Narzędzia osobiste
Jesteś w: Start Wspólny projekt czy wspólne pochodzenie?

Wspólny projekt czy wspólne pochodzenie?

Podobieństwa wśród organizmów nie formują rozgałęziającego się wzorca – jak by to sugerowało darwinowskie wspólne pochodzenie z modyfikacjami. Przeciwnie, na podobieństwo wytworów naszej technologii wzorzec podobieństw i różnic pojawia się w złożonym mozaikowym lub modularnym wzorcu. Pod naciskiem nowych danych ewolucyjne drzewo zostało wycięte, a na jego miejsce powołany szereg nowych mechanizmów, jak poziomy transfer genów czy endosymbioza, które to mechanizmy mają ratować ewolucyjne koncepcje przed falsyfikacją, choć kosztem wycięcia tradycyjnej wizji ewolucji. Więcej o tym przeczytać możesz tutaj, tutaj czy tutaj.

Kreacjoniści dla odmiany argumentują, że fakt podobieństwa organizmów lepiej pasuje do interpretacji wspólnego projektu niż wspólnego pochodzenia. W tym ujęciu podobieństwa mapowane są nie na hipotetyczne relacje pochodzenia, ale na podobne funkcje. Przykładowo podobieństwo ręki człowieka i kończyny szympansa wynika nie ze wspólnoty pochodzenia, ale z podobnej funkcji, jaką kończyny te wykonują.

Innym jasnym wskaźnikiem, sugerującym wspólny projekt zamiast wspólnoty pochodzenia to gen Pax-6. Gen ten to jeden z przykładów na zdumiewające genetyczne podobieństwo, pojawiające się w miejscach komletnie przez ewolucyjną biologię niespodziewanych. Chodzi o odkrycie, że tak zróżnicowane organizmy, jak meduzy, stawonogi, mięczaki i kręgowce wszystkie one posiadają gen Pax-6, który uczestniczy w rozwoju bardzo różnych typów oczu. Ponieważ różne typy oczu są strukturalnie od siebie bardzo różne, sądzi się, że wyewoluowały one u różnych organizmów wiele razy, niezależnie od siebie. Znany biolog ewolucyjny Ernst Mayr wyjaśna spustoszenie poczynione przez odkrycie, że te same geny kontrolują rozwój bardzo różnych typów oczu u bardzo różnych organizmów:

"Morfologiczno-filogenetyczne badania wykazały, że organy fotoreceptorowe (oczy) rozwinęły się niezależnie od siebie przynajmniej 40 razy w czasie ewolucyjnego różnicowania się zwierząt. Jednak genetycy rozwojowi pokazali, że wszystkie zwierzęta z oczami posiadają ten sam gen regulatorowy Pax-6, który organizuje konstrukcję oka. Pierwszą konkluzą była zatem taka, że wszystkie typy oczu pochodzą od pojedynczego wspólnego przodka posiadającego gen Pax-6. Później jednak genetycy znaleźli gen Pax-6 u zwierząt nieposiadających w ogóle oczu i zaproponowali, że musiały one wywodzić się od przodków wyposażonych w oczy. Ten scenariusz szybko jednak okazał się być nieprawdopodobny i szeroka dystrybucja Pax-6 wymagała innego wyjaśnienia. Obecnie wierzy się, że Pax-6, nawet przed powstaniem oczu, miał nieznane funkcje u oraganizmów bez oczu i został następnie inkorporowany jako organizator rozwoju oczu”. [1]

O uderzających genetycznych podobieństwach sądzi się zwykle, że są one wynikiem wspólnoty pochodzenia, jako, że sugestia jakoby różne gatunki niezależnie dochodziły do tych samych genetycznych rozwiązań wydaje się mało prawdopodobna. Tyle, że w perspektywie darwinowskiej właśnie to wielokrotnie miało miejsce. Obserwowane przypadki genów, jak Pax-6 wymagają zaiście ekstremalenej ewolucji zbieżnej (konwergencji) na poziomie gentycznym. Darwiniści jednak, po chwilowym zaskoczeniu, zaczęli argumentować, że jest to nie tylko akceptowalne, ale i powszechne. Jak argumentuje Mayr:

„Że struktury jak oczy mogły powstać wielokrotnie i niezależnie u wielu różnych rodzajów organizmów nie jest niczym unikatowym wśród świata ożywionego. Gdy u zwierząt wyewoluowały fotoreceptory, tak samo bioluminescencja [system generowania przez niektóre organizmy „zimnego” światła – M.O.] powstała niezależnie u różnych rodzajów zwierząt przynajmniej 30 razy. W większości przypadków zostały użyte zasadniczo podobne biologiczne mechanizmy. Dosłownie dziesiątki podobnych przypadków zostało odkrytych w ostatnich latach i często bazują one na użyciu ukrytego potencjału genotypu odziedziczonego od wczesnych przodków”. [2]

Mayr oczywiście nie wyjaśnia skąd wziął się u wczesnych przodków ów „ukryty genetyczny potencjał”, który pozwolił na niezależnie wykształcenie tak złożonych struktur, jak różne systemy wiedzenia czy bioluminescencji. Wygląda na to, że najpierw musiał wyewoluować ten „potencjał” (to jest funkcjonalna informacja umożliwiająca powstanie nowych struktur), by następnie zostać w trakcie dalszej ewolucji u odmiennych organizmów aktywowany, dając początek m.in. systemom widzenia i bioluminescencji. Tyle, że to czysta ewolucyjna fantazja, bez jakichkolwiek teoretycznych fundamentów czy empirycznych danych. Mayr najwyraźniej działa w myśl dobrze znanej wśród darwinistów zasady: nie wierz w cuda, po prostu na nich polegaj.

Tak masywna konwergencja wśród organizmów to dla darwinistów niebezpieczna sytuacja, jako że podcina wnioskowanie o wspólnocie pochodzenia, wnioskowanie bazujące na wzorcu podobieństw. Generalnie, im organizmy są bardziej podobne na gruncie anatomii, morfologii i genetyki, tym bardziej winny być spokrewnione. Konwergencja wprowadza zamęt w to rozumowanie. Nawet na gruncie ewolucji, uderzająco podobne organizmy mogą być ewolucyjnie spokrewnione, lub nie. Czyli podobieństwo może być wynikiem wspólnego pochodzenia lub przeciwnie – niezależnego pochodzenia. Jak mamy zaufać, że bardzo zgrubne podobieństwa anatomiczne skamieniałych organizmów mają być „dowodem” wspólnoty pochodzenia, skoro dużo bardziej precyzyjne i uderzające strukturalne i funkcjonalne podobieństwa złożonych biochemicznych struktur, znajdowanych u obecnych organizmów są jednocześnie „dowodem” na niezależne pochodzenie? Ot, ewolucyjna logika.

Wynika z tego jasno, że sam „fakt podobieństwa” – nawet na gruncie ewolucjonizmu – może być interpretowany radykalnie odmiennie. Raz jako „świadectwo” wspólnego pochodzenia, innym razem jako „świadectwo” niezależnego pochodzenia. Wszystko zależy od przyjętej wcześniej perspektywy. Oznacza to, że wspólnota pochodzenia nie jest „dowodem” wynikającym z podobieństw, ale interpretacją tych podobieństw. Jest ona tyle warta, ile stojące za nią argumenty. A jakie są to argumenty? Skąpi się ich nam niemiłosiernie. Darwiniści patrząc na podobieństwa po prostu zakładają pokrewieństwo (za rozlicznymi wyjątkami konwergencji). Mniej douczeni darwiniści podają często genetyczne podobieństwo, jako „dowód” pokrewieństwa. Nie wiedzą niestety, że nawet na ich własnym gruncie genetyczne podobieństwo może być tak samo „dowodem” na niezależne pochodzenie – patrz na cytowanego wyżej Mayra.

Jeśli koncepcja wspólnoty pochodzenia prowadzi do tak wielu fałszywych przewidywań, dlaczego nie rozważyć możliwości, że wzorzec biologicznych podobieństw jest rezultatem wspólnego projektu? W inżynierii to normalne i z wielu względów praktyczne, że te same części, komponenty i funkcje używa się w różnych mechanizmach (przykładowo koła w samochodach i samolotach, czy klawiatura w komputerach i telefonach komórkowych). To, co czyni podobnymi wszystkie śrubokręty to nie wspólne pochodzenie, ale idea w umyśle projektanta. Podobnie na poziomie organizmów. To, co czyni genetyczny mechanizm podobny dla całej biosfery to nie wspólne pochodzenie, ale wspólny projekt, gdzie ta sama wydajna platforma przetwarzania informacji jest użyta dla wszystkich gatunków, podobnie jak w naszej technologii technika cyfrowa używana jest dla całej gamy najprzeróżniejszych produktów. Wyjaśnienie dużo spójniejsze niż darwinistyczna zgadywanka pomiędzy niezależnie powstałymi podobieństwami (konwergencja) a „prawdziwą” wspólnotą pochodzenia.

Michał Ostrowski

---------------------------------------------------

Przypisy:

1. Mayr, E. (2001) What Evolution Is? Basic Books: New York, s. 113.

2. Tamże, s. 205-207.

Akcje Dokumentu
« Kwiecień 2024 »
Kwiecień
PnWtŚrCzPtSbNd
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930