionym
> faktem, rzeczywiście zachodzi szybko i może być obserwowane
> w ciągu życia jednego człowieka i rzeczywiście jest
> doskonałym dowodem "ewolucji w działaniu" - przeczytaj
> moją bezpośrednią odpowiedź na pierwszy post w wątku.

> Co najśmieszniejsze - właśnie artykuł, na który kreacjoniści
> się powołują, to wyniki badań dokładnie POTWIERDZAJACYCH
> istnienie tego zjawiska. ;-) 

Pajewski:

O czym ona mówi? Na jaki artykuł ja się powoływałem w jej opinii? Cytowałem ich kilka. I znowu to żałosne „potwierdzenie” zjawiska – tak, jak­by ktoś je kwestionował. Aż tak trudno było zrozumieć mój artykuł?

 

> Że Pajewski nie przeczytał oryginalnego artykułu to niemal
> pewne... ale ciekawi mnie, czy autor amerykański tez korzystał

s. 80

> z jakiegoś gotowca kogoś jeszcze "inaczej inteligentniejszego", > czy sam cynicznie sfałszował fakty... I ciekawe- nie mogę > nigdzie tego znaleźć - co sam Majerus sadzi o takiej > "interpretacji" jego wyników. ;-) > pozdrawiam serdecznie > kaśka

Pajewski:

No, cóż. Ja nie czytałem jakiegoś artykułu (dobrze, że nie wiem, jakiego, bo bym nerwicy dostał), a autor amerykański (pewnie ten „wielebny”, ale dlaczego on, skoro on rok później, po mnie... już sam nie wiem, może ona ma na myśli Coyne’a?) cynicznie sfałszował fakty (tylko na czym to fałszerstwo polegało?) Chyba rzeczywiście najlepiej już będzie, jak też pozdrowimy panią Kasię. Bo już do niczego sensownego z nią nie dojdziemy.

Sami widzicie, jak wyglądają dyskusje z ewolucjonistycznymi anty­-kreacjonistami. Wielokrotnie powtarzają zarzuty, ze my kłamiemy, fałszujemy fakty, przeinaczamy twierdzenia, przypisujemy inne poglądy. Tylko uzasadnienia jakoś nie podają. Jedyne uzasadnienie, jakie pani Kasia podała, że sfałszowałem fakt o dwu okazach znalezionych na pniach drzew, okazało się nic nie warte, bo ja opierałem się na tekście Coyne'a. Innych uzasadnień nie było. Ale za to wrzasku i histerii mnóstwo.

Oto dlaczego unikam dyskusji z nawiedzonymi. To zwykła strata czasu. Tę odpowiedź napisałem głównie dla naszych młodych członków PTKr, którzy pytają, dlaczego nie toczymy bojów z nimi. Nie toczymy z prostego powodu: bo lepiej się zajmować czymś konstruktywnym.

Pozdrawiam,

Mieczysław Pajewski

Akcje Dokumentu
« Kwiecień 2024 »
Kwiecień
PnWtŚrCzPtSbNd
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930