Równouprawnienie kreacjonizmu
Czy postulat równouprawnienia kreacjonizmu np. podczas szkolnych lekcji biologii czy zajęć uniwersyteckich, nie jest zbyt daleko idący?
Postulat równouprawnienia, który rzeczywiście wysuwamy, nie oznacza - jak się niektórym wydaje - że naszym zdaniem obecny wymiar zajęć z biologii należy podzielić na dwa i jedną z tych połówek oddać kreacjonistom. W gruncie rzeczy zagadnienie pochodzenia życia i organizmów żywych zajmuje niewiele miejsca w programie tak szkolnym, jak i uniwersyteckim. Olbrzymia większość rozważań biologicznych pozostaje taka sama niezależnie od tego, jak się rozwiąże problem pochodzenia życia. Postulat równouprawnienia dotyczy więc tylko tego niewielkiego ułamka całego programu zajęć szkolnych czy uniwersyteckich z biologii. Trzeba jednak realistycznie przyznać, że ze względu na słabość struktur kreacjonistycznych, zwłaszcza w Polsce, postulat równouprawnienia nie ma szans realizacji, nawet gdyby istniała zgoda na to ze strony ewolucjonistów (w rzeczywistości ostro oponują, opowiadając się za utrzymaniem swego monopolu). Po prostu jest nas zbyt niewielu, abyśmy mogli taki postulat zrealizować.