Personal tools
You are here: Home Artykuły Logika pułapki na myszy

Logika pułapki na myszy

Jeśli państwo spotkacie kogoś, kto twierdzi, że nie wierzy w ewolucję, to jest rzeczą absolutnie pewną, iż chodzi o ignoranta, wariata czy też człowieka ograniczonego w swoim rozwoju. Tego rodzaju zdecydowaną opinię o ludziach nie wierzących w teorię Darwina i rozwój gatunków przez dobór naturalny i mutację, wydał znakomity oksfordzki naukowiec i publicysta, Richard Dawkins, nazwany przez polskiego naukowca mistrzem technik propagandowych. Czy Dawkins wypowiedziałby się również w takim tonie o uczestnikach interesującego sympozjum naukowego w kalifornijskiej miejscowości La Miranda?

Końcem listopada 1996 r. Na kalifornijskim Uniwersytecie Biola odbyło się spotkanie naukowców, którego celem było przedyskutowanie pewnej teorii, wykładanej w szkołach i na wyższych uczelniach jako rzecz od dawna potwierdzoną przez naukę: chodzi w tym przypadku o darwinizm. Wielu uczestniczących w tym sympozjum uczonych, filozofów i teologów, było zgodnych co do tego, że teoria ewolucji Darwina nie wystarcza do uzasadnienia i wyjaśnienia zagadki pochodzenia i rozwoju życia na Ziemi. Są przekonani o tym, że w przyrodzie mamy do czynienia z systemami i procesami, które zakładają istnienie inteligentnej przyczyny.

Organizatorzy tej imprezy, przebiegającej pod hasłem "Darwin na cenzurowanym", liczyli się z przybyciem 80 uczestników, tymczasem do La Miranda zjechało się ich aż 160 z 98 różnych uniwersytetów, seminariów (wg czasopisma Christianity Today z 6 I 1997 r.). Dyskutowano na temat tzw. "Intelligent Design Theory" (teoria inteligentnego projektu). Jej główna teza brzmi: Jest rzeczą w najwyższym stopniu nieprawdopodobną, aby złożoność większości form życia była rezultatem przypadkowych wydarzeń. Stanowi ona raczej rezultat inteligentnego planowania.

Przekonanie to zdobywa sobie coraz to więcej zwolenników, zwłaszcza wśród studentów. Wielu z nich bowiem nie zadowala powszechny sposób wyjaśniania początków życia. Nie jest to rzeczą nową. Uczeni, wychodzący z założenia, iż życie powstało dzięki boskiemu aktowi stworzenia, zawsze wskazywali na intelekt, kryjący się za stworzeniem. W 1860 r., kiedy toczyły się zażarte dyskusje na temat Darwina, Louis Agassiz stwierdził w swym artykule na łamach American Journal of Science:

Darwin nie dostrzegał cechy najbardziej rzucającej się w oczy, a mianowicie, że cała przyroda przepojona jest ewidentnym dowodem działania intelektu, porównywalnym z duchową działalnością naszego własnego umysłu i stąd też zrozumiałym dla nas, jako dla istot myślących. Swe funkcjonowanie zawdzięcza (przyroda) inteligentnemu czynnikowi. (...) Teoria, która tego elementu nie uwzględnia, nie może być w stosunku do przyrody teorią prawdziwą.

Angielski astrofizyk J. Jeans (1877-1946) powiedział: "Kosmos przypomina bardziej gigantyczną myśl aniżeli maszynę". Angielskiemu chemikowi i farmakologowi, Arthurowi Wilder-Smithowi (1915-1995) udało się dzięki swemu talentowi pedagogiczno-dydaktycznemu tematykę inteligentnego projektu wynieść poza granicę obszaru anglosaskiego. Wilder-Smith twierdził bez ogródek: "Nikt, nawet we śnie, nie wpadłby na myśl, aby konstrukcję takiego stosunkowo prostego obiektu, jakim jest most wiszący, tłumaczyć inaczej niż zakładając, że kryje się za nim jakiś inteligentny czynnik, praca i plan".

Jednym z czołowych przedstawicieli "Intelligent Design" jest biochemik Michael Behe z Lehigh University w Pensylwanii. Posługując się prostymi przykładami z biochemii Behe wskazuje, że w złożonych procesach brak lub niewielka zmiana choćby tylko jednej fazy powoduje załamanie się całego systemu. W przyrodzie nie ma ani jednego znanego naturalnego procesu, który by sam od siebie produkował tego rodzaju skomplikowane charakterystyczne wzory, np. komórkę. Komórki są "nieredukowalnie skomplikowane". To znaczy, że każda komórka składa się z takiej liczby współdziałających części, która zapewnia spełnienie jej funkcji. Usunięcie jakiejkolwiek części czyni cały system niezdolnym do funkcjonowania. Wszystkie muszą być dostępne jednocześnie od samego początku, aby w ogóle zadziałały (John Colin Mitchell, Creationism revisited, Autumn House, 1999, str. 76).

Do tego poglądu Behe doszedł głównie po przeczytaniu książki pt. Evolution. A Theory in Crisis, nowozelandzkiego lekarza i genetyka, Michaela Dentona. Odtąd Behe stał się czołowym krytykiem darwinistycznego poglądu, według którego życie jest rezultatem niekontrolowanego, nie-przewidzianego naturalnego procesu. Pomimo powszechnej akceptacji, jaką cieszy się ewolucja, autor wskazuje, że "nigdy nie było spotkania, książki czy artykułu na temat szczegółów ewolucji złożonych systemów biochemicznych".

Swe założenia Behe nazywa koncepcją niemożliwej do zmiany złożoności. System, którego cechą jest niezmienność i kompleksowość, działa na zasadzie wewnętrznych zależności, aby podtrzymywać pewną ściśle określoną funkcję podstawową. Jeśli z tego procesu wypadnie lub ulegnie zmianie choćby tylko jedna faza, system załamuje się. Jeden krok zmierzający do uproszczenia niezmiennego i kompleksowego systemu kończy się fiaskiem całego systemu.

Behe argumentuje prostymi, przemawiającymi do rozsądku porównaniami. W celu zilustrowania swego założenia posługuje się przykładem pułapki na myszy. Składa się ona ze sprężyny, podstawki, kowadełka, drążka i języczka. Brak jakiejkolwiek części powoduje bezużyteczność całego urządzenia. Nie można także stwierdzić, by każda z części wcześniej spełniała inne funkcje, a po złożeniu wszystkich części powstała pułapka, gdyż wszystkie elementy wymagałyby drastycznej modyfikacji, zanim mogłyby ze sobą współdziałać.

W swej książce Darwin’s Black Box Michael Behe przytacza całą masę przykładów z dziedziny biochemii, dobitnie potwierdzających i unaoczniających ów efekt "pułapki na myszy". Jego wniosek brzmi: niezmienne złożone systemy wymagają planu. Powstały one, ponieważ zostały zaplanowane.

Norman Geisler i Ron Brooks nawiązują do tego stwierdzenia w swej chrześcijańsko umotywowanej argumentacji. Ukształtowane przez wiatr i pogodę Wielki Kanion czy wodospady Niagara są przykładami naturalnych fenomenów, które bezsprzecznie nie zostały uformowane przez inteligencję, tymczasem popiersia prezydentów na górze Mount Rushmore, względnie elektrownia rzeczna, bez wątpienia "wyrażają albo zamierzone przesłanie, albo spełniają zaplanowaną funkcję. Po tym poznajemy, że musiała tu działać inteligencja. Obojętnie, czy widzimy rzeźbę, słowo wypisane na piasku czy też sygnał dymny, momentalnie dostrzegamy, iż wymagały one intelektu, że nie powstały tak sobie same od siebie, a ogół naszych doświadczeń potwierdza to. Odnosi się to do wszystkiego, co się znajduje na naszej Ziemi. Stąd też jest rzeczą jak najbardziej rozsądną, jeśli przyjmiemy, iż tak było w każdym okresie czasu" (Wenn Skeptiker fragen, Dillenburg, 1996).

Dzięki fachowej kompetencji, jaka cechuje poglądy takich naukowców, jak Michael Behe, nie można ich zignorować jako dziwacznych wytworów myślowych sekciarza. Mimo zaciekłej krytyki nie udało się dotąd obalić słuszności podawanych przez niego przykładów. Ataki przeciwko Michaelowi Behe przeniesiono obecnie na inną płaszczyznę. Zaczęto mu zarzucać, iż pragnie "ponownie włączyć Boga do nauki".

Inną ważną postacią ruchu "Intelligent Design" jest profesor prawa, Phillip Johnson (Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley). Znany stał się dzięki nieoczekiwanemu sukcesowi jego książki wydanej w Polsce pod tytułem Sąd nad Darwinem (Darwin on Trial). Kiedy zapytano Johnsona w wywiadzie dla czasopisma Citizen Magazine (nr 1/92), co najdobitniej świadczy przeciwko teorii Darwina, wskazał w swej odpowiedzi na świadectwo skamielin: "Jeśli darwinizm miałby być słuszny, znaleziska skamielin musiałyby dostarczać wielu dowodów na korzyść darwinowskiej ewolucji". I w tym wypadku ogniwa pośrednie byłyby właśnie tym, czego by można było oczekiwać, że zostanie odnalezione. Tymczasem panuje sytuacja wręcz przeciwna. Skamieliny ukazują nagłe pojawianie się gotowych organizmów, a nie stopniowy rozwój z wcześniejszych form. Całokształt istniejących skamielin wskazuje na to, że nie było żadnej ewolucji, twierdzi Johnson.

Nowy ruch antydarwinistyczny spotyka się z krytyką z dwóch stron. Tradycjonaliści w dziedzinie ewolucji zarzucają mu herezję naukową, pomawiając go o to, że usiłuje jedynie ponownie doprowadzić do połączenia nauki z religią, oddalając się w ten sposób jednocześnie od prawdziwego charakteru naukowych badań.

Kreacjoniści także wysuwają zastrzeżenia wobec "Intelligent Design Movement", dotyczące jego wstępnych koncepcji na temat prapoczątków. Ponieważ w zakresie nauki zajmującej się pochodzeniem życia, wśród zwolenników "Intelligent Design Movement" panuje spore zamieszanie. Nie potrafią oni w tej kwestii znaleźć wspólnego mianownika, brak jest jasnych, zrozumiałych koncepcji w stosunku do przyjmowanego przez ewolucjonistów rozwoju życia na przestrzeni miliardów lat. Nie zajmują także stanowiska w kwestii wypowiedzi Biblii. Czyżbyśmy więc mieli do czynienia z planem bez autora planu, glinianym garnkiem bez garncarza? Ruch "Intelligent Design" pozostawia jak dotąd tę zasadniczą kwestię bez odpowiedzi.

Nie wiadomo, w jakim kierunku ruch ten będzie się rozwijać. Znajduje się on bowiem jeszcze w powijakach, uważa Johnson. Dyskusja wewnątrz ruchu toczy się dalej: tutaj spotykają się ludzie, którzy pragną dociec jak wygląda prawda, jak wyglądają fakty. Ich głębokim życzeniem jest dotarcie do prawdy bez względu na to, jaka ona jest.

Opr.   R.H.

Przypisy

Źródło: Na Początku..., maj-czerwiec 2000, nr 5-6 (129-130), s. 147-152. (Oryginał ukazał się w Znakach Czasu 2000, nr 6, s. 10-11. Przedruk za zgodą Redakcji)

Document Actions
« November 2024 »
November
MoTuWeThFrSaSu
123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930