Marek Słomka, "Straszenie Darwinem" (2005)
Tygodnik Powszechny, nr 11, 13 marca 2005
Trudno bez zdumienia przyjąć chociażby jej zakończenie, w którym czytamy,
że jako katolicy “nie powinniśmy obawiać się zaangażowania w debatę wokół
teorii ewolucji, gdyż praktycznie każdy jej aspekt jest dostępny dla
niespecjalisty. Katolik mający za sobą dziedzictwo tomizmu jest lepiej
przygotowany do tego zaangażowania niż inni, gdyż problematyka darwinizmu ma
zarówno aspekt filozoficzny, jak i przyrodniczy”.
Dlaczego katolik z dziedzictwem tomizmu miałby być lepiej od innych
przygotowany do debaty o ewolucji? Obawiam się, że w podobnym duchu
rozumowali w XVII wieku krytycy Galileusza, którzy sądzili, iż sama
znajomość Arystotelesa wystarcza do potępienia astronomii kopernikańskiej. Z
kolei w XX wieku podobny styl myślenia musiał być bliski marksistowskim
krytykom genetyki czy cybernetyki, którzy byli przekonani, że wystarczy znać
marksizm, aby odrzucić nowe teorie, nie zadając sobie nawet trudu ich
zgłębiania. Dlatego nawoływanie Johnstona do w gruncie rzeczy
antyintelektualnej postawy, gdy każdego niespecjalistę zachęca się do
występowania w roli eksperta od teorii ewolucji - musi niepokoić.
Więcej niż hipoteza
Pracę Johnstona opublikowało wydawnictwo WAM w ramach ważnego cyklu: “Wiara
i nauka”. Wydane w nim dotychczas książki cenionych za dialog
interdyscyplinarny jezuitów Édouarda Boné czy George’a Coyne’a stanowiły
obiecujący zwiastun promowania dialogu teologii z naukami przyrodniczymi,
który konsekwentnie prowadzi Jan Paweł II. Niestety, najnowsza pozycja
sprowadza ów dialog do poziomu naiwnych publikacji z biblioteki “Dzwonka
Niedzielnego”.
W ósmym rozdziale zatytułowanym “Kościół katolicki a ewolucjonizm” autor
zamieszcza własną interpretację nauczania Jana Pawła II w kwestii ewolucji.
Problem w tym, że ów rozdział dużo więcej mówi o Johnstonie niż... o
nauczaniu Papieża.
W przesłaniu do członków Papieskiej Akademii Nauk z 22 października 1996 r.
Jan Paweł II odrzucił wyłącznie ewolucjonizm ateistyczny, tzn. teorie, które
przyjmując, “że duch jest wytworem sił materii ożywionej (...) są nie do
pogodzenia z prawdą o człowieku. Co więcej, nie są w stanie uzasadnić
godności człowieka”. Całe przesłanie wychodzi jednak daleko poza stanowisko
Piusa XII z encykliki “Humani generis” i stanowi afirmację teorii ewolucji,
m.in. poprzez sformułowanie: “teoria ewolucji jest czymś więcej niż
hipotezą”.
Johnston próbuje jednak podważyć jednoznaczny sens zacytowanego
sformułowania, które w oryginalnej francuskojęzycznej wersji dokumentu
brzmi: “plus qu’une hypothese”. W jego interpretacjach, rozwijanych także
przez innych sympatyków kreacjonizmu antyewolucyjnego, podkreśla się, że
ewolucjonizm jest czymś więcej niż hipotezą przyrodniczą, gdyż istnieją w
nim także składniki logiczne czy metodologiczne. Skutkiem tego - utrzymuje
Johnston - nie należy rozumieć wypowiedzi Papieża jako stwierdzenia, że
wzrósł stopień wiarygodności teorii ewolucji. Można jedynie stwierdzić, że w
teorii ewolucji oprócz hipotetycznych czynników dotyczących zjawisk
biologicznych istnieją jeszcze składniki pozaprzyrodnicze.
Johnston zdaje się nie zauważać, że składowe logiczne czy metodologiczne
pojawiają się w teoriach nie tylko współczesnych, lecz występowały w nauce
zawsze - jeżeli tylko respektowano elementarne związki wynikania logicznego
czy zasadę niesprzeczności. Sugestia, że Papież dostrzega istnienie w
teoriach naukowych składnika spoza dziedziny przyrodniczej, jest równie
niepoważna, jak niepoważne byłoby przypisywać Janowi Pawłowi II wypowiedzi o
kulistości Ziemi. Przecież o tym, że w teoriach przyrodniczych są składniki
logiczne, wiemy równie dobrze jak o tym, iż Ziemia nie jest płaska.
Aby wreszcie zakończyć spory i manipulacje wokół wyrażenia “plus qu’une
hypothese”, kard. Christoph Schönborn skierował ostatnio list do kard.
Josepha Ratzingera, prefekta Kongregacji Nauki Wiary, z prośbą o
jednoznaczną interpretację wypowiedzi Jan Pawła II. Pozostaje nadzieja, że
odpowiedź Watykanu wykluczy możliwość instrumentalnego traktowania tak
istotnego sformułowania.
Dodatkowym argumentem na rzecz tezy, że obecny Papież mocno akcentuje zmianę
stopnia uzasadnienia ewolucjonizmu, jest sposób, w jaki jego przesłanie
odnosi się do nauczania Piusa XII. Streszczając stanowisko wyrażone w
“Humani generis”, Jan Paweł II pisze, że tamta encyklika “uwzględniając stan
badań naukowych swojej epoki (...) uznawała doktrynę »ewolucjonizmu« za
poważną hipotezę, godną rozważenia i pogłębionej refleksji na równi z
hipotezą przeciwną”. Warto zaznaczyć, że stwierdzenie Piusa XII - “na równi
z hipotezą przeciwną” - nie ma żadnego odpowiednika w przesłaniu Jana Pawła
II. Żadne sformułowanie obecnego Papieża nie sugeruje, że koncepcje
kreacjonizmu antyewolucyjnego należy traktować na równi z interpretacjami
ewolucyjnymi. Stało się tak dlatego, że nasza epoka, czyli przełom XX i XXI
wieku, przyniosła wiele odkryć, od genetyki po kosmologię - a Jan Paweł II
uwzględnia ich doniosłość.
Ewolucjonizm i komory gazowe
W przesłaniu do członków Papieskiej Akademii Nauk Papież zwraca uwagę na
zbieżność wyników niezależnie prowadzonych badań, co bezsprzecznie wspiera
argumentację współczesnych ewolucjonistów. Takie dyscypliny, jak
paleontologia, anatomia porównawcza, biogeografia, embriologia, biochemia,
genetyka molekularna i wiele innych, potwierdzają pochodzenie organizmów od
wspólnych przodków. Jakkolwiek intelektualna rewolucja z połowy XIX w. nie
dała odpowiedzi na wszystkie wątpliwości ewolucyjnej interpretacji przyrody,
jednak od czasów Darwina paleontologowie uzupełnili wiele brakujących ogniw
w rozwoju biologicznym. Rozległe badania skamielin świadczących o
istniejących w odległych czasach organizmach prowadzą do wniosku o
sukcesywnej zmienności form życia.
Akcentując wymowę “zbieżności wyników niezależnych badań”, Jan Paweł II
bierze pod uwagę ewolucyjną wizję przyrody, którą przyjmuje się praktycznie
we wszystkich dyscyplinach przyrodniczych. Dzięki biologii molekularnej
realne stało się odtworzenie historii przejawów życia począwszy od
podstawowych mikroorganizmów sprzed 3,5 miliarda lat aż do tych roślin czy
zwierząt, które zwyciężając w walce o byt nie wyginęły w przyrodzie do dziś.
Istnienie wspólnych przodków i możliwość sprecyzowania ich wpływu na relacje
między organizmami uważa się za empiryczny dowód ewolucyjnego charakteru
procesów życiowych.
Dlatego nie można zgodzić się ze stwierdzeniem Johnstona, że “papież okazał
umiar w komentowaniu ubóstwa przyrodniczych argumentów przemawiających na
korzyść jakiegokolwiek mechanizmu makroewolucji”. Owszem, ma rację Johnston
pisząc, iż “stanowisko Magisterium w odniesieniu do ewolucji jest jasne”.
Tyle że odbiega ono zasadniczo od interpretacji przesłania Jana Pawła II,
którą zawiera książka “Did Darwin Get It Right?”.
Problem przede wszystkim w tym, że Johnston znacznie częściej troszczy się o
wierność tradycji arystotelesowsko-tomistycznej niż o nauczanie papieskie.
Wspomnianą tradycję pojmuje na tyle oryginalnie, że nie stroni od prognoz,
które trudno uzasadnić w jakiejkolwiek racjonalnej tradycji. Czytamy np., iż
“jest całkiem prawdopodobne, że w następnym pokoleniu Darwin podzieli los
Marksa i Freuda i znajdzie się na stercie porzuconych XIX-wiecznych
ideologii. Empiryczne świadectwa przeciwko darwinizmowi są tak wymowne, że
zmiana paradygmatu jest nieuchronna. Porzucenie darwinizmu ponownie otworzy
drogę tradycyjnej metafizyce. Filozofowie mogą więc odłożyć na półkę »O
powstawaniu gatunków«, a otworzyć Arystotelesa lub Tomasza z Akwinu. Będzie
to dobry uczynek, z którego każdy skorzysta. Współczesny człowiek nie będzie
więcej zmuszany, by myśleć o sobie jako przypadkowej efemerydzie, która nie
ma w sobie więcej godności niż kamień czy meduza. Biologia zostanie
uwolniona od gorsetu mechanicystycznej filozofii. Co więcej, doktrynie o
stworzeniu, której stłumienie w ostatnich pokoleniach miało fatalny wpływ na
apologetykę chrześcijańską, zostanie przywrócone należne jej miejsce”.
Łączenie ewolucjonizmu z mechanicyzmem jest równie bezpodstawne, jak
bezpodstawne byłoby upatrywanie w komputerach zagrożeń dla humanizmu.
Johnston nie unika jednak powtarzania tez zdumiewających w swoim
radykalizmie, np.: “Trudno przecenić wpływ, jaki teoria Darwina wywarła na
myśl marksistowską, a co za tym idzie - na zbrodnie popełnione i nadal
popełniane przez reżimy marksistowskie”. Zaraz potem czytelnik odnajdzie
stwierdzenie o negatywnym oddziaływaniu Darwina na kapitalizm, aby wreszcie
dotrzeć do sugestii o wpływie ewolucjonizmu na rozwój narodowego socjalizmu.
Wprawdzie Johnston podkreśla, że upatrywanie w teorii ewolucji przyczyny
wybuchu wojny światowej to “oczywiście duże uproszczenie”, ale zarazem tylko
“mały krok dzieli Darwina od komór gazowych i młynów aborcji”.
***
Można ubolewać, że papieska wizja dialogu nauki i wiary nie znalazła żadnego
odbicia w najnowszej publikacji WAM. Przecież tak wiele dla jej rozwinięcia
uczynili amerykańscy jezuici z Obserwatorium Watykańskiego, jak i z
Georgetown. Wśród polskich autorów nowe szlaki przecierali ks. Kazimierz
Kłósak i ks. Kazimierz Kloskowski. Kilka książek ks. Michała Hellera,
przygotowanych we współpracy z Ośrodkiem Teologii i Nauk Przyrodniczych w
Berkeley oraz Obserwatorium Watykańskim, przetłumaczono na angielski,
wywołując żywe zainteresowanie recenzentów i czytelników, zarówno wśród
filozofów, jak i przyrodników. Obecnie Catholic University of America Press
kończy edycję angielskiego przekładu pracy abp. Józefa Życińskiego “Bóg i
ewolucja. Podstawowe zagadnienia ewolucjonizmu chrześcijańskiego”.
Pozostaje żywić nadzieję, że WAM zrehabilituje się za niefortunną wpadkę i
opublikuje pozycje, w których głos papieski i myśl chrześcijańska są
widoczne wyraźniej niż u Johnstona. Formą rekompensaty byłoby np. polskie
tłumaczenie wydanej niedawno książki Alistera McGratha “Dawkins’ God. Genes,
Memes, and the Meaning of Life”.
Natomiast książką Johnstona będzie można - niestety - jeszcze długo straszyć
czytelnika.
GEORGE SIM JOHNSTON, “CZY DARWIN MIAŁ RACJĘ? KATOLICY A TEORIA EWOLUCJI”,
przeł. Joanna Kaliszczyk, Kraków 2005, wydawnictwo WAM
Ks. dr Marek Słomka (ur. 1971) jest sekretarzem metropolity lubelskiego
oraz wykładowcą filozofii przyrody na KUL. Pośród jego naukowych
zainteresowań są zagadnienia relacji nauki i wiary oraz problematyka
ewolucjonizmu chrześcijańskiego. Niedawno opublikował książkę “Ewolucjonizm
chrześcijański o pochodzeniu człowieka” (Lublin 2004).
Teoria ewolucji i nauczanie Kościoła |
Od czasów św. Augustyna istniała w
Kościele tradycja, która pozytywnie oceniała możliwość pogodzenia myśli
chrześcijańskiej z ewolucyjną wizją przyrody. W XIX wieku, bezpośrednio
po śmierci Darwina, wielu teologów łączyło wiarę w Boga z
ewolucjonizmem. Twierdzili, że Bóg objawia Swą moc stwórczą w
ewolucyjnych przemianach; nie ma mowy o konflikcie między Księgą
Przyrody i Księgą Pisma, jeżeli tylko poprawnie rozumie się różnice
języków, w jakich napisano obie Księgi. Problemy z nieumiejętnością odczytania Biblii powróciły w początkach XX wieku. W USA protestanccy sympatycy fundamentalizmu biblijnego zaczęli wtedy opracowywać serię wydawniczą “The Fundamentals”. Cykl zawierał wiele słusznych tez, które były wyrazem troski o obecność chrześcijaństwa w kulturze współczesnej. Równocześnie jednak utrzymywano, że Pismo Święte należy rozumieć dosłownie, tzn. bez odniesienia do kontekstu kulturowego epoki oraz bez uwzględnienia różnorodnych gatunków literackich. Szczególny sprzeciw fundamentalistów budziła teoria ewolucji. Kiedy niektórzy z jej popularyzatorów mówili o wpisanym w naturę ludzką nieuniknionym prawie pięści i kłów, wiele ośrodków chrześcijańskich uprawiało naiwną krytykę darwinizmu jako konieczny warunek obrony humanizmu. Lekceważąc zasady interpretowania tekstów biblijnych, znane zresztą już w czasach Galileusza, próbowano szukać w Piśmie Świętym rozstrzygnięcia problemów przyrodniczych. Tak powstały różne odmiany kreacjonizmu antyewolucyjnego, który utrzymuje, że stworzenie wszystkich rzeczy nastąpiło w ciągu sześciu dni, uniwersalny potop drastycznie zmienił cechy charakterystyczne większości ziemskich procesów, a rozproszenie wieży Babel zapoczątkowało nagłe zróżnicowanie języków oraz inne dystynkcje kulturowe. Następstwem przyjęcia tych tez był głęboki konflikt między przyrodniczą i biblijną wizją świata. Na bezpodstawność takiego konfliktu wskazał w 1950 r. Pius XII. W encyklice “Humani generis” podkreślił, że - przy zachowaniu respektu dla pewnych niezmiennych prawd - nie ma sprzeczności między biologiczną teorią ewolucji i teologiczną wizją człowieka oraz jego pochodzenia. Dokument orzekał, że doktryna ewolucjonizmu powinna być traktowana jako poważna hipoteza i trzeba ją rozważać z taką samą wnikliwością, z jaką podchodzi się do tłumaczeń nieewolucyjnych. Pius XII przedstawił także metodologiczne zastrzeżenia. Z jednej strony, teorii ewolucji nie należy traktować jako absolutnie pewnej, lecz trzeba ją poddawać ocenie z punktu widzenia nowych odkryć nauki. Z drugiej strony, w ewolucyjnej interpretacji zachować należy otwartość na źródła objawione. Pius XII nie bronił jednak literalistycznego pojmowania tekstów biblijnych. Dzięki temu tradycji katolickiej obce były radykalne tezy amerykańskich fundamentalistów. Do przezwyciężania uproszczonych interpretacji Pisma Świętego wzywał również Jan Paweł II na sesji plenarnej Papieskiej Akademii Nauk 31 października 1992 r. Nawiązując do prac powołanej 11 lat wcześniej komisji do ponownego zbadania sprawy Galileusza, Papież podkreślił, że nowa nauka, jej metody oraz prawo wolności poszukiwań skłaniają teologów do rewizji kryteriów odczytywania Biblii. Co więcej, uważnego przestrzegania domaga się zasada autonomii poszczególnych dziedzin poznania, z których każda winna precyzyjnie określać kompetencje, metody i rzeczywistą doniosłość swoich twierdzeń. Zarówno nauki przyrodnicze, jak i otwarta na transcendencję refleksja humanistyczna powinny uzupełniać się w poznawaniu wielorakich aspektów tej samej rzeczywistości. Szczególnie ważnym dokumentem dotyczącym stanowiska Kościoła wobec teorii doboru naturalnego jest przesłanie Jana Pawła II do Papieskiej Akademii Nauk z 22 października 1996 r. Uwzględniając rozwój dyscyplin przyrodniczych od czasu “Humani generis”, Papież pisał: “(...) nowe zdobycze nauki każą nam uznać, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą. Zwraca uwagę fakt, że teoria ta zyskiwała stopniowo coraz większe uznanie naukowców w związku z kolejnymi odkryciami dokonywanymi w różnych dziedzinach nauki. Zbieżność wyników niezależnych badań - bynajmniej nie zamierzona i nie prowokowana - sama w sobie stanowi znaczący argument na poparcie tej teorii”. |