O Teilhardzie
Gdy się rozmawia z ewolucjonistą, który wyznaje religię, to ma się niejednokrotnie wrażenie, że cierpi na "teofobię" podobną do "agorafobii", "klaustrofobii" itp. Boi się formalnie bliskości Boga; chce Go odsunąć poza krańce świata pod pozorem, by Go nie zajmować rzeczami świata! Zapomina, że sam Chrystus powiedział: "Ojciec mój aż dotąd działa, i Ja działam" (Jan 5, 17), a św. Paweł uroczyście wobec areopagu ateńskiego oświadczył: "W nim [Bogu] żyjemy, ruszamy się i istniejemy" (Dz. Ap. 17, 28).
Tego samego uczy filozofia. Ewolucjoniści, o których mowa, nie przemyśleli do końca swych poglądów.
Wzmianka o Teilhard de Chardin, jaką wyżej uczyniłem, nasuwa mi na myśl dyskusję, jaką z nim miałem w Paryżu w roku 1934. Zapytałem go mianowicie wtedy o argument, zdaniem jego, "najbardziej przekonywujący" za transformizmem. On z właściwą sobie porywczością wykrzyknął: "Argument? Przecież wszyscy przyjmują transformizm!" Racją więc, dla której miałem się opowiedzieć za transformizmem, miała być opinia publiczna (consensus hominum). Niestety, tego rodzaju kryterium nie może być dla nas miarodajnym przewodnikiem w nauce. Tutaj obowiązuje "lex Thomea" (prawo Tomaszowe): "Nisi tetigero, non credam — nie uwierzę, dopóki sam nie dotknę". Sąd jednego człowieka może mieć w nauce większe znaczenie niż sąd całego świata. Tak było w przypadku Kopernika, Galileusza, Newtona i w ogóle wszystkich tych, co na jakimś odcinku wnieśli i wnoszą do nauki nową prawdę, nowy przyczynek.
Co zaś dotyczy "opinii publicznej", to wiemy, że ona bywa często wyrazem braku osobistej myśli i wysiłku umysłowego, oportunizmu i mody. Tak, mody. Bo "jak w ubiorze, tak i biologii istnieją mody", zapewnia nas Labbe. "A jest bardzo trudno — dodaje — nie iść za nią" (s. 43, 44). Tego samego zdania jest A. Remane (s. 359). Toteż nawet gdyby za ewolucjonizmem stała "opinia całego świata" (tak w rzeczywistości nie jest — widzieliśmy to wyżej), nie bylibyśmy jeszcze zwolnieni z obowiązku szukania jego naukowego uzasadnienia. Dlatego raz jeszcze z naciskiem powtórzyłem moje pytanie. Wtedy mój rozmówca żywo mi odpowiada: "Przecież wszystkie nauki postępują! Czyżby tylko biologia miała stać ciągle w miejscu?"
Na te słowa osłupiałem. Mój interlokutor mieszał rozpaczliwie dwie rzeczy, tak od siebie różne. I dałem wyraz mojemu wrażeniu w następujących słowach: "Nie mieszajmy ze sobą dwóch zgoła odmiennych rzeczy. Wszystkie nauki postępują co do poznania (quant a la connaissance) — oczywiście! Nauka, która nie miałaby już nic więcej do poznania, przestałaby być nauką! Lecz czy wszystkie nauki postępują co do przedmiotu przez nie badanego? Czy przedmiot mineralogii (minerały), czy przedmiot krystalografii (kryształy), czy przedmiot fizyki (prawa spadania, ciężkości itp.) naprawdę postępują?" Na te słowa Teilhard de Chardin oniemiał. Nie znalazł żadnej odpowiedzi... I po długim milczeniu przeszliśmy do rozmowy o pogodzie. Nie znalazłem u niego żadnego dowodu za ewolucjonizmem. Nie znalazłem go również w jego pismach. On zawsze przystępuje do omawiania ewolucjonizmu z wiarą, wiarą żywą, płomienną, natchnioną, wiarą jasnowidza. Czyni do niej aluzję w jednym ze swoich listów. "Czuję dobrze — pisze tamże — że badania Ziemi nie przynoszą same przez się żadnego światła, nie pozwalają znaleźć żadnego rozwiązania problemów najbardziej zasadniczych życia. Mam wrażenie, że się kręcę około olbrzymiego zagadnienia bez możności wejścia w nie. Im więcej ten problem rośnie w moich oczach, tym jaśniej widzę, że jego rozwiązania nie należy szukać gdzie indziej jak tylko w wierze, hen daleko poza granicami, do których sięga jakiekolwiek doświadczenie" (1923-1955, s. 31).
M. Barthelemy-Madaule ma zupełną słuszność, gdy pisze: "Gdy Teilhard powierza się intuicji św. ewolucji, nie daje na nią dowodów naukowych, lecz i nie oszukuje. Ma u niego miejsce przeżycie duchowe" (1963).
Na tym to przeżyciu — zauważa słusznie prof. O. Alberti — opiera się widocznie Teilhard de Chardin, gdy wyposaża ewolucjonizm w "oczywistość wyższą nad wszelkie dowody" (1969, s. 149) i czyni z niego — dodajmy — "warunek bezwzględny" racjonalności "jakichkolwiek teorii, hipotez i systemów" (Teilhard 1955, 149, 242). Nawet gorliwy transformista, Nogar, czuje się zmuszonym wyznać, że twierdzenie Teilharda de Chardin jest sprzeczne zarówno "z nauką ścisłą, jak i z filozofią" (1965, s. 210).
Paweł Siwek
Przypisy
Źródło: Na Początku..., marzec-kwiecień 2000, nr 3-4 (127-128), s. 79-81. Fragment książki: Paweł Siwek, Ewolucjonizm w świetle nauki, Veritas, Londyn 1973, s. 116-118.