Filozoficzna natura sporu ewolucjonizm-kreacjonizm. Refleksje po lekturze tekstu Phillipa E. Johnsona
Kontrowersja ewolucjonizm-kreacjonizm z pozoru ma charakter przyrodniczy. Podstawowe twierdzenia obu rywalizujących koncepcji dotyczą świata przedmiotów, dotyczą pochodzenia życia i jego rozmaitych form. Phillip E. Johnson przekonuje jednak, ze spór ten dotyczy ogólnej filozoficznej wizji rzeczywistości i natury nauki. Wypowiada też zaskakującą dla laika, ale dobrze uzasadnioną tezę, że podstawowe poparcie teoria ewolucji czerpie nie z empirii, ale ze swojego filozoficznego, materialistyczno-naturalistycznego zaplecza. [1] Johnson idzie więc w tym samym kierunku, co ja w swojej książce [2], gdy próbowałem wyjaśnić, dlaczego tak rzadkie są merytoryczne dyskusje między kreacjonistami i ewolucjonistami. Dla kogoś niezorientowanego wydawałoby się czymś oczywistym, że jeśli kreacjoniści i ewolucjoniści dążą do prawdy na temat pochodzenia życia i jego form, powinni spokojnie rozważyć wszystkie za i przeciw. Tymczasem jeśli dochodzi między nimi do dyskusji, to z reguły przybiera ona postać "odsądzania od czci i wiary". Według ewolucjonistów kreacjoniści są pseudonaukowcami motywowanymi przez ideologiczne i religijne poglądy. Kreacjoniści jako słabsi i liczebnie, i pod względem wpływów "nie pozwalają sobie" aż na tak radykalne przekreślanie przeciwnika, ale i po ich stronie można zanotować ostre, choć nie tak liczne jak u ewolucjonistów, wypowiedzi. [3]
To dziwne zjawisko braku merytorycznej dyskusji próbowałem wyjaśniać [4] tzw. relacją niewspółmierności, jaka istnieje między obiema zwalczającymi się koncepcjami. Niewspółmierność jest terminem z filozofii nauki i odnosi się do takiej relacji między rywalizującymi ujęciami, koncepcjami czy teoriami, że stają się one do pewnego stopnia nieporównywalne, a nawet do pewnego stopnia nieprzetłumaczalne. [5] Antagoniści po obu stronach, widząc niewspółmierność rywalizującej koncepcji, odrzucają ją całkowicie uznając, że nie zasługuje ona na merytoryczną dyskusję.
Teza Johnsona, że istota omawianego sporu dotyczy podstawowych filozoficznych i światopoglądowych spraw, nie przekreśla mojej odpowiedzi. Uwypukla jej część, dotyczącą metodologicznej i ontologicznej niewspółmierność.
Dla żadnego współczesnego filozofa nauki nie ulega wątpliwości, że uczeni nie mogą funkcjonować bez jakiegoś filozoficznego zaplecza, bez wstępnego rozumienia zarówno natury rzeczywistości, jak i natury uprawianej przez siebie nauki. Istnienie filozoficznych założeń, także materialistyczno-naturalistycznych, nie może więc być uznane za coś nagannego. Ale jak to często bywa ze wstępnymi założeniami, ich istnienie nie musi być i często nie jest — przynajmniej wyraźnie — uświadamiane. Uczonym niejednokrotnie wydaje się, że dalecy są od filozofii, że działają w sferze "faktów i logiki". Oto przykład, jeden z wielu, jak darwiniści nieświadomie zakładają, iż nie dysponują niczym więcej, jak tylko doborem naturalnym, będącym "ślepym zegarmistrzem" w sensie sprecyzowanym przez Richarda Dawkinsa: [6]
Większość struktur biologicznych ma ewolucyjną plastyczność, która umożliwia alternatywne funkcje. Termin "preadaptacja" dotyczy struktury, która ewoluowała w jednym kontekście i dostosowała się także do innej funkcji. Pojęcie to nie pociąga, że struktura ta jakoś ewoluuje przewidując swoje przyszłe zastosowanie. Dobór naturalny nie może przewidywać przyszłości i może jedynie ulepszać jakąś strukturę w kontekście jej obecnej użyteczności. Lekkie siateczkowate kości ptaków (patrz Rys. 1.6 [tu niereprodukowany]) są homologiczne wobec kości związanego z ziemią przodka ptaków. Jednak siateczkowate kości nie mogły ewoluować u przodków jako przystosowanie do przyszłych lotów. Jeśli lekkie kości poprzedzały zdolności do lotu, na co wyraźnie wskazuje zapis kopalny, to musiały one pełnić jakąś funkcję na ziemi. Prawdopodobnymi przodkami ptaków były ruchliwe dwunożne dinozaury, które także korzystałyby z lekkiego szkieletu. Być może skrzydłopodobne kończyny przednie i pióra, które zwiększyły powierzchnię tych kończyn, zostały przystosowane do lotu po tym, jak funkcjonowały w jakiejś innej zdolności, takiej jak społeczna prezentacja, na przykład w zalotach. Pierwsze loty mogły być tylko powiększonymi skokami w pościgu za ofiarą lub w ucieczce przed drapieżnikiem. Gdy już lot stał się zaletą, dobór naturalny mógł przemodelować skrzydła i pióra, by lepiej spełniały tę dodatkową funkcję. [7]
Mamy opisany przypadek, który może (powtarzam: może) sugerować wcześniejsze planowanie — pewna linia gadów [8] osiąga wcześniej pewne cechy, będące warunkiem przyszłych lotów. A jednak autorzy eksploatują wszystkie inne możliwości, tylko nie tę. I nie ma dla nich znaczenia, że możliwości te najzwyczajniej w świecie leżą poza zasięgiem empirii, w sferze "takich sobie bajeczek". Jeśli jakaś cecha niezbędna do lotu pojawiła się wcześniej, to musiała być przydatna do czegoś innego (idea preadaptacji). Musiała niezależnie od tego, czy wiemy, do czego była przydatna. Tu wystarczy tylko wyobraźnia, umiejętność tworzenia bajeczek, jak je nazywa Gould, [9] (oprócz wymienionej w cytowanym tekście przydatności do zalotów w literaturze znaleźć można jeszcze pomysły, że "półskrzydła" służyły do łapania owadów i że mogły kontrolować temperaturę ciała, a same pióra mogły pomagać wysiadywać jaja). Musiała ta cecha być do czegoś przydatna, bo jaką mamy alternatywę? Ingerencję Stwórcy? Otóż z logicznego punktu widzenia taka alternatywa istnieje. Możemy dyskutować, czy jest ona płodna metodologicznie (ewolucjoniści uważają, że zamyka ona drogę do dalszych badań naukowych). Ale ewolucjoniści dyskusję taką podejmują niechętnie, bo ich zdaniem sprawa została już dawno rozstrzygnięta, jeszcze przez Darwina. Została rozstrzygnięta przez przyjęcie tezy naturalizmu metodologicznego: w wyjaśnieniach naukowych nie można odwoływać się do ingerencji czynnika nadnaturalnego. Teza naturalizmu metodologicznego ma sens przy pewnych mocnych założeniach ontologicznych — kiedy albo Boga nie ma, albo jeśli jest, to nie działa w bezpośredni sposób.
I to właśnie twierdzenie — Boga albo nie ma, albo nie działa w przyrodzie — jest twardym jądrem ewolucjonizmu. Twarde jądro (jest to termin z metodologii naukowych programów badawczych Imre Lakatosa) to taki zespół twierdzeń, którego uczony, będący zwolennikiem danego programu badawczego, nigdy nie porzuci, nawet w obliczu niezgodnych faktów. Relacja między faktami i teoriami nie jest tak prosta, jak to sobie wyobrażają laicy. ("Fakty są niezgodne z teoriami? To odrzucamy teorie.") Uczeni mają do swojej dyspozycji szereg sposobów neutralizowania niewygodnych faktów. Najczęściej modyfikuje się teorię, dołącza się jakąś nową hipotezę, zmienia znaczenie używanych słów itd. Nie ma prostej recepty na obalenie twardego jądra. Historia nauki pokazuje, że przypadki, gdy jakiś uczony o ustalonej renomie porzucił utrzymywane wcześniej twarde jądro, są niezwykle rzadkie. Mimo tego notuje się jednak zmiany całych programów badawczych, razem z ich twardymi jądrami. Jest tak wtedy, gdy nowy program badawczy uzyskuje rosnącą aprobatę wśród młodych adeptów nauki.
Kazimierz Jodkowski
Przypisy
* Prof. dr hab. Kazimierz Jodkowski, Instytut Filozofii Uniwersytetu Zielonogórskiego, Al. Wojska Polskiego 71A, 65-762 Zielona Góra.
[1] Phillip E. Johnson, What Is Darwinism?, w: Michael Bauman (ed.), Man and Creation. Perspectives on Science and Theology, Hillsdale College Press, Hillsdale, Michigan 1993, s. 177-190. Tłumaczenie polskie ("Co to jest darwinizm?") patrz w tym numerze, s. 5-19.
[2] Kazimierz Jodkowski, Metodologiczne aspekty kontrowersji ewolucjonizm-kreacjonizm, Realizm. Racjonalność. Relatywizm t. 35,Wyd. UMCS, Lublin 1998.
[3] Żeby nie być gołosłownym, przykłady tylko z jednej książki (Henry M. Morris, John D. Morris, The Modern Creation Trilogy, vol. III, Society and Creation, Master Books 1996): ewolucjonizm przyniósł jako swoje zepsute owoce rasizm, abortyzm, rewolucję seksualną, kulturę homoseksualizmu i narkotyków, nazizm, New Age, społeczny darwinizm, szowinizm, feminizm itd. Nie chcę jednak powiedzieć, że związki między ewolucjonizmem a tymi zjawiskami społecznymi są wydumane. Na uwagę oprócz cytowanej książki Morrisów zasługują takie m.in. publikacje kreacjonistyczne: Ian T. Taylor, In the Minds of Man. Darwin and the New World Order, TFE Publishing, Toronto 1984 (Fourth Printing, 1992); Jerry Bergman, Eugenics and the Development of Nazi Race Policy, Perspectives on Science and Christian Faith, June 1992, vol. 44, No. 2, s. 109-123; Jerry Bergman, Darwin and the Nazi race Holocaust, Creation Ex Nihilo Technical Journal 1999, vol. 13, No. 2, s. 101-111; Jerry Bergman, The history of the teaching of human female inferiority in Darwinism, Creation Ex Nihilo Technical Journal 2000, vol. 14, No. 1, s. 117-126.
[4] Jodkowski, Metodologiczne aspekty..., rozdział 4. Tekst tego rozdziału ukazał się wcześniej osobno jako artykuł (Niewspółmierność. Studium przypadku: kontrowersja ewolucjonizm-kreacjonizm, w: Zbysław Muszyński (red.), Z badań nad prawdą, nauką i poznaniem, Realizm. Racjonalność. Relatywizm, t. 31, Wyd. UMCS, Lublin 1998, s.127-171).
[5] Relację niewspółmierności analizowałem szczegółowo m.in. w dwu książkach (Teza o niewspółmierności w ujęciu Thomasa S. Kuhna i Paula K. Feyerabenda, Realizm. Racjonalność. Relatywizm t. 1, Wyd. UMCS, Lublin 1984; Wspólnoty uczonych, paradygmaty i rewolucje naukowe, Realizm. Racjonalność. Relatywizm t. 22, Wyd. UMCS, Lublin 1990, s. 308-432) oraz w kilku artykułach (O dwu rodzajach niewspółmierności interteoretycznej w ujęciu Paula K. Feyerabenda, Studia Filozoficzne 1980, nr 7, s. 79-91; Problem wyboru spośród niewspółmiernych teorii. Analiza stanowiska P.K. Feyerabenda z tzw. okresu umiarkowanego, Studia Filozoficzne 1984, nr 1, s. 109-120; Płaszczyzny niewspółmierności w ujęciu T.S. Kuhna i P.K. Feyerabenda. Zmienność obserwacyjna, Studia Filozoficzne 1984, nr 5, s. 119-134; Interpretacje Kuhnowskiej tezy o niewspółmierności, Roczniki Filozoficzne 1984, t. 32, z. 3, s. 173-198; Czy kauzalna teoria referencji jest lekarstwem na ontologiczną niewspółmierność?, w: Jacek Paśniczek et al. (red.), Między logiką a etyką. Studia z logiki, ontologii, epistemologii, metodologii, semiotyki i etyki. Prace ofiarowane Profesorowi Leonowi Kojowi, Wyd. UMCS, Lublin 1995, s. 211-222, wersja rozszerzona w: A. Jonkisz i W. Morszczyński (red.), Postacie prawdy t. 1, Filia Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie, 1996, s. 121-137).
[6] "Wbrew wszelkim pozorom jedynym zegarmistrzem w przyrodzie są ślepe siły fizyczne (...). Dobór naturalny — odkryty przez Darwina ślepy, bezrozumny i automatyczny proces, o którym wiemy dziś, że stanowi wyjaśnienie zarówno istnienia, jak i pozornej celowości wszystkich form życia — działa bez żadnego zamysłu. Nie ma ani rozumu, ani wyobraźni. Nic nie planuje na przyszłość. Nie tworzy wizji, nie przewiduje, nie widzi. Jeśli w ogóle można o nim powiedzieć, że odgrywa w przyrodzie rolę zegarmistrza — to jest to ślepy zegarmistrz. (Richard Dawkins, Ślepy zegarmistrz czyli, jak ewolucja dowodzi, że świat nie został zaplanowany, Biblioteka Myśli Współczesnej, PIW, Warszawa 1994, s. 27); "Dobór naturalny to ślepy zegarmistrz — ślepy, bo nie patrzy w przód, nie planuje konsekwencji, nie ma celu" (tamże, s. 47).
[7] Neil A. Campbell, Jane B. Reece, Lawrence G. Mitchell, Biology, 5th ed., Benjamin Cummings, Menlo Park, California 1999, s. 458.
[8] Pomijam sprawę, że "ruchliwe dwunożne dinozaury" pojawiają się wzapisie kopalnym dziesiątki milionów lat po pierwszym ptaku, archeopteryksie. Archeopteryks pochodzi sprzed 150 milionów lat, z późnej jury. Jego gadzi przodek powinien istnieć w okresie między środkową a późną jurą. Najwcześniejsze znane celurozaury, Compsognathus, Coelurus i Ornitholestes pochodzą wszystkie z późnej jury. Najwcześniejszy znany dromeozaur, Sinornithosaurus, pochodzi ze środkowego okresu wczesnej kredy, około 25 milionów lat później (X. Xing, T. Zhi-lu and W. Xiao-Lin, A therizinosauroid dinosaur with integumentary structures from China, Nature 1999, vol. 399, s. 350-354). Deinonychus, następny najstarszy dromeozaur, pochodzi z końcowego okresu wczesnej kredy. Za wyjątkiem Sinornithosaurusa najbardziej ptakopodobne dromeozaury pochodzą z poźnej kredy, około 75 milionów lat po Deinonychu (A. Feduccia, The Origin and Evolution of Birds, Yale University Press, New Haven, CT 1996, s. 90; K. Padian and L.M. Chiappe, Birds Origin, w: P.J. Currie and K. Padian (eds.), Encyclopedia of Dinosaurs, Academic Press, New York, s. 78 [71-79]; J.R. Hutchinson and K. Padian, Coelurosauria, w: Currie and Padian (eds.), Encyclopedia of Dinosaurs..., s. 132 [129-133]; M.J. Benton (ed.), The Fossil Record 2, Chapman & Hall, London 1993, s. 699, 702). Szczegółową kreacjonistyczną krytykę koncepcji pochodzenia ptaków od dinozaurów por. w artykule Ashby'ego L. Campa, On the Alleged Dinosaurian Ancestry of Birds, Origins. The Journal of The Biblical Creation Society, May 2000, No. 28, s. 4-18.
[9] Por. Stephen Jay Gould, Niewczesny pogrzeb Darwina. Wybór esejów, Biblioteka Myśli Współczesnej, PIW, Warszawa 1991, s. 195.
Źródło: Na Początku..., lipiec-sierpień 2000, nr 7-8 (131-132), s. 211-217.