Mieczysław Pajewski, "Ewolucja biologów, a ewolucja teistycznych ewolucjonistów" (Kreacjonizm 3) (2004)
"Duch Czasów" 2004, nr 4, s. 15-16.
s. 15
Kreacjonizm (3)
Mieczysław Pajewski
Ewolucja biologów a ewolucja teistycznych ewolucjonistów
Powszechnie pod wpływem propagandy ewolucyjnej sądzi się, że kreacjonizm to przeżytek dawnych wieków, to sposób widzenia, jak powstał świat. z czasów, gdy nie było nauki, gdy religia była głównym źródłem myślowego panowania nad światem. Ewolucjonizm zaś miałby być nowoczesnym, nie wywodzącym się z religii, ale z nauki sposobem rozumienia świata. To potoczne mniemanie uznali za oczywiste autorzy Podstaw ewolucjonizmu, Jacek Balerstet i Karol Sabath. Książka, o czym informuje podtytuł, ma być pomocą dla uczniów liceów, kandydatów na akademie medyczne i uniwersytety. Autorzy snują w niej takie, wyssane całkowicie z palca, dywagacje:
Przez prawie całe dzieje człowieka obraz postrzeganego świata wypływał z mistyczno-religijnego sposobu interpretacji rzeczywistości. Nic dziwnego zatem, że we wszystkich kręgach kulturowych pierwotnym poglądem na powstanie i rozwój życia był kreacjonizm.
[Jacek Balerstet, Karol Sabath, Podstawy ewolucjonizmu. Książka pomocnicza dla uczniów liceów (kandydatów na akademie medyczne i uniwersytety), Wydawnictwo Operon, Rumia 2001, s. 133.]
Czy autorzy badali te "wszystkie kręgi kulturowe"? Nie. Oni tę tezę wyprowadzili z własnej głowy. No, bo wiadomo, że kiedyś nauki nie było, a była religia. A co to jest religia, to oni wiedzą, bo chodzili kiedyś (a może i nadal chodzą) do kościoła, a w młodości na lekcje religii. A z "wiedzą" wyniesioną z lekcji religii, łatwo już powiedzieć, że we wszystkich kręgach kulturowych panował kreacjonizm.
Jak pisałem w ostatnim odcinku - jest to całkowita nieprawda. Nie wszystkie religie mają charakter kreacjonistyczny, tylko te, które dziś nazywamy Abrahamowymi (tj. judaizm, chrześcijaństwo i islam). Religie Wschodu, równie stare, a niektóre nawet starsze, miały i mają charakter ewolucyjny. Co więcej, na Bliskim Wschodzie, gdzie ukształtowała się religia Abrahama i jego następców, istniały obie te formy - ewolucjonizm w Egipcie i kreacjonizm (katastrofizm) w Mezopotamii. Nie jest prawda, że ewolucjonizm wywodzi się z nauki, a kreacjonizm z religii. Oba te światopoglądy wywodzą się z religii.
Nie jest też prawdą, że ewolucjonizm powstał niedawno, w czasach nowożytnych, a kreacjonizm jest zamierzchłym sposobem rozumienia świata. Oba te sposoby rozumienia świata mają starożytne, antyczne pochodzenie. Jacek Balerstet i Karol Sabath uczą bajek kandydatów na akademie medyczne i uniwersytety.
Mit współczesnego i naukowego pochodzenia ewolucjonizmu szczególnie gorliwie propagują tzw. teistyczni ewolucjoniści. Pisałem w pierwszym odcinku, że istnieją tylko dwie podstawowe (choć w różnych odmianach) wizje pochodzenia rzeczywistości: kreacjonizm i ewolucjonizm. Od półtora wieku istnieje jednak pokaźna grupa myślicieli, zdecydowaną większość z nich stanowią duchowni rozmaitych wyznań,
s. 16
głównie katolickiego, choć nie tylko, którzy starają się znaleźć "trzecią drogę", coś pośredniego między ewolucjonizmem a kreacjonizmem. Niektórzy z nich używają nawet terminu "kreacjonizm ewolucyjny" (por. tytuł książek katolickich autorów, polskiego: Józef Marceli Dołęga, Kreacjonizm i ewolucjonizm. Ewolucyjny model kreacjonizmu a problem hominizacji, Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1988, oraz francuskich: Christian Montenat, Luc Plateaux, Pascal Roux, Odkrywanie stworzenia w ewolucji, "W Drodze", Poznań 1993).
Oczywiście, jak ktoś chce, może mówić o kreacjonizmie ewolucyjnym. Każdy ma prawo używać słów w dowolnym znaczeniu. Problem w tym, że słowa takie jak "kreacjonizm" i "ewolucjonizm" funkcjonują od dawna i mają już ugruntowane znaczenia. Wydano setki, jeśli nie tysiące książek i dziesiątki tysięcy mniejszych publikacji, w których albo z pozycji kreacjonistycznych krytykuje się ewolucjonizm, albo z pozycji ewolucjonistycznych krytykuje się kreacjonizm. W tych tysiącach publikacji przeciwstawia się sobie obie te postawy. Jak więc należy ocenić wprowadzanie terminologii łączącej te przeciwstawne stanowiska, jeśli nie próbą wprowadzenia zamieszania pojęciowego, żeby "łowić ryby w mętnej wodzie"?
Istnieje neutralna, informatywna i nie wprowadzająca nikogo w błąd terminologia. Poglądy zwolenników "trzeciej drogi" to po prostu teistyczny ewolucjonizm. Ewolucjonizm, bo jego zwolennicy opowiadają się za tezą o istnieniu ewolucji (opowiadają się werbalnie - jak zobaczymy, biologowie nie o takim ewolucjonizmie mówią). Teistyczny, bo wierząc w ewolucję, wierzą zarazem w Boga (jakiego Boga, czy chrześcijańskiego, też zobaczymy w jednym z przyszłych odcinków). Teistyczni ewolucjoniści mówią, że wierzą w stworzenia świata przez Boga, ale wierzą też, że ewolucja była metodą stwarzania, jaką Bóg sobie wybrał na początku świata. Na pierwszy rzut, co w takiej koncepcji może być złego? Wygląda, że wszystko jest w porządku. Ale przyjrzyjmy się jej bliżej.
Ewolucjoniści mówią, że nowe formy życia powstają wskutek tego, że potomstwo nieznacznie różni się od swoich rodziców. Zmiany te są przypadkowe, co znaczy, że nie pojawiają się, by spełnić jakiś wymóg, jakąś potrzebę. Wiele, prawdopodobnie większość zmian, jest negatywnych, dużo jest neutralnych, ale od czasu do czasu - mówią ewolucjoniści - jakaś zmiana powoduje, że nowy osobnik ma przewagę nad innymi osobnikami swego gatunku: a to dłużej żyje (bo ma lepsze mięśnie, mocniejsze pazury, silniejsze zęby lub skuteczniejszą barwę ochronną itp.), a to jest bardziej płodny (np. bardziej podoba się samicom). W gruncie rzeczy chodzi o to, by spłodzić więcej potomstwa, a dłuższe życie tylko wtedy z ewolucyjnego punktu widzenia jest coś warte, jeśli prowadzi do płodzenia większej liczby potomstwa. Ale jeśli tak, to jaka jest rola Boga w tym wszystkim? Do czego jest tu Bóg potrzebny? Biologowie odpowiadają: do niczego. Co więcej, teorię ewolucji właśnie po to wymyślono, żeby wreszcie biologowie przestali odwoływać się do Boga.
Darwin sam przyznawał, że jego główny cel miał charakter antyreligijny, dokładniej: antykreacjonistyczny, a cel naukowy (dobór naturalny) był mniej ważny, a przynajmniej Darwin wymieniał go na drugim miejscu:
(...) muszę jednak przyznać, że w pierwszych wydaniach mojego "Powstawania gatunków" prawdopodobnie przeceniłem działanie doboru naturalnego, czyli zasady przeżywania osobników najbardziej przystosowanych. (...) Na moje usprawiedliwienie niech mi wolno będzie wyjaśnić, że chodziło mi o dwa różne cele: po pierwsze, o wykazanie, że gatunki nie zostały stworzone oddzielnie, i po drugie, że dobór naturalny był głównym czynnikiem zmienności, jakkolwiek duże znaczenie miało tu także oddziaływanie dziedzicznych skutków przyzwyczajeń oraz w mniejszym stopniu bezpośrednie oddziaływanie otaczających warunków środowiska. (...) Niejedni z tych, którzy przyjmują zasadę ewolucji, ale odrzucają dobór naturalny, zdają się zapominać, krytykując moje dzieło, iż miałem w nim na widoku dwa wyżej wymienione cele. Jeśli tedy zbłądziłem, to nie dlatego że przypisywałem doborowi naturalnemu ogromne znaczenie, lecz, co jest w zasadzie możliwe, przeceniając jego rolę. Mam jednak nadzieję, że przynajmniej pomogłem do odrzucenia dogmatu o oddzielnych aktach stworzenia.
[Karol Darwin, O pochodzeniu człowieka. Dzieła wybrane, tom IV, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1959, s. 117-118.]
Teistyczni ewolucjoniści mówią o ewolucji, za którą kryje się Bóg. Biologowie mówią o ewolucji, w której Bóg jest niepotrzebny. Teistyczni ewolucjoniści nie mówią więc o tej samej ewolucji, o której mówią biologowie. W przyszłym odcinku zobaczymy, że nie mówią też o tym samym Bogu, o którym mówi chrześcijaństwo.
Mieczysław Pajewski