Personal tools
You are here: Home Members mostrowski's Home O zastosowaniu pojęcia nieredukowalnej złożoności

O zastosowaniu pojęcia nieredukowalnej złożoności

O zastosowaniu pojęcia nieredukowalnej złożoności

Joshua A.  Smart ^

Abstrakt

 

Celem tego artykułu jest dostarczenie ramy roboczej i wyznaczenie kierunku dla bardziej rygorystycznego zastosowania koncepcji nieredukowalnej złożoności. Krytyczne reakcje na ideę nieredukowalnej złożoności polegały przede wszystkim na takich-sobie-bajeczkach, które odwoływały się niejasno do przypadku i innych czynników zamiast do dobrze obmyślonych argumentów. Teoretycy inteligentnego projektu zwracali uwagę na brak merytorycznej treści w pracach krytykujących ich dzieło, ale praktycznie rzecz biorąc nie próbowali wysuwać bardziej konkretnych zarzutów wobec teorii ewolucyjnej. Teoria inteligentnego projektu nie zyska uznania w społeczności naukowej, jeśli nadal będzie się angażowała w wymianę takich ogólników. Postęp zależy od zastosowań. Dlatego artykuł ten opisuje proces stosowania pojęcia nieredukowalnej złożoności ze szczególnym uwzględnieniem określania nieredukowalnego rdzenia systemu.

 

Przez nieredukowalnie złożony rozumiem pojedynczy układ, złożony z kilku dobrze dopasowanych, oddziałujących ze sobą części, którym przypisuje się podstawowe funkcje. Usunięcie jakiejkolwiek z tych części powoduje, że system przestaje sprawnie funkcjonować. Układu nieredukowalnie złożonego nie można wytworzyć bezpośrednio […].

Michael J. Behe [1]


Wprowadzenie

Wątpię, by zwolennicy teorii inteligentnego projektu kiedykolwiek dysponowali pojęciem bardziej wstrząsającym od pojęcia nieredukowalnej złożoności. Jego powstanie i wpływ można uznać za analogiczne do pojęcia doboru naturalnego w biologii ewolucyjnej.

 

Na przykład, zarówno nieredukowalną złożoność, jak i dobór naturalny, przedstawiono pierwotnie w książkach, nie zaś w czasopismach. Pojęcie doboru naturalnego wprowadził Karol Darwin w O powstawaniu gatunków, a pojęcie nieredukowalnej złożoności ukuł Michael J. Behe w Darwin’s Black Box. Wiele osób natychmiast żarliwie potępiło te pojęcia. Warto zauważyć, że duża część reakcji na ideę doboru naturalnego dotyczyła jej dostrzegalnego ataku na teistyczne fundamenty światopoglądu dziewiętnastowiecznych społeczności zwykłych ludzi oraz naukowców. Wielu, łącznie ze mną, uważa, że reakcja na pojęcie nieredukowalnej złożoności dotyczy w dużym stopniu jego widocznej niezgodności z filozoficznymi podstawami obecnej kultury, a tym razem owa filozofia ma naturalistyczny charakter.

 

Chociaż rozmaici naukowcy promowali hipotezę naturalistycznego powstania życia, zanim ukazało się O powstawaniu gatunków, to dopiero po sformułowaniu przez Darwina pojęcia doboru naturalnego ideę powstania życia na drodze ewolucji uznano za teorię wartą podjęcia badań naukowych. Całkiem podobnie, wielu ludzi twierdziło, że ewolucji brakuje zdolności do tworzenia systemów złożonych, ale dopiero po sformułowaniu przez Michaela Behe’ego pojęcia nieredukowalnej złożoności takie twierdzenia zaczęto wysuwać powszechnie. Na temat koncepcji nieredukowalnej złożoności pisano recenzje i listy do redakcji takich czasopism jak Nature czy Science, organizowano również liczne debaty, jak na przykład ta, która odbyła się w kompleksie muzeów Smithsonian Institution w 2002 roku.

 

O powstawaniu gatunków w żaden sposób nie rozstrzyga sporu o ewolucję, ani nawet nie stanowi ostatniego słowa na temat doboru naturalnego. Darwin opierał swoje argumenty na wstępnym zbadaniu dostępnych informacji i na domysłach. Gdyby zwolennicy ewolucjonizmu w nieskończoność debatowali nad ideami wyłożonymi w O powstawaniu gatunków i nie przetestowali tych koncepcji w przyrodzie przy pomocy rygorystycznego badania naukowego, to teoria ewolucji okazałaby się niewypałem.

 

Darwin’s Black Box to także w głównej mierze analiza posiadanych już informacji. I byłoby tak nadal, gdyby zastosowanie i akceptacja pojęcia nieredukowalnej złożoności podzieliły los idei doboru naturalnego. Choć zwolennicy teorii inteligentnego projektu dopracowują nieco ideę nieredukowalnej złożoności, to skupiają się głównie na ponownym przedstawianiu czy wygładzaniu ram teoretycznych. Nie kwapią się oni zbytnio do przetestowania pojęć opracowanych pierwotnie przez Behe’ego. Dla teorii inteligentnego projektu jest nadzwyczaj ważne, aby naukowcy aktywniej stosowali w praktyce ideę nieredukowalnej złożoności — nie tylko w filozoficznych debatach nad jej słusznością.

 

Celem niniejszej rozprawy jest zbudowanie ramy roboczej i bardziej rygorystyczne ukierunkowanie zastosowania pojęcia nieredukowalnej złożoności. Zamiast dobrze obmyślonych kontrargumentów, pojęcie nieredukowalnej złożoności doczekało się krytycznych reakcji, będących głównie takimi sobie bajeczkami, odwołującymi się do przypadku czy jakichś innych sił. Teoretycy inteligentnego projektu wskazali na brak podstaw owych głosów krytycznych względem ich pracy, jednak nie podjęto właściwie żadnej próby rzucenia konkretniejszych wyzwań dla teorii ewolucji. Teoria inteligentnego projektu tak długo nie zyska popularności wśród społeczności naukowców, jak długo będzie angażować się w tę wymianę ogólników. Postęp polega na zastosowaniu. W tym celu niniejsza rozprawa opisuje proces stosowania idei nieredukowalnej złożoności, ze szczególnym uwzględnieniem sposobu określania nieredukowalnego rdzenia danego systemu.


Wybór systemu do ewaluacji

Pierwsze, co należy mieć na uwadze przy określaniu złożoności danego układu biologicznego, to ogromne korzyści płynące z pracy nad systemem biochemicznym. W rzeczywistości podtytuł Darwin’s Black Box brzmi: The Biochemical Challenge to Evolution [biochemiczne wyzwanie dla ewolucjonizmu]. Behe ujawnia problemy, do jakich prowadziły w przeszłości próby użycia pojęcia złożoności jako wyzwania dla darwinizmu. Było tak częściowo dlatego, że analizowano układy, które nie były biochemiczne. [2] W celu zaprezentowania swojego rozumowania, Behe posługuje się pojęciem czarnej skrzynki. Czarna skrzynka to układ lub jego część, którego wewnętrzne mechanizmy działania nie są do końca znane. Przez wiele lat naukowcy rozumieli biologię jedynie na poziomie makroskopowym. Przyczyny stanowiące ich podłoże stanowiły czarną skrzynkę. Jednakże teraz, gdy potrafimy rozwiązywać kwestie związane z biochemią, nie istnieją już żadne czarne skrzynki. Innymi słowy, wiemy, że powodem takich a nie innych zachowań cząsteczek biologicznych jest ich skład chemiczny, nie zaś inny poziom biologiczny.

 

Choć Behe z pewnością postępuje właściwie, koncentrując się na układach biochemicznych przy konstruowaniu argumentu na rzecz nieredukowalnej złożoności, to ów argument można jeszcze bardziej skonkretyzować. Jest wskazane, by badany system postrzegać jako rezultat rozsądnej liczby produktów genowych, wykazujących tak małe zhierarchizowanie struktury, jak to tylko możliwe.

 

Pojmowanie układu w kategoriach produktów genowych pozwala skupić się na rzeczywistej genetyce, na podstawie której działa ewolucja. Umożliwia również włączenie składników potrzebnych do wytworzenia systemu, lecz które niekoniecznie uwidaczniają się w ukończonym produkcie (na przykład, regulatorów budowy lub transkrypcji).

 

Aby zrozumieć, co mam na myśli przez strukturę hierarchiczną, rozważmy samochód. Funkcją samochodu jest transport. Główną rolę w transportowaniu odgrywa silnik. Jednakże silnik działa nie tylko wtdy, gdy umożliwia transportowanie ludzi. W silniku znajdują się także podukłady, które pełnią funkcje niekoniecznie związane z ogólną funkcją silnika. Jeśli chodzi o samochód, to każdy może znaleźć instrukcje dotyczące składania ze sobą poszczególnych części silnika, montażu całego silnika, czy też montażu ukończonego samochodu z silnikiem, skrzynią biegów i tak dalej.

 

Moc pojęcia nieredukowalnej złożoności przejawia się w tym, że unieważnia ono zachodzący krok po kroku proces ewolucji, a nie tylko jej produkt. Mutacje punktowe, duplikacje genu, insercje i delecje, oraz wszystkie inne mutacje, które tworzą etapy w procesie ewolucji, mają miejsce na poziomie genetycznym, na poziomie instrukcji. Zmiana silnika jakiegoś samochodu (załóżmy, że jest to zmiana o dużym znaczeniu) obejmuje zmianę wszystkich wymienionych wyżej poziomów instrukcji. Im większe zhierarchizowanie struktury samochodu, tym więcej instrukcji do rozważenia. Im system jest bardziej oddalony od poziomu genetycznego, tym więcej genów do rozpatrzenia, i to nie tylko po prostu więcej genów, lecz również więcej złożonych genetycznych interakcji.

 

Pewnej hierarchii prawdopodobnie nie da się uniknąć. Znamy na przykład produkty genowe odpowiedzialne za produkcję wici eubakteryjnej, a mimo to zawiera ona struktury takie jak silnik czy wał napędowy, które składają się z licznych białek. Na szczęście w wici i w większości układów biochemicznych owa hierarchia jest minimalna, a także stosunkowo łatwo określić ilość typów produktów genowych, składających się na te substruktury.

 

Systemy o wysokiej organizacji, takie jak narządy lub układy narządów, składają się z licznych produktów genowych, współpracujących ze sobą na wielu poziomach organizacji. Dane białko może być niezbędne dla funkcjonowania pewnej struktury w obrębie takiego układu — pytanie jednak, czy owa konkretna struktura jest konieczna? Być może istnieje jakaś inna kombinacja produktów genowych, wykonujących taką samą pracę. Koniecznie należy wykazać nie tylko, jakie produkty genowe i struktury są niezbędne dla danego układu (lub jego prekursorów), ale trzeba również zbadać embrionalny rozwój tego systemu, w celu określenia, czy istnieją jakieś produkty genowe, które są do jego rozwoju potrzebne, lecz nie są istotne — może nawet nie są obecne — w pełni ukształtowanym organizmie. Na koniec można wspomnieć, że pomimo iż wiele systemów wyższego poziomu także może być nieredukowalnie złożonych, zbyt wiele zmiennych należy uwzględnić, aby próba oszacowania ich złożoności stanowiła atrakcyjną perspektywę.


Nieredukowalny rdzeń

 

Znaczenie nieredukowalnego rdzenia

 

Wybranie potencjalnie nieredukowalnie złożonego systemu jest łatwe. Istnieją tysiące struktur i procesów biochemicznych, z których wiele wydaje się nieredukowalnie złożonych. Po dokonaniu wyboru systemu nadchodzi najtrudniejsza, najbardziej czasochłonna i — jak sądzę — najważniejsza część procesu określania złożoności tego układu. Chodzi o określenie nieredukowalnego rdzenia systemu. Jakie to właściwie produkty genowe sprawiają, że układ jest nieredukowalny? Nieważne, ile jest na świecie systemów nieredukowalnie złożonych, czy jak bardzo są one złożone. Pojęcie nieredukowalnej złożoności pozostaje niejednoznaczne, dopóki nie określi się nieredukowalnego rdzenia. Dopóki jakieś pojęcie jest niejednoznaczne, dopóty można wysuwać przeciwko niemu nietrafne argumenty.

 

Weźmy dla przykładu dra Kennetha Millera. Jest on profesorem w prestiżowym Uniwersytecie Browna na Rhode Island oraz głośnym przeciwnikiem teorii inteligentnego projektu. Sprzeciwia się on poglądowi głoszącemu, że wić eubakteryjna jest nieredukowalnie złożona, a więc temu, iż nie mogła ona wyewoluować w zachodzącym krok po kroku procesie darwinowskim. Już od dawna główny argument Millera mówi o tym, że część wici przypomina System Wydzielinowy Typu III (TTSS — Type III Secretory System) używany przez niektóre bakterie do wprowadzania toksyn do komórek eukariotycznych. [3] Miller argumentuje, że eubakterie pożyczyły sobie TTSS w celu wyewoluowania wici. Następnie sugeruje on, że wić jest po prostu połączeniem części przejętych od innych systemów znajdujących się w komórce.

 

Argument ten spotkał się z szeroką reakcją zwolenników teorii inteligentnego projektu, [4] a mimo to jakieś trzy miesiące temu Miller umieścił na swojej stronie internetowej własny artykuł do tomu, zatytułowanego Debating Design: From Darwin to DNA, który ma zostać wydany w 2004 roku. [5] Artykuł nosi tytuł „The Flagellum Unspun: The Collapse of «Irreducible Complexity»”. W tym artykule Miller znowu przerabia argument z „koopcji TTSS”. Choć mam poczucie, że opowiadający się za teorią inteligentnego projektu przeciwnicy Millera wypadają lepiej przy wymianie argumentów, uważam za niepokojące, że nie zniechęcili go do prezentowania w kółko w gruncie rzeczy tego samego argumentu. Wykazano (pośród innych argumentów), że do wytworzenia wici potrzeba znacznie więcej białek niż do wytworzenia omawianej przez Millera maszynerii wydzielinowej. [6] Nie znalazł się jednak nikt (o ile wiem), kto zażądałby od dra Millera, by ten wyjaśnił pozostałe specyficzne składniki nieredukowalnego rdzenia.

 

Objaśnienie nieredukowalnych rdzeni jest niezbędne dla zwolenników koncepcji nieredukowalnej złożoności. Bez takiego wyjaśnienia, wymiany argumentów z antagonistami, takimi jak Ken Miller, w dalszym ciągu będą mgliste i nie przyniosą zbyt wiele pożytku.

 

Definicja „nieredukowalnego rdzenia”

 

Pojęcie nieredukowalnego rdzenia krążyło od jakiegoś czasu w środowisku zwolenników teorii inteligentnego projektu. [7] To jednak dopiero William Dembski sformalizował tę ideę w swojej książce No Free Lunch. W rozdziale piątym tej książki, zatytułowanym „The Emergence of Irreducibly Complex Systems”, Dembski rozpatruje oryginalną definicję nieredukowalnej złożoności podaną przez Behe’ego i proponuje kilka sposobów na jej zawężenie. Behe zdefiniował układ nieredukowalnie złożony jako: „złożony z kilku dobrze dopasowanych, oddziałujących ze sobą części, którym przypisuje się podstawowe funkcje. Usunięcie jakiejkolwiek z tych części powoduje, że system przestaje sprawnie funkcjonować”. [8] Dembski wskazuje, że choć zdefiniowane w ten sposób pojęcie nieredukowalnej złożoności jest w większości poprawne, to można by dodać kilka uwag lub bardziej doprecyzować definicję Behe’ego, aby była ona bardziej rygorystyczna. Ostateczna definicja Dembskiego jest następująca:

 

System pełniący daną podstawową funkcję jest nieredukowalnie złożony, jeśli obejmuje on taki zbiór dobrze dopasowanych, oddziałujących ze sobą, niearbitralnie wyodrębnionych części, że każda część tego zbioru jest niezbędna do utrzymywania podstawowej, a tym samym pierwotnej, funkcji systemu. Zbiór tych niezbędnych części jest znany jako nieredukowalny rdzeń systemu. [9]

 

Ta definicja nieredukowalnej złożoności jest wyraźniejsza i wprowadza pojęcie nieredukowalnego rdzenia.

 

Wedle definicji Dembskiego, nieredukowalny rdzeń danego układu to: „Zbiór tych niezbędnych części”, bez których nie mógłby dalej funkcjonować. Pierwsze pytanie, jakie się tutaj samorzutnie nasuwa, brzmi więc tak: „w jaki sposób określamy, które składniki systemu są niezbędne?”.

Doświadczenia z nokautowaniem genów [10]

 

Jak dotąd najlepszym narzędziem dookreślania, czy dany produkt genowy jest niezbędny, jest eksperyment z nokautowaniem genów. W takich doświadczeniach w procesie mutagenezy powstaje mutant, który całkowicie utracił w miejscu mutacji zdolność ekspresji genu i w związku z tym cecha fenotypowa, związana z tym genem, w ogóle się nie pojawia.

 

Przydatność doświadczeń z nokautowaniem genów dla określania nieredukowalnego rdzenia jest oczywista. Przypuśćmy, że jakiś naukowiec bada pewien system, który przypuszczalnie jest nieredukowalnie złożony i składa się z produktów genowych gpA, gpB, …, gpX. Najlepiej byłoby, gdyby dało się znokautować każdy z tych genów. Gdyby zaobserwowano, że pewien organizm, w którym nastąpiła mutacja „wyłączająca” w genie kodującym gpA, posiada funkcjonujący układ — nawet jeśli nie funkcjonuje tak dobrze jak przy obecności gpA — to uznano by, że gpA nie jest niezbędny. Gdyby zaś zaobserwowano, że organizm, w którym nastąpiła mutacja „wyłączająca” w gpB, posiada kompletnie niefunkcjonalny system (lub w ogóle nie posiada żadnego systemu), to gpB można zaliczyć do nieredukowalnego rdzenia.

 

Wydaje się to bardzo proste: określ geny tworzące dany układ, znokautuj każdy z genów, odnotuj zmiany w fenotypie, a otrzymasz nieredukowalny rdzeń. Lecz, oczywiście, w życiu nic nie jest takie proste i musimy napotkać pewne komplikacje.

 

Różne podejścia

 

Później omówię trzy specyficzne problemy, z jakimi można się zetknąć przy próbie określenia nieredukowalnego rdzenia, ale najpierw chciałbym przedyskutować trzy różne podejścia, z perspektywy których badacz może podjąć się rozwiązania owych problemów. Są to podejścia: bezpośrednie, założeniowe i ulgowe. Są to powszechne sposoby dokonywania jakichkolwiek opisów (nie tylko opisu nieredukowalnego rdzenia). Żaden autor nie posługuje się jednak wyłącznie jednym z tych podejść. Zwykle autor wydaje osądy na podstawie czasu poświęconego na badania, wymaganych kosztów i kierując się ważnością poszczególnej kwestii.

 

W podejściu bezpośrednim niczego się nie zakłada i niczego nie uważa się za oczywiste. Byłoby najlepiej, gdyby w ten sposób podchodzono do wszystkich problemów. Jeśli zostanie drobiazgowo przeprowadzone, podejście bezpośrednie nie pozostawia żadnych niedopatrzeń. Podejście to ma jednak pewną wadę: jest to czasochłonne zajmowanie się najdrobniejszymi szczegółami.

 

Jest możliwe na przykład, że białka wydzielinowe wici eubakteryjnej zostały przejęte od TTSS. Możliwe również, że to TTSS pochodzi od wici, a nie odwrotnie. Podejście bezpośrednie przy określaniu nieredukowalnego rdzenia obejmowałoby zgromadzenie informacji potrzebnych do ustalenia, który system powstał najpierw. Jeżeli to był TTSS, to wszystkie jego białka wydzielinowe można by uznać za jeden składnik nieredukowalnego rdzenia. Jeśli natomiast pierwsza powstała wić, to wszystkie niezbędne części należałoby rozpatrywać osobno.

 

Kiedy czas potrzebny na poznanie szczegółów nie jest wart uzyskanych stąd korzyści, wtedy można opierać się na założeniach. Owe założenia przybierają dwie formy: założeń wzmacniających argument i go osłabiających.

 

W podejściu, które nazwałem założeniowym, można przyjmować założenia korzystnie wpływające na argument. W podejściu założeniowym zakłada się, że wić nie powstała w procesie koopcji, oraz że każdy niezbędny produkt genowy stanowi osobną część nieredukowalnego rdzenia. Chociaż wzmacnia to wnioski zapisane na papierze, można udowodnić ich błędność, gdyż założenia stanowią łatwy cel ataków. Z tego powodu podejście założeniowe nieczęsto się stosuje.

 

Najłatwiej uniknąć kontrataku, przyjmując podejście ulgowe. W tym podejściu tworzy się upraszczające założenia, by postawić w niekorzystnej sytuacji swój własny argument. W naszym przypadku można założyć, że TTSS jest prekursorem wici, a wszystkie produkty genowe zaangażowane w wydzielanie uznać za składnik nieredukowalnego rdzenia.

 

Problem substruktury

 

Pierwszą powszechnie napotykaną komplikacją przy określaniu nieredukowalnego rdzenia jest problem substruktury. Problem ten powstaje, gdy pierwotny system posiada pewną substrukturę, która sama jest w stanie pełnić jakąś użyteczną funkcję. Można to wykazać poprzez wyciszenie wszystkich pozostałych elementów układu lub — co jest właściwsze i łatwiejsze do wykonania — obserwując, czy owa substruktura przypomina jakąś część lub całość innej struktury, występującej w komórce.

 

Dobry przykład problemu substruktury stanowi System Wydzielinowy Typu III, na który tak często powołuje się Ken Miller. Podczas gdy wyciągam inne niż dr Miller konsekwencje z ich homologii, między składnikami wydzielinowymi wici i TTSS zachodzi niezaprzeczalne podobieństwo. [11] Białka biorące udział w wydzielaniu substancji przez wić są niezbędne w tym sensie, że gdyby je znokautowano, to wić przestałaby funkcjonować. Mogą być one jednak upakowane razem niezależnie od wici i nadal przynosić korzyść komórce. Co począć w takiej sytuacji?

 

Gdyby ta substruktura faktycznie zdawała się pochodzić od wici lub gdyby autor chciał podejść do tego problemu ulgowo, to jedno z rozwiązań mogłoby polegać po prostu na uznaniu, że produkty genowe, które są homologiczne do genów TTSS, tworzą jeden składnik. To znaczy, zamiast postrzegać produkty FlhB, FliQ, FliR, FliP, FliL i FlhA jako składniki nieredukowalnego rdzenia, uznać, że owa maszyneria eksportująca stanowi jeden element.

 

Stosując to do naszego ogólnego przykładu przypuśćmy, że produkty genowe od gpA do gpJ są niezbędne dla układu, lecz produkty od gpD do gpJ składają się na substrukturę, która jest homologiczna do innego systemu w komórce, SysX. Choć każdy z tych produktów genowych jest niezbędny dla rozpatrywanego układu, uznano by je za jeden składnik, a nieredukowalny rdzeń wyglądałby tak: gpA, gpB, gpC oraz SysX.

 

Problem znoszących się skutków

 

Problem znoszących się skutków jest pokrewny problemowi substruktury. Zwrócił na niego uwagę renomowany uczony, dr Russell Doolittle, z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego. W Darwin’s Black Box Michael Behe twierdzi, że układ krzepnięcia krwi u kręgowców jest nieredukowalnie złożony. [12] Behe wykazał, że jeśli usunie się choćby jedno białko kaskady krzepnięcia krwi, to organizm odczuje to na dwa sposoby. Może stać się „hemofilikiem” (tj. mieć problem z formowaniem skrzepów krwi), drastycznie zwiększając prawdopodobieństwo wykrwawienia się na śmierć. Organizm może tż zacząć na oślep formować skrzepy w momencie, gdy nie jest to potrzebne. Jest to rezultat nie lepszy niż pierwszy, gdyż przypuszczalnie doprowadzi do śmierci w młodym wieku z powodu udaru lub ataku serca.

 

Dr Doolittle stwierdził, że Behe przeoczył pewne sprzeczne z tym świadectwo empiryczne. [13] Doolittle odwołał się do rozprawy zatytułowanej „Loss of fibrinogen rescues mice from the pleiotropic effects of plasminogen deficiency” [Utrata fibrynogenu ratuje myszy przed plejotropowymi skutkami niedoboru plazminogenu]. [14] Uważa on, że ta rozprawa wykazała, że myszy pozbawione dwóch białek, fibrynogenu i plazminogenu, zamiast tylko jednego z nich, były właściwie tak samo zdrowe jak myszy, które posiadają wszystkie białka. Jak się jednak okazało, to Doolittle błędnie zinterpretował tę rozprawę, gdyż myszy pozbawione fibrynogenu i plazminogenu charakteryzowały się takim samym fenotypem, jak myszy pozbawione tylko fibrynogenu. [15] Niemniej, Doolittle poruszył bardzo ważną kwestię. Nie można wykluczyć, że może istnieć system, który do pewnego stopnia będzie funkcjonować po wielokrotnym znokautowaniu, nawet pomimo tego, iż pojedynczy nokaut powoduje zaprzestanie jego działania.

 

Sytuacja taka jest kłopotliwa dla badacza. Czy powinien on w związku z tym wyeliminować każdą pojedynczą kombinację produktów genowych, jaką można sobie wyobrazić w obrębie pierwotnego systemu? Dla układu o N składnikach oznaczałoby to N! eksperymentów! Istnieje ryzyko, że niewiele jest systemów, które w ogóle da się zbadać w ten sposób, a już z pewnością nigdy nie będzie to wskazane.

 

Rozwiązania ogólne

 

Problem substruktury i znoszących się skutków to naprawdę dwie strony tego samego medalu. W obu sytuacjach pewien podzbiór elementów jest zdolny pełnić jakąś funkcję, nawet jeśli każdy pojedynczy składnik jest niezbędny dla pierwotnego systemu, o którym mowa. Istnieją co najmniej dwa różne sposoby rozwiązywania tych problemów:

 

1. Szukanie homologów.

 Jest to podstawowa metoda znajdowania substruktur. To właśnie dzięki szukaniu homologów elementów wici odkryto podobny do TTSS podsystem wici bakteryjnej. Jeżeli nie zostanie znaleziony jakiś podzbiór genów lub produktów genowych homologicznych do pewnego innego układu, to nie ma powodu, by rozważać możliwość, że ów podsystem stanowi jeden składnik rdzenia.

 

2. Czynienie rozsądnych założeń.

Wszyscy wiedzą, co się dzieje, gdy zakłada się, że… i nikt nie lubi tego robić. W rzeczywistości jednak istnieje wiele założeń, które trzeba przyjąć, a częstokroć da się zrobić tak, że te założenia będą wystarczająco rozsądne na tyle, żeby nie wyrządzić poważnych szkód swojemu argumentowi.

 

Po pierwsze, główne możliwe założenie dla układu działającego jak maszyna (na przykład dla rzęski czy wici) polega na tym, że zgromadzenia produktów genowych homologicznych do innych systemów w komórce prawie zawsze współpracują ze sobą w celu wykonania jednego zadania lub małej grupki powiązanych ze sobą zadań. Na przykład składniki wici homologiczne do TTSS biorą udział w wydzielaniu. Kładzenie nacisku na produkty genowe, które wykonują to samo zadanie, może wydawać się oczywiste, lecz w rzeczywistości jest to tylko założenie.

 

W przypadku systemów działających od czasu do czasu, tj. kaskad lub szlaków, można przyjąć inne założenie. Znokautowanie każdej możliwej kombinacji genów dla kaskady krzepnięcia krwi byłoby bardzo długim i żmudnym procesem. Jednakże wyniki rozprawy, którą posiłkował się dr Doolittle, dają pewną nadzieję. Właśnie takich wyników należało się spodziewać. Kiedy znokautowano dwa składniki kaskady, myszy posiadały taki sam fenotyp, jak myszy pozbawione tylko jednego składnika, który w kaskadzie działał jako pierwszy. W odpowiedzi Doolittle’owi Behe wyjaśnił, że

 

Symptomy patologiczne u myszy pozbawionych tylko plazminogenu są spowodowane najwyraźniej przez nieusunięte skrzepy. Jednak myszy pozbawione fibrynogenu w ogóle nie mogą formować skrzepów. Tak więc problemy związane z nieusuniętymi skrzepami nie powstają ani w przypadku myszy pozbawionych fibrynogenu, ani u myszy, którym brakuje zarówno plazminogenu, jak i fibrynogenu. [16]

 

Gdyby można było pokazać, że ten wzorzec obowiązuje — powiedzmy — również dla innej pary z oddzielnych eksperymentów z podwójnym znokautowaniem, to sądzę, że można by przyjąć bardzo rozsądne założenie: jeśli znokautowano u jakiegoś zwierzęcia geny A, …, X, gdzie ciąg alfabetyczny odpowiada czasowemu działaniu produktów tych genów, to otrzymany fenotyp będzie taki sam jak fenotyp zwierzęcia, u którego znokautowano tylko gen A. Oczywiście, wcześniej należy zastanowić się nad specyfiką badanego systemu, aby określić i sprawdzić wszystkie części, które mogłyby pogwałcić to założenie.

 

Problem kompilacji

 

Ostatni problem, którym się zajmę, jest prawdopodobnie najpowszechniejszy. Nazwałem go problemem kompilacji.

 

Rzadko kiedy zdarza się, że istnieje wyłącznie jeden gatunek wyposażony w jakiś poszczególny układ. Zwykle wiele organizmów zaliczonych przez Linneusza do grup wyższych posiada taki mechanizm czy szlak. Gdyby jednak, oczywiście, wszystkie te stworzenia posiadały taką samą wersję tego systemu, byłoby to zbyt proste. Brutalna rzeczywistość jest taka, że zazwyczaj istnieje wiele alternatywnych wersji jakiegoś układu.

 

Po dostrzeżeniu problemu kompilacji badacz ma wiele opcji do wyboru. Może on spróbować uniknąć kompilacji, wybierając pewien wzorzec i skupiając się na jednym systemie, albo wybierając jedną lub więcej technik kompilowania danych pochodzących z licznych wersji układu. Ów wybór zależy częściowo od tego, w jaki sposób badacz zamierza odnieść się do nieredukowalnego rdzenia. Jak widać powyżej, o rdzeniu można myśleć w kategoriach składników, funkcji czy mutacji. Oczywiście, każde podejście ma swoje zalety i wady, i w różnych sytuacjach czy celach pożądane będą inne metody.

 

Poprzednicy

 

Zanim opiszę różne metody kompilacji, chciałbym wspomnieć o ich dwóch poprzednikach: koncepcjach tematycznej i najprostszej nieredukowalnej złożoności [Thematic and UR irreducible complexity]. Oba te pojęcia rozwinęła autorka internetowa, Julie Thomas. [17]

 

Koncepcja tematycznej nieredukowalnej złożoności polega na szukaniu funkcji pełnionych przez białka w obrębie systemu. Na przykład Thomas podaje tabelę tematów dla wici eubakteryjnej (zaczerpnięte z Thomas, „Flagella…”):

 

Tabela I. Składniki wici, które zdają się demonstrować tematyczną nieredukowalną złożoność.

 

Temat Geny/składniki
Filament fliD, fliC/flaA/flaB *
Hak i złączki mocujące do filamentu flgE, flgK
Wał napędowy flgB, flgC
Kompleks silnikowy (kompleks pierścienia MS) motA, motB, fliF
Włącznik fliG
Mechanizm eksportujący flhA, flhB, fliR, fliQ, fliP, fliI
Nieznany fliS — istotny, lecz funkcja nieznana; flhF — białko wiążące GTP

 

* C, A i B to różne warianty flagellinowych białek filamentu i dlatego zebrano je razem.

 

Koncepcja tematyczna jest dobra i wcielono ją do różnych metod, które wymieniam poniżej. Jednakże do poniższych metod nie włączyłem oryginalnego ujęcia tematycznego Julie Thomas. Jej ujęcie obejmuje postrzeganie białek, należących do istotnych tematów, jako składników nieredukowalnego rdzenia. Choć ta metoda może dać dobre pojęcie o białkach, które przypuszczalnie są niezbędne, pojedyncze białka mogą być przypisane do niezbędnej funkcji, same nie będąc niezbędne.

 

Koncepcja najprostszej nieredukowalnej złożoności, z drugiej strony, wiąże się z próbą uzyskania informacji na temat tego, jakie niezbędne składniki występowały u ostatniego wspólnego przodka rozmaitych wersji systemu. Choć jest to koncepcja korzystna z tego powodu, że sprzyja rozwijaniu możliwych procesów ewolucyjnych, jej również nie ma na liście wymienionej poniżej. Jest tak, ponieważ jej obecność byłaby zbyt kontrowersyjna. Nie ma żadnego sposobu na całkowite poznanie tego, jaki był fenotyp ostatniego wspólnego przodka. Chociaż często stosuje się metodę wysuwania dobrych przypuszczeń, wybór składników rdzenia szybko stałby się przedmiotem sporu, odciągając uwagę od określenia, czy ewolucja mogła wytworzyć rozpatrywany układ.

 

Wymienione niżej metody są odmienne, ale każda z nich, na różnych etapach czy w odmiennych sytuacjach, może okazać się pomocna w demonstrowaniu problemów, na jakie napotyka ewolucjonizm. Aby moje opisy metod stały się jaśniejsze, podaję ten oto ogólny przykład, w którym niezbędne produkty genowe zostały pogrubione i podkreślone:

 

Produkty genowe w wersji 1. A B C D E F G
Produkty genowe w wersji 2. B C E F G H I
Produkty genowe w wersji 3. A B C E F H J

 

 

Metody kompilacji

 

1. Metoda Julie Thomas 1999 (T99)

Ta pierwsza metoda to kolejna koncepcja pierwotnie opracowana przez Julie Thomas. [18] Za pomocą metody T99 (nazwanej przez Thomas „metodą minimalnej złożoności”) nie można wskazać nieredukowalnych elementów, lecz można obliczyć ich ilość. Jest to dobra metoda określania poziomu złożoności danego systemu lub porównywania złożoności wielu układów.

 

Thomas zaczęła od wyszukania niezbędnych składników systemów, występujących w różnorodnych organizmach. Następnie rozważyła wartość każdego składnika zgodnie z procentowym występowaniem tych wersji systemu, w których dany składnik był niezbędny. W naszym ogólnym przykładzie wynosiłoby to:

 

3(3/3) + 1(2/3) + 2(1/3) = 4,333 (4 1/3)

 

Thomas zastosowała tę metodę do wici bakteryjnej, zaczynając od osiemnastu składników koniecznych dla tematów z tabeli I (zamieszczonej powyżej). Następnie posłużyła się danymi z tabel zamieszczonych poniżej (zaczerpnięte z Thomas, „Flagella…”):

 

Tabela II. Geny występujące w 3/4 linii filetycznych.

 

Gen Gatunek nie posiadającey tego genu Funkcja
fliL H. pylori budowa wici
fliH A. aeolicus budowa wici
fliY A. aeolicus włącznik
fliM A. aeolicus włącznik
flgL H. pylori budowa haka
fliE A. aeolicus białkowe złączki haka
flgG B. subtilis białko wału napędowego

 

Tabela III. Geny wici występujące u 1/2 gatunków.

 

Gen Gatunek posiadający ten gen
flgD T. pallidum/H. pylori
flgH A. aeolicus/H. pylori
flgI A. aeolicus/H. pylori
fliN A. aeolicus/H. pylori

 

Tabela IV. Gatunki posiadające specyficzne geny wici.

 

Gatunki Geny
T. pallidum flbD, cpfA
A. aeolicus flgA
B. subtilis fliZ, flhD, flhP, fliJ, fliK, fliT
H. pylori flaG

 

A oto wynik uzyskany na podstawie wszystkich tych informacji:

 

18 (1.0) + 7 (0.75) + 4 (0.5) + 2.5 (0.25) = 25.87

 

Thomas sprawdziła wiarygodność tego wyniku dzięki oszacowaniu wszystkich permutacji z usuniętą jedną wersją. Postępując analogicznie, można otrzymać wynik na podstawie obliczeń przy użyciu tylko Wersji 1 i 2, następnie tylko Wersji 2 i 3, i z kolei tylko Wersji 1 i 3 z naszego ogólnego przykładu. Obliczenie to przynosi korzyść podobną do tej, która płynie z obliczenia wstępnego stosowanego w biologii ewolucyjnej. Jeśli zakres wartości uzyskanych na podstawie wszystkich permutacji nie wybiega zbyt daleko od liczby pierwotnej, to jest prawdopodobne, że obliczenie wstępne jest dobrym miernikiem poziomu złożoności.

 

Metody określania nieredukowalnego rdzenia ze swojej natury pozwalają na dokonanie kwantyfikacji. Metoda T99 jest jednak jedyną z wymienionych tu metod, która składa się wyłącznie z obliczeń. Pozostałe metody dotyczą wskazania składników rdzenia.

 

2. Metoda bezwzględnej oszczędności (SP)

Jednym z najważniejszych, lecz często przeoczanych, narzędzi w repertuarze naukowca jest oszczędność. Dictionary.com podaje taką oto drugą definicję oszczędności (pierwsza definicja dotyczy ekonomii): „przyjęcie najprostszego założenia w formułowaniu teorii lub interpretowaniu danych, zwłaszcza w zgodzie z regułą brzytwy Ockhama”.

 

Przykład oszczędności w nauce można znaleźć w biologii ewolucyjnej, w której często konieczne jest dokonanie wyboru między licznymi możliwymi filogenezami (historiami ewolucyjnymi). Jedną z pierwszych i najpowszechniej stosowanych metod dokonywania tego wyboru nazwano metodą maksymalnej oszczędności. Metoda ta nakazuje wybór filogenezy z najmniejszą ilością etapów (zmian interesujących cech).[19]

 

Metoda bezwzględnej oszczędności do określania nieredukowalnego rdzenia nakazuje zaliczać do niego wyłącznie te produkty genowe, które są niezbędne we wszystkich wersjach danego systemu. Skutkiem tego jest zaliczenie do składników nieredukowalnego rdzenia możliwie najmniejszej ilości produktów genowych.

 

W przypadku zastosowania jej do naszego ogólnego przykładu, metoda bezwzględnej oszczędności do składników nieredukowalnego rdzenia zaliczy produkty genowe C, E i F. Chociaż składniki B, A i H także są niezbędne w pewnym systemie, nie stanowią części nieredukowalnego rdzenia, ponieważ nie są niezbędne we wszystkich wersjach układu. Badacze przyjmujący podejście ulgowe prawdopodobnie wybiorą tę metodę.

 

Podczas gdy metoda bezwzględnej oszczędności daje nam względnie proste podejście przy określaniu, które składniki należy uznać za część nieredukowalnego rdzenia, niektórzy mogą woleć stosowanie bardziej bezpośredniego podejścia (to znaczy bezpośredniego w przeciwieństwie do założeniowego lub ulgowego). W rzeczywistości system złożony wyłącznie z produktów genowych C, E i F może nie być funkcjonalny. Może być tak, że produkty genowe A, B i H pełnią podstawowe funkcje, ale w nieco inny sposób. W naszym przypadku metoda bezwzględnej oszczędności nie daje nam całkowicie wiernego obrazu faktycznej złożoności układu. Pozostałe metody starają się w pewien sposób naprawić tę sytuację.

 

3. Metoda ścisłej tematyczności (ST)

Ta metoda jest w istocie złagodzoną wersją pierwotnego podejścia tematycznego Julie Thomas. Różnią się one tym, że podejście ścisłej tematyczności nie dotyczy rzeczywistych produktów genowych, pełniących jakieś funkcje. Biorąc pod uwagę system z naszego ogólnego przykładu przypuśćmy, że produkty genowe A, B oraz I pełnią funkcję 1. C pełni funkcję 2. E i F — funkcję 3. I w końcu D, G, H i J biorą udział w pełnieniu funkcji 4. Metoda ST uznałaby funkcje 1, 2, 3 i 4 za składniki nieredukowalne (przy założeniu, że każda z tych funkcji jest niezbędna).

 

Zastosowanie metody ST do określania nieredukowalnego rdzenia ma kilka zalet. Po pierwsze, metoda ścisłej tematyczności jest dobra przy analizach wstępnych. Czasem potrzeba wieloletniej pracy licznych naukowców, aby określić dokładną ilość i rolę wszystkich produktów genowych występujących w danym układzie. Metoda ST umożliwia ogólne zrozumienie kwestii rdzenia bez potrzeby posiadania szczegółowej wiedzy o doświadczeniach z nokautowaniem czy o oddziaływaniach białek.

 

Po drugie, z metodą ST nie ma problemów, jakie się pojawiają, gdy stosuję się metodę bezwzględnej oszczędności, w której pewne składniki systemu są konieczne, lecz nie wchodzą w skład nieredukowalnego rdzenia. Przenosząc uwagę ze składników na funkcję, metoda ST zezwala również na większą swobodę w rozwijaniu możliwych procesów ewolucyjnych, które zostaną poddane ocenie — a o to właśnie tutaj chodzi.

 

Ostatnia zaleta stosowania metody ścisłej tematyczności polega na tym, że zwykle zdecydowana większość różnych wersji danego układu pełni takie same funkcje, nawet jeśli posiada odmienne niezbędne części. To sprawia, że ostateczne oszacowanie nieredukowalnego rdzenia jest w mniejszym stopniu sporne.

 

4. Metoda dostosowywanej oszczędności (AP)

Czasem może być pożądane dokonanie opisu nieredukowalnego rdzenia głównie w kategoriach składników, uwzględniając przy tym te podstawowe funkcje, których nie pełnią te same produkty genowe we wszystkich wersjach układu. W naszym ogólnym przykładzie nieredukowalny rdzeń składałby się z produktów genowych C, E i F oraz funkcji 1 i 4. Metoda AP jest dobra do analiz układów, które generalnie są zrozumiałe, lecz pewne ich aspekty nadal poddaje się badaniom.

 

5. Metoda najprostszego systemu (SS)

Metoda najprostszego systemu to pierwsza z dwóch metod próbujących obejść problem kompilacji poprzez użycie jednego wzorca zamiast kompilowania danych z licznych wersji. Główną zaletą tej metody jest to, że może ona ułatwić znalezienie możliwego procesu ewolucyjnego.

 

Metoda SS to w istocie zastosowanie oszczędności w określaniu nieredukowalnego rdzenia układu za pomocą jakiegoś wzorca. W tej metodzie jako wzorzec obiera się wersję systemu, który składa się z najmniejszej ilości niezbędnych składników, a nieredukowalny rdzeń ogranicza się do owych niezbędnych elementów występujących w tej wersji. Jest to jedno z najprostszych rozwiązań problemu kompilacji.

 

W naszym ogólnym przykładzie w metodzie SS można użyć zarówno Wersji 1, jak i Wersji 3. Obie mają cztery niezbędne składniki oraz trzy elementy niekonieczne. Przyjmijmy dla dobra rozumowania, że jakiś zewnętrzny czynnik produkuje Wersję 3 nieco prostszą od Wersji 1. W tym przypadku Wersja 3 stanowiłaby wzorzec, a nieredukowalny rdzeń składałby się z produktów genowych C, E, F i H.

 

6. Metoda ewolucjonistyczna (EV)

Sądzę, że wielu zwolenników teorii inteligentnego projektu mogłoby skorzystać z przyjęcia bardziej ewolucjonistycznej perspektywy. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się to mieć większego sensu, ale mam wrażenie, że poprawiłoby to relacje między teoretykami projektu a biologami ewolucyjnymi, bo przecież mówią oni możliwie podobnym językiem. Warto ponadto zauważyć, że w pewnym sensie teoria inteligentnego projektu jest teorią ewolucyjną. Głosi ona, w jakich przypadkach ewolucjonizm jest nieadekwatny. W tym świetle, jak sądzę, myślenie z perspektywy ewolucyjnej pomoże zwolennikom teorii inteligentnego projektu w dopracowaniu niektórych ich idei, a także umożliwi antycypowanie możliwych zarzutów ze strony społeczności ewolucjonistów.

 

Zastosowanie myślenia ewolucyjnego do pojęcia nieredukowalnego rdzenia prowadzi do dwu głównych idei: ewolucjonistycznej metody określania nieredukowalnego rdzenia i procesów nieredukowalnie złożonych. EV określa nieredukowalny rdzeń, przyjmując za wzorzec najwcześniejszą znaną wersję badanego systemu. Uznaje ona, że niezbędne części występujące w tej wersji tworzą nieredukowalny rdzeń.

 

Przyjmijmy, że w naszym ogólnym przykładzie okazuje się, iż organizmy posiadające Wersję 1 systemu powstały 400 milionów lat temu, a posiadające Wersję 2 i 3 — w przybliżeniu 300 milionów lat temu. W tym przypadku na podstawie EV do nieredukowalnego rdzenia zaliczono by produkty genowe A, C, E i F, gdyż są one niezbędnymi składnikami najstarszej wersji układu. W najlepszych okolicznościach (i okolicznościach głównie przewidywanych przez ewolucjonizm darwinowski) rdzeń EV i rdzeń SS będą takie same.

 

Atrakcyjność EV polega na tym, że podczas rozwijania możliwej ścieżki ewolucji naturalnym punktem końcowym jest najwcześniejsza znana wersja systemu. W ten sposób EV niemal bezpośrednio prowadzi do rozwinięcia możliwego procesu ewolucyjnego.


Ewolucyjne procesy nieredukowalnie złożone

W wyżej wspomnianym artykule Michaela Behe’ego, będącym odpowiedzią na zarzuty Russella Doolittle’a, odpowiada on również na krytykę ze strony Keitha Robisona. Keith, który był w tamtym czasie słuchaczem studiów magisterskich na Harvardzie, usiłował wykazać, że układ krzepnięcia krwi nie jest nieredukowalnie złożony, wymyślając możliwy ewolucyjny proces jego powstania. [20] Problem w tym — jak skonkludował Behe — że proces wymyślony przez Robisona przeszedł przez wiele nieselekcjonowanych kroków. Zmusiło to jednak Behe’ego do myślenia i uważam, że warto szerzej przytoczyć jego końcowe uwagi.

 

Myśląc o scenariuszu Keitha Robisona, uderzyło mnie to, że pojęcie nieredukowalnej złożoności można lepiej sformułować w kategoriach ewolucyjnych poprzez skupienie się na zaproponowanym procesie, a także na określeniu, czy każdy krok, który był konieczny do zbudowania jakiegoś układu przy pomocy tego procesu, był selekcjonowany czy nie. Jeśli system musi przejść przez jeden nieselekcjonowany krok na drodze do poszczególnego ulepszenia, to w prawdziwym ewolucyjnym sensie jest on nieredukowalny. […] Ewolucyjny proces nieredukowalnie złożony to taki, w którym występuje jeden lub więcej nieselekcjonowanych kroków (to znaczy jedna lub więcej koniecznych-lecz-nieselekcjonowanych mutacji). Stopień nieredukowalnej złożoności określa się ilością nieselekcjonowanych kroków w procesie. [21] (Podkreślenia moje)

 

Wspomniałem wcześniej, że generalizacje często źle wpływają na aktualnie toczone spory o nieredukowalną złożoność. W tej sytuacji jednak nie miało to miejsca. Keithowi Robisonowi należy się pochwała za to, że faktycznie wymyślił on możliwy proces ewolucyjny, nawet jeśli ostatecznie był on w błędzie.

 

Wartość powyższych metod określania nieredukowalnego rdzenia polega na tym, że każdy uzyskany dzięki nim proces ewolucyjny jest nieredukowalnie złożony. Jedyne, co może wyrządzić poważną szkodę koncepcji nieredukowalnej złożoności, to jakiś wiarygodny proces ewolucyjny, który ukształtował dany układ nieredukowalnie złożony. Kiedy już nieredukowalny rdzeń systemu zostanie określony, konieczne jest, aby twierdzenia sprzeciwiające się nieredukowalnej złożoności tego układu obejmowały wyjaśnienie dla każdego składnika owego rdzenia. Dopóki nie da się takiego wyjaśnienia, dopóty należy uznawać, że system wymyka się wyjaśnieniom ewolucjonistycznym.

 

Nie jest prawdą, jak się twierdzi, że teoretycy inteligentnego projektu utrzymują, iż jakikolwiek system, któremu nie dano szczegółowego wyjaśnienia ewolucyjnego, nie mógł być utworzony przez ewolucję. [22] Jest jednak prawdą, że nie istnieje żadne szczegółowe wyjaśnienie ewolucyjne jakiejkolwiek nieredukowalnie złożonej struktury. Szczegółowe wyjaśnienie ewolucyjne nie oznacza, że trzeba wyjaśnić każdą parę zasad i nacisk selekcyjny, jakie biorą udział w produkcji danego układu, oraz każdej mutacji wyraźnie określonej na skali czasu. Z drugiej strony oznacza to wyjaśnianie zmian w fenotypach i przewagi selekcyjnej, jaką dają te zmiany.

 

W końcu, zachęcam zwolenników teorii inteligentnego projektu do aktywnych poszukiwań wyjaśnień ewolucyjnych dla systemów nieredukowalnie złożonych. A także do proponowania takich procesów. Jeśli istnieje jakiś wiarygodny proces, to trzeba wystawić go na światło dzienne. Niech zostanie oceniony. Jeżeli teoria inteligentnego projektu jest prawdziwa, to zaproponowany proces będzie nieredukowalnie złożony i przejdzie przez pewien nieselekcjonowany krok. W tym przypadku należy zaproponować najlepszy możliwy proces, a następnie wskazać jego wady. Określić stopień nieredukowalnej złożoności tego procesu. Skłonić innych, by poszukali lepszej wersji. Aktywne poszukiwanie możliwości, jak mniemam, wywiera większy wpływ niż cokolwiek innego.


Wniosek

W niniejszej rozprawie wyłożyłem kilka kroków, będących kluczem do aktywnego stosowania pojęcia nieredukowalnej złożoności. Są to: wybór systemu niezbyt oddalonego od genów, które go wytworzyły; określenie nieredukowalnego rdzenia; oraz wymóg znalezienia procesów ewolucyjnych, wyjaśniających całość rdzenia w ten sposób, by można było następnie oszacować stopień nieredukowalnej złożoności danego procesu.

 

O powstawaniu gatunków nie zamknęło księgi doboru naturalnego. Darwin’s Black Box nie zamknęło księgi nieredukowalnej złożoności. Zdaję sobie również sprawę, że niniejsza rozprawa nie zamknęła księgi o zastosowaniu pojęcia nieredukowalnej złożoności. Niemniej, mam nadzieję, że stanowi ona inspirację dla myślenia, i — co ważniejsze — że zainspirowała do działania.


Podziękowania

Chciałbym podziękować Caseyowi Luskinowi za to, że nie pozwolił mi pisać tak, jak mówię, dzięki czemu niniejsza rozprawa jest czytelna.

 

Joshua A.  Smart

Przypisy

 

^ Vanderbilt University Intelligent Design and Evolution Awareness Club, VU#352725 Station B, 2301 Vanderbilt Place, Nashville, TN 37235-2725, [email protected]

 

[1] Michael J. Behe, Darwin’s Black Box: The Biochemical Challenge to Evolution, Simon & Schuster, New York, NY. 1996, s. 39.

 

[2] Tamże, s. 31-39.

 

[3] Zob. np. National Center for Science Education, „Transcription of American Museum of Natural History Debate”, http://www.actionbioscience.org/evolution/nhmag.html

 

[4] Zob. np. William A. Dembski, No Free Lunch: Why Specified Complexity Cannot Be Purchased without Intelligence, Rowman & Littlefield, Lanham, MD. 2002, s. 256.

 

[5] Kenneth R. Miller, „The Flagellum Unspun: The Collapse of «Irreducible Complexity»”, w: William A. Dembski, Michael Ruse (eds.), Debating Design. From Darwin to DNA, Cambridge University Press 2004, s. 81-97; http://www.millerandlevine.com/km/evol/design2/article.html

 

[6] Zob. Dembski, No Free Lunch…

 

[7] Zob. np. Julie Thomas, „Flagella, Minimal Complexity, and Evolutionary Noise”, kopia osobista.

 

[8] Behe, Darwin’s Black Box…, s. 39.

 

[9] Dembski, No Free Lunch…, s. 285.

 

[10] Usunięcie z genomu jakiegoś genu specjaliści określają jako nokaut (od ang. knock-out) — termin zapożyczony z żargonu bokserskiego. O organizmach, którym usunięto jakiś gen, mówi się, że są „znokautowane” — (przyp. tłum.)

 

[11] Por. Shin-Ichi Aizawa, „Bacterial flagella and type III secretion systems”, FEMS Microbiology Letters 2001, vol. 202, s. 157-164.

 

[12] Behe, Darwin’s Black Box…, s. 74-89.

 

[13] Russell F. Doolittle, „A Delicate Balance”, Boston Review, Feb/March 1997, s. 28-29.

 

[14] T.H. Bugge et al., „Loss of fibrinogen rescues mice from the pleiotropic effects of plasminogen deficiency”, Cell 1996, vol. 87, s. 709-719.

 

[15] Michael J. Behe, „In Defense of the Irreducibility of the Blood Clotting Cascade: Response to Russell Doolittle, Ken Miller and Keith Robison”, Discovery Institute, July 31, 2000, http://www.discovery.org/scripts/viewDB/index.php? command=view&id=442

 

[16] Tamże.

 

[17]  Zob. Thomas, „Flagella…”.

 

[18] Zob. tamże.

 

[19] Omówienie tej metody można znaleźć w każdym podręczniku traktującymo ewolucji molekularnej.

 

[20] Keith Robison, „Darwin’s Black Box: Irreducible Complexity or Irreproducible Irreducibility?”, http://www.talkorigins.org/faqs/behe/review.html

 

[21] Behe, „In Defense of the Irreducibility…”.

 

[22] Miller, „The Flagellum Unspun…”.

 

Źródło: Na Początku... Rok 12, listopad-grudzień 2004, nr 11-12A (187-188), s. 421-448. (Joshua A. Smart, „On the Application of Irreducible Complexity”, ISCID Archive, June 5, 2003, http://www.iscid.org/papers/Smart_ApplicationOfIC_060503.pdf; za zgodą Autora z jęz. angielskiego przełożył Dariusz Sagan).

Document Actions
« November 2024 »
November
MoTuWeThFrSaSu
123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930