Uczeni heretycy Napisane pod wpływem internetowej dyskusji z prof. Mieczysławem Pajewskim.
Nowoczesna metodologia nauki zaleca lekceważenie faktów przy tworzeniu nowych, szczególnie wielkich teorii naukowych. Przełomy naukowe miały powstawać wbrew obserwacjom i doświadczeniom, a nie — jak drzewiej sądzono — dzięki gromadzeniu danych, pozwalających na postawienie i testowanie alternatywnych hipotez. To zalecenie musi bulwersować szeregowego wyrobnika nauk przyrodniczych, dyscyplinowanego przez redaktorów i recenzentów wydawnictw naukowych, rutynowo odmawiających publikacji prac nie popartych przekonującymi danymi. Tymczasem okazuje się, że trudno odnaleźć w dziele Kopernika obserwacje lub inne fakty, które by przeczyły geocentryzmowi. Nie znalazł też on dowodów, że Ziemia istotnie pozostaje w ruchu. Nie dość tego. Zgodnie z ówczesnym stanem wiedzy znane były powszechnie fakty, dowodzące fałszywości założeń Kopernika. Przede wszystkim, każdy do dziś może zobaczyć na własne oczy, że to Słońce się porusza po nieboskłonie. Wówczas wiadomym było, że gdyby Ziemia się obracała, jak zakładał Kopernik, to przedmioty powinny by spadać znacznie dalej od miejsca, w którym zostały zrzucone, gdyż w czasie opadania Ziemia obróciłaby się o pewien kąt. Ponadto na wirującej Ziemi ludzie musieliby cały czas kurczowo trzymać się zamocowanych przedmiotów, jak na karuzeli. Do tych powszechnie znanych faktów astronomowie dorzucali naukowe obserwacje, że przecież nie stwierdza się zjawiska paralaksy gwiazd, które powinno wystąpić, jeśli to Ziemia pędzi w kosmosie dookoła Słońca. Nadto przy założonej w dziele Kopernika odległości Ziemi do gwiazd, musiałyby one być większymi od Słońca, co wydawało się wówczas jawnym absurdem.
Oczywiście, wszystkie te fakty, wskazujące na sprzeczność teorii Kopernika z empirią, ustąpiły dzięki postępowi nauki w ciągu 200 lat. Nie zmienia to faktu, że Mikołaj Kopernik opracował alternatywną astronomię wbrew zdrowemu rozsądkowi i nauce. Jak to było możliwe? Nie chodzi o to, "kto mu na to pozwolił", tylko dlaczego zdecydował się na ten sprzeczny z rozumem, a przecież ogromny wysiłek? Filozofowie postulują, że przyczyną targnięcia się Kopernika na system ptolemejski był wpływ neoplatońskiej filozofii. Niełatwo można powiązać heroiczne wysiłki praktykującego przyrodnika z obstrukcją systemu filozoficznego. Sądzę, że ten być może częściowo prawdziwy związek nauki i filozofii nie mógł odegrać decydującej roli w powstaniu dzieła Kopernika. Musiały to być przyczyny ściśle związane z ponadczasowym posłannictwem uczonych, czyli dążeniem do coraz lepszego zrozumienia i opisania świata.
Prawdopodobną pierwotną przyczyną rewolty Kopernika było wykształcenie. Kopernik był doskonale przygotowany do roli krytyka nauki. Ziarno sceptycyzmu zasiał u pojętnego studenta Wojciech z Brudzewa podczas wykładów z astronomii na Akademii Krakowskiej. Mistrz Wojciech miał wykazać wszystkie możliwe niekonsekwencje systemu Ptolemeusza i na dodatek wskazywał kierunek ewentualnych poszukiwań. Dzięki swej gruntownej wiedzy zdobył Kopernik głębokie przekonanie, że system geocentryczny jest zbyt skomplikowany, niewybaczalnie niekonsekwentny i przez to jest prawdopodobnie fałszywy. Wiara ta była na tyle silna, że nie odstręczały go od niej nawet przeczące jego teorii fakty z dziedziny fizyki i astronomii. Podjął dzieło sprawdzenia alternatywy i uzyskał co najmniej system prostszy, a przede wszystkim konsekwentny w stosowaniu przyjętych zasad i założeń. Uzyskał bardziej dokładny kalendarz i precyzyjniejsze tablice astronomiczne — narzędzia opisujące obserwowane zjawiska przyrodnicze i znajdujące ważne praktyczne zastosowania w życiu ludzi. Miał więc podstawy racjonalne, by wierzyć w słuszność nowego systemu. Jako prawdziwy badacz nie mógł jednak być do końca przekonany, że prostota i konsekwencja teorii wystarczy, by przeważyć szalę wypełnioną faktami pozostającymi z nią w sprzeczności. Dlatego pozostaje w przeświadczeniu, że nawet jeśli współczesna wiedza każe nam sądzić inaczej, to sam Kopernik był pewien, że jego dzieło zawiera dostateczne dowody ruchu Ziemi. Był też świadom przyczyn swego wkroczenia na niebezpieczną drogę rewolucji naukowej. Jakże bowiem inaczej można wyjaśnić słowa dedykacji De revolutionibus skierowane do papieża Pawła III:
Lecz Twoja Świątobliwość może nie tyle dziwić się będzie, że wyniki tej żmudnej pracy odważyłem się ogłosić (...), lecz raczej zechce się ode mnie dowiedzieć, skąd mi to przyszło do głowy, że wbrew przyjętemu zdaniu matematyków i niemal powszechnemu przekonaniu miałem odwagę wyobrazić sobie jakiś ruch Ziemi.
Dokumentacji powyższych spostrzeżeń należałoby szukać u samego autora heliocentrycznej teorii. Celem tych uwag jest zaprotestowanie przeciwko twierdzeniu, jakoby wielkie odkrycia powstawały wbrew faktom, a geniusz uczonych miałby polegać na tym, że formułują teorie wbrew faktom, a potem "reszta" naukowego świata męczy się z dopasowaniem niewygodnych faktów do wydumanej teorii.
Kopernik nie wierzył, że Bóg mógł stworzyć świat nielogiczny, w którym wyjaśnienie zjawisk przyrody wymagało używania sztubackich wykrętów, jak to miało miejsce w teorii Ptolemeusza. Szukał „chwały Pana w jego dziełach”, znalazł ją i udokumentował. Wiara w geniusz boski mogła być ważnym argumentem dla wiary w słuszność dzieła. Może dlatego wiary w nowy system nie zdołały zachwiać liczne, sprzeczne z nim fakty.
Również Karol Darwin opracował swą teorię ewolucji wbrew znanym faktom i oczekiwał, że wkrótce sprzeczność teorii z empirią zostanie usunięta. Jego motywacja była jednak odmienna: w głębi duszy zgodził się ze słynnym stwierdzeniem Laplace'a w kwestii Boga: "Ta hipoteza nie była mi potrzebna" w odniesieniu do żywych organizmów. Z punktu widzenia Kościoła obaj byli heretykami, gdyż wystąpili przeciwko stanowisku Kościoła. Tyle, że Kopernik z powodu wiary w doskonałość Boga, Darwin — bo w niego nie wierzył. Teoria Kopernika została pozytywnie zweryfikowana, a teoria Darwina — wręcz przeciwnie. Powstaje interesująca kwestia: czy to przypadek, czy może wiara w Boga służy odkrywaniu prawdy o świecie?
Eugeniusz Moczydłowski, Życiorys
Urodzony 8 września 1949 r. w Czyżewie, woj. podlaskie. W 1956 r. z rodzicami przeprowadza się do Wołomina. W 1968 r. zdaje maturę w Technikum Mechanicznym nr 1 w Warszawie i rozpoczyna studia na Politechnice Warszawskiej. Od 1965 r. działa w harcerskiej drużynie żeglarskiej, a od 1968 r. w Warszawskim Yacht-Clubie ZSP.
W 1972 r. wypływa na jachcie "Konstanty Maciejewicz" w roczny rejs dookoła Ameryki Południowej. W 1974 uzyskuje dyplom na PW i rozpoczyna pracę jako asystent Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie. W 1975 r. wypływa w ponadroczną wyprawę do obu Ameryk na jachcie "Gedania". Wyprawa ta zbliża się na 70 mil morskich do północnego magnetycznego bieguna Ziemi i jako pierwszy polski statek przekracza południowy krąg polarny i żegluje po wodach Antarktyki. Po powrocie z wyprawy podejmuje pracę w Zakładzie Badań Polarnych Instytutu Ekologii Polskiej Akademii Nauk. Uczestniczy w przygotowaniach do budowy Stacji Antarktycznej PAN im. Henryka Arctowskiego. Organizuje wyprawy antarktyczne PAN.
W 1977/78 prowadzi badania kryla na trawlerach w okolicach Georgii Południowej i Południowych Orkneyów. W latach 1979-1981 jest kierownikiem grupy zimującej IV Wyprawy Antarktycznej PAN na wyspie Króla Jerzego. Zebrane materiały kwituje obroną pracy doktorskiej w 1983 r. w Instytucie Ekologii PAN. W tymże roku kończy własnoręczną budowę jachtu "Virca" i wypływa w transatlantycki rejs. Na trasie Lizbona, Wyspy Kanaryjskie, Barbados, Wyspy Dziewicze, Floryda żegluje samotnie. W czerwcu 1984 r. wraca do kraju i podejmuje pracę jako adiunkt w Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku. W 1986 roku uczestniczy w wyprawie naukowej na Spitsbergen. W 1994 r. kończy karierę akademicką. Od 1990 prowadzi firmę handlową. Od 1997 roku jest Przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Kreacjonistycznego. Żonaty z Ewą Wesołowską, dwoje dzieci.
Eugeniusz Moczydłowski
Przypisy
** Napisane pod wpływem internetowej dyskusji z prof. Mieczysławem Pajewskim.
Źródło: Na Początku..., marzec-kwiecień 2000, nr 3-4 (127-128), s. 109-113.