MÓWIMY — STWORZENIE, MYŚLIMY — EWOLUCJA, czyli wrażenia z sympozjum pt. "Stwarzanie i ewolucja — pogodzone bliźniaki?", które odbyło się dnia 23 października 2000 r. na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w pierwszą rocznicę śmierci ks. prof. dra
Sympozjum w zamyśle miało umocnić wiarę, że primo: wszystko ewoluuje; secundo: nie ma sprzeczności pomiędzy stworzeniem i ewolucją. Wszyscy prelegenci i chyba wszyscy słuchacze nie mieli co do tego najmniejszych wątpliwości i tylko chodziło o dalsze pogłębienie i rozszerzenie wiary na mniej znane pola działania ewolucji.
Wielkie wrażenie zrobiły na mnie zapewnienia prelegentów o powszechności procesów ewolucyjnych. Tak wiec ewoluuje nie tylko Wszechświat, życie na Ziemi, ale także języki, Biblia, Dekalog oraz samochody — jak każdy przecież własnymi oczami widzi. Wyraziłem swoje zaniepokojenie tym, że wszelkie zmiany określa się mianem ewolucji. Okazało się, że niemal dla wszystkich są to synonimy. Ks. prof. Mieczysław Lubański podkreślał, że przed wynalazkiem ewolucji obowiązywało przekonanie o niezmienności, stałości rzeczy i że to nie odzwierciedla tego, co widzimy. A widzimy zmienność, więc ewolucję. Prof. Ludwik Kostro zapewniał, że po 40 latach badań nad Biblią wie coś na ten temat i jest dlań oczywistym, że Biblia ewoluuje. Bo przecież obecnie wiemy dużo więcej i interpretujemy, a nawet tłumaczymy Biblię inaczej. Ks. prof. Franciszek Rosiński opowiadał o ewolucji pojęcia stwarzania i wyśmiał moje sugestie, że może języki zmieniają się, a nie ewoluują. Profesor Jerzy Chmurzyński — biolog z IBD PAN — zwrócił uwagę, że przynajmniej w biologii nie ma ewolucji bez dziedziczenia, ale chyba i to przypomnienie nie zakłóciło powszechnego mniemania o ewolucji totalnej.
W pierwszej części sympozjum ks. prof. Bernard Hałaczek przekonywał, że stworzenie i ewolucja nie kolidują ze sobą, gdyż mamy tu do czynienia z różnymi pytaniami i oczywiście innymi odpowiedziami. Ks. prof. Józef Dołęga dla odmiany twierdził, że nie ma kontrowersji, bo ewolucja i kreacja są komplementarne. Uzasadnienie dla deistycznego ewolucjonizmu zaprezentował ks. prof. Wiesław Dyk — uczeń ks. prof. Kloskowskiego. Wyróżnił cztery możliwe koncepcje zaistnienia świata: deistyczny ewolucjonizm, teistyczny ewolucjonizm, kreacjonizm (Bóg-Suweren stwarza byty osobno i ustanawia prawa) oraz materialistyczny ewolucjonizm. Ks. prof. Dyk odrzucił kreacjonizm jako koncepcję naiwną, a materialistyczny ewolucjonizm jako koncepcję demagogiczną. Nie wiem, jaki stosunek ma ks. prof. Dyk do teistycznego ewolucjonizmu. Opowiedział się na pewno za deistycznym ewolucjonizmem z następujących powodów:
- wyjaśnia przyczynę powstania praw przyrody
- wyjaśnia, czemu istnieje zło
- łączy w jedno system filozoficzny (stwarzanie) i przyrodniczy (ewolucja).
Wygląda na to, że Bóg jest potrzebny właściwie po to, by wyjaśnić, skąd się wzięły prawa przyrody. Tym zasadniczo różnią się stanowiska deistycznych i materialistycznych ewolucjonistów.
W dyskusji, profesor Jerzy Chmurzyński stwierdził, że wypowiedzi kreacjonistów naukowych są zawsze w duchu kreacjonizmu, czyli mają charakter naiwnej wiary, że Bóg stworzył świat bez ewolucji. Dopuszczony do głosu zapewniłem profesora Chmurzyńskiego, że na stronie http:// www.creationism.org.pl może znaleźć wypowiedzi nie pasujące do jego wypaczonego obrazu kreacjonistów. Prelegentów spytałem o to, w jakim celu dołączają hipotezę Boga do ewolucji, skoro hipoteza ewolucji, którą akceptują bez zastrzeżeń, wystarcza, by w pełni objaśnić rzeczywistość. Odpowiedzi były skrótowym powtórzeniem tez referatów. Odniosłem wrażenie, że żaden z prelegentów nie widział na oczy wydanej dwa lata temu książki Kazimierza Jodkowskiego Metodologiczne aspekty kontrowersji ewolucjonizm-kreacjonizm (Wyd. UMCS, Lublin 1998), która zawiera także obszerny przegląd stanowisk. A szkoda, bo dopiero referaty i dyskusja oparte na pracy Jodkowskiego mogłyby wnieść coś nowego do sprawy.
Prelegenci w różny sposób starali się umacniać wiarę w brak kontrowersji między kreacją, a ewolucją. Na świadka przywołano nawet samego Darwina, który jak się dowiedzieliśmy od ks. prof. Franciszka Rosińskiego był człowiekiem wierzącym również w stworzenie, gdyż sam napisał: wierzyć, że tak złożony organ jak oko powstał wskutek działania doboru naturalnego — toż to absurd! Prelegent sugerował słusznie, że skoro oko nie mogło powstać na drodze doboru naturalnego, to zostało stworzone. I tak zaproponowano nowy darwinizm niesprzeczny ze stwarzaniem, w którym proste elementy organizmów wyewoluowały, a systemy nieredukowalnie złożone zaistniały w akcie kreacji. Darwin jednak nie byłby raczej z tej interpretacji zadowolony.
Na dowód, że biblijnej wersji stworzenia nie należy traktować dosłownie, cytowano św. Augustyna i Galileusza ("Intencją Ducha Świętego jest nauczenie nas tego, jak się idzie do nieba, a nie tego, jak niebo jest zbudowane"). Jednak ten sam prelegent sugerował, że jednak Duch Święty może czasem pouczać nas o świecie. Na przykład przez wypowiedź papieża Jana Pawła II uznającego ewolucję za coś więcej niż teorię.
Po przerwie prof. Kostro przekonywał słuchaczy, że pierwsze zdanie Księgi Rodzaju nie powinno zawierać przypuszczenia o "stworzeniu z niczego". Czyli, że wskutek błędu św. Hieronima w tłumaczeniu Biblii pozostajemy w fałszywym przekonaniu o możliwościach Boga. Gdyby nie temat sympozjum, to przedstawiona hipoteza nie miałaby wielkiego znaczenia dla przyrodników. To znaczenie podkreślił sam prelegent. Bowiem swój wykład o reinterpretacji Księgi Rodzaju prof. Kostro rozpoczął od dygresji o swoim nauczycielu, jezuicie z Watykanu, który mu wbijał często do głowy: "pamiętaj, że wszystko dokoła ewoluuje!"
Co więc wynika z odkrycia prof. Kostro? Otóż na nowo tłumaczona Biblia nie zawiera stwierdzenia, że Bóg stwarzał coś z niczego. Raczej stworzył świat z materii już istniejącej. Więc wystarczyło, by Bóg ustanowił dla tej materii prawa i dalej już odbywa się creatio continua, czyli stwarzanie przez ewolucję. Wniosek jest dość oczywisty: prawidłowo tłumaczona Biblia zawiera przesłanki o możliwości ewolucji. Profesor Kostro był bardzo dumny z odkrycia postępowego charakteru Biblii. Natomiast kwestie, skąd się ta materia do stwarzania wzięła? czy ta pramateria jak Bóg istniała wiecznie i poza czasem? czy taka wizja Początku jest zgodna z wiarą chrześcijan? i inne konsekwencje ewentualnej korekty Księgi Rodzaju nie wydają się być obiektem zainteresowań prelegenta. Istotne jest, że udało się odkryć kolejną przesłankę wspomagającą ideę ewolucji.
Ks. dr Jarosław Kukowski przedstawił kontrowersję ewolucjonizm- kreacjonizm na podstawie Suplementu z książki Pan Bóg czy dobór naturalny (Wyd. Megas, Białystok 1994). Zasugerował, że stanowiska stron mogłyby ulec zbliżeniu, gdyby kreacjoniści zgodzili się na deistyczny ewolucjonizm. Moja uwaga, że to jest dla chrześcijanina nie do przyjęcia, została zignorowana. Udało mi się natomiast zareklamować książkę prof. Jodkowskiego.
Na zakończenie ks. prof. Mieczysław Lubański poświęcił swoje wystąpienie przekonywaniu audytorium o niewyobrażalnych możliwościach kreacyjnych przypadku. Wykazał mnóstwo entuzjazmu i pewności, ale poskąpił jakichkolwiek przykładów. Przypuszczam, że sama możliwość wyobrażenia sobie, iż cała złożoność świata żywych organizmów powstała przypadkowo, stanowi dlań ewidentny dowód słuszności jego przekonań.
Seminarium wywarło na mnie bardzo przygnębiające wrażenie. Ale dowiedziałem się, jak deistyczni ewolucjoniści uzasadniają swoje stanowisko. Mianowicie sądzą oni, że wiara w Boga — Stwórcę wszechrzeczy ogranicza Jego rolę do prostego inżyniera i dlatego jest naiwna. Dopiero Bóg, który tak stwarza świat, że ten ma nieskończone możliwości przypadkowego ewoluowania i rozwoju bez bożej ingerencji, zasługuje na wiarę współczesnego chrześcijanina. To, że taki Bóg przestaje być Bogiem chrześcijan, najwidoczniej nie jest istotne.
Eugeniusz Moczydłowski
Przypisy
Źródło: Na Początku... listopad 2000, nr 11 (135), s. 346-350.