Wprowadzenie do Reason in the Balance
Czy Bóg stworzył wszystko, co istnieje, czy też jest On wytworem ludzkiej wyobraźni, istniejącym tylko w umysłach tych ludzi, którzy w niego wierzą? Książka ta dotyczy odpowiedzi udzielanych na to pytanie oraz konsekwencji tych odpowiedzi.
Badania opinii publicznej wskazują, że zdecydowana większość Amerykanów jest teistami, to znaczy, iż wierzą oni (a przynajmniej mówią, że wierzą), że zostali stworzeni przez Boga, ponadnaturalną Istotę, która troszczy się o to, co robimy, oraz wyznacza cel naszemu życiu. Jeśli Bóg rzeczywiście istnieje, to aby prowadzone życie było racjonalne, należy liczyć się z Bogiem oraz jego celami. Osoba lub społeczeństwo, które ignoruje Stwórcę, ignoruje najważniejszą część rzeczywistości, a to ignorowanie rzeczywistości jest czymś irracjonalnym. Dlatego Biblia mówi, że bojaźń Pana jest początkiem mądrości.
Najbardziej wpływowi intelektualiści w Ameryce i na całym świecie są przeważnie naturalistami, którzy zakładają, że Bóg istnieje tylko jako idea w umysłach ludzi wierzących. W naszych największych uniwersytetach, naturalizm — doktryna mówiąca, że przyroda jest wszystkim tym, co istnieje — jest na dobrą sprawę niekwestionowanym założeniem, które leży u podstaw nie tylko nauk przyrodniczych, ale każdego rodzaju intelektualnej działalności. Jeśli założenie naturalizmu jest zgodne z prawdą, to w takim razie Bóg został stworzony przez człowieka, a nie odwrotnie. W tym wypadku racjonalność wymaga, aby rozpoznać w Stwórcy wytwór wyobraźni, jakim zawsze był, oraz aby polegać jedynie na rzeczach, które są rzeczywiste, tak jak my czy materialny świat przyrody. Poddanie się prowadzeniu przez wyobrażoną, nadnaturalną istotę określa się mianem przesądu.
Naturalizm na uczelni
Na zdominowanie życia intelektualnego przez naturalizm nie ma wpływu fakt piastowania niektórych prestiżowych stanowisk akademickich przez wierzących, aktywnych uczestników życia kościelnego. Poza nielicznymi wyjątkami, osoby te są szanowane dzięki milczącemu akceptowaniu przez nich rządów naturalizmu, który na uniwersytetach stanowi definicję racjonalności. Otwarcie bądź ukrycie przyznają oni, że ich teizm jest sprawą „wiary” i zgadzają się pozostawić sferę „rozumu” agnostykom. Jest tak na każdym polu badawczym, ale szczególnie w naukach przyrodniczych, które autorytatywnie dla innych dyscyplin opisują rzeczywistość fizyczną. Biolog może wierzyć w Boga w niedzielę, ale nie powinien przychodzić z tym przekonaniem do laboratorium w poniedziałek z ideami dotyczącymi natury czy pochodzenia organizmów żywych. W celach zawodowych zarówno ateistyczni, jak i teistyczni biologowie podobnie muszą zakładać, że przyroda jest wszystkim, co istnieje.
W ten sposób nauki przyrodnicze bazują na naturalizmie. Oczywiście, nauka, której fundamentem jest naturalizm, mówi nam, że naturalizm jest prawdziwy. Poważanie, jakim cieszy się nauka, sprawia, że założenie o prawdziwości naturalizmu dominuje we wszystkich dyscyplinach uniwersyteckich. Jak w bezpośredni sposób ujął to znany harwardzki paleontolog, George Gaylord Simpson, „znaczenie ewolucji” — czyli przewodniej przesłanki gałęzi nauk przyrodniczych badających historię życia — polega na tym, że „człowiek jest rezultatem bezcelowego i przyrodniczego procesu, nie mającego człowieka w swym zamyśle.” [1] Douglas Futuyma, autor popularnego podręcznika biologii ewolucyjnej dla studentów koledżu, mówi otwarcie: „Stwierdzenie, że gatunek ludzki nie został zaprojektowany, nie ma żadnego celu i jest wytworem jedynie mechanicznych mechanizmów, jest odpychający — ale takie wydaje się być przesłanie ewolucji.” [2]
Powyższe wypowiedzi nie są jedynie prywatnymi opiniami, lecz odzwierciedlają ortodoksyjny sposób rozumienia ewolucji, który jest niepodważalny w głównym nurcie nauki. Nic dziwnego, że mając taki obraz pochodzenia człowieka, teiści, którzy pozostali uczestnikami życia akademickiego, przyjmują zawsze postawę obronną, skupiając się bardziej na usprawiedliwieniu swojej obecności, niż na wpływaniu na główny nurt akademickiego świata. Jeśli naukowcy-ewolucjoniści mają rację, to wierzący w Boga żyją iluzją. Ludzie, którzy uznają, iż Bóg także jest rzeczywisty, nie rozumieją znaczenia teorii ewolucji lub z powodów osobistych bezwolnie podążają ścieżką naukowego obrazu świata, dochodząc do jego logicznej konkluzji, jaką jest naturalizm.
A jeśli naturalizm jest błędem? W tym wypadku to naukowi naturaliści mogą okazać się być opętani iluzją. Okazać się też może, że nasza intelektualna kultura oparta jest na fałszywym założeniu.
Naturalizm w kulturze popularnej
Zdominowanie intelektualnego świata przez naturalizm ma ważne konsekwencje dla kultury popularnej, w której przeważa teizm. Stany Zjednoczone są formalnie państwem demokratycznym, ale w kwestiach związanych z „religią” czynnikiem nadrzędnym jest konstytucja. Sądy zaś mają władzę interpretacji formuł w niej zapisanych. Co więcej, głosujący czerpią informacje na temat tego, co się dzieje, z gazet i telewizji. Sędziowie, którzy orzekają decyzje prawne i dziennikarze, którzy dostarczają wiadomości, kształcili się na uniwersytetach i — oczywiście — interpretują wydarzenia zgodnie z tym, czego zostali nauczeni. W stopniu, w jakim nauczyli się traktować naturalistyczne rozumienie rzeczywistości jako oczywiste, będą skłonni uważać osobę, której myślenie bazuje na założeniu, że Bóg istnieje naprawdę, za irracjonalną i niebezpieczną, jeśli chodzi o jej wpływ na sprawy publiczne.
Przypuśćmy, że rodzice w jakimś okręgu chcą, być może z powodu zakorzenienia ich moralności w Biblii, aby ich dzieciom w szkołach publicznych przedstawiono argumenty przeciwne wobec teorii ewolucji, bądź chcą, aby mówiono ich nastoletnim dzieciom, by powstrzymały się od uprawiania seksu przed zawarciem małżeństwa. Mało prawdopodobne, aby tym rodzicom udało się osiągnąć zamierzony skutek. Media przedstawiłyby ich jako religijnych ekstremistów, chcących narzucić innym ludziom swoje (irracjonalne) przekonania i moralność będącą uciskiem. Edukacyjni biurokraci, poparci przez sądy, zapewnią zwycięstwo „racjonalności”.
W pewnym sensie rządzą ludzie, ale istnieją potężne kulturowe ograniczenia, mające uchronić ludzi przed „irracjonalnymi” rządami. Przekonania racjonalne to te, które korespondują z rzeczywistością, a w intelektualnym świecie dnia dzisiejszego zgodny z rzeczywistością oznacza zgodny z naturalizmem.
Ponieważ sam jestem teistą i ponieważ znajomość prawdziwej podstawy racjonalności jest ważna dla jednostek oraz porządku społecznego, życzyłbym sobie otwartej dyskusji odnośnie tego, czy naturalizm zasługuje na swój dominujący status. Trudno jednak doprowadzić do takiej dyskusji, gdyż panujący światopogląd jest otoczony barierami ochronnymi, które bronią go przed tym, by dyskusja się w ogóle rozpoczęła.
Podstawowym rodzajem tej ochronnej bariery jest odwrócenie dyskusji od kategorii „prawdy” i „fałszu” w stronę kategorii, które skutecznie chronią naturalizm przed jego dokładną krytyczną analizą. Mówi się, że naturalizm jest nauką, podczas gdy teizm należy do sfery religii; naturalizm opiera się na rozumie, a teizm na wierze; naturalizm dostarcza wiedzy, podczas gdy teizm jedynie przekonań. Nauka, rozum i wiedza łatwo wygrywają z religią, wiarą i przekonaniami.
Kwestia darwinowska
Drugi rodzaj bariery polega na specjalizacji wiedzy, stanowiącej fundament współczesnych uniwersytetów. W hierarchii akademickiej autorytatywna umiejętność opisania „jak się rzeczy naprawdę mają” należy do nauk przyrodniczych, a znajomość historii życia cechuje biologię ewolucyjną. Takie przypisanie niektórym dyscyplinom autorytarnej pozycji zakłada, że znajomość tego, jak doszło do powstania organizmów żywych, jest sprawą specjalistycznej wiedzy — wiedzy, która nie jest dostępna osobom spoza kręgu nauki. Tak więc zwykli ludzie, jeśli nie chcą uchodzić za ignorantów, nie mają innego wyjścia, jak zaakceptować to, co na te tematy mówią eksperci. Jeśli ma miejsce zgodność opinii między biologami ewolucyjnymi, że ewolucja biologiczna wytworzyła bardzo złożone żywe organizmy w nie mającym określonego celu procesie, to nie ma mowy o dyskusji. Nikt nie ma władzy, by autorytatywnie twierdzić coś innego.
Podważyłem zgodność opinii tych ekspertów w mojej poprzedniej książce, Sąd nad Darwinem. [3] Poddałem tam analizie naukowe dowody na rzecz neodarwinowskiej teorii ewolucji, która jest rutynowo propagowana jako fakt w instytucjach edukacyjnych, muzeach, książkach i programach telewizyjnych. Najważniejsze twierdzenie tej teorii — które generuje daleko idące wypowiedzi o ludzkiej istocie, jako produkcie bezcelowych, materialnych sił — mówi, że kombinacja przypadkowych zmian genetycznych i naturalnej selekcji może doprowadzić do powstania nadzwyczaj złożonych organizmów z prostych jednostek. Wskazywałem, że twierdzenie to jest nie tylko niedowiedzione, ale w rzeczywistości sprzeczne z przygniatającą masą świadectw empirycznych. Pomimo wszystkich rozdymanych i często powtarzanych twierdzeń nauka nie pokazała, że biologiczna twórczość ma lub miała miejsce za sprawą darwinowskiego mechanizmu, czy jakiegokolwiek innego nieinteligentnego i niekierowanego procesu.
Moja książka była przedmiotem wielu recenzji i dała początek dyskusji, która ciągle trwa. Historia tej debaty jest przedstawiona w końcowym rozdziale kolejnego wydania Darwin on Trial. [4] Pośród głównych obrońców darwinizmu, którzy wkroczyli do dyskusji jako krytycy mojej książki, byli wyróżniający się naukowcy i filozofowie nauki, jak Steven Weinberg, Stephen Jay Gould, David Hull i Michael Ruse. Profesorowie uznający się za chrześcijan i „teistycznych ewolucjonistów” także przyłączyli się do debaty, przeważnie stając w obronie ortodoksyjnej wizji ewolucji. Wraz z rozwojem dyskusji okazało się, że tylko niewielka jej część dotyczyła faktów, natomiast prawie w całości skupiono się na zasadach charakterystycznych dla odkrycia naukowego — tego, „jak działa nauka.”
Dwie rzeczy w moim podejściu do tego tematu wydają się zaskakiwać, a czasami rozwścieczać moich krytyków. Po pierwsze, odróżniam naturalizm od nauki, podczas gdy moi krytycy uważają, że są one właściwie tym samym. Po drugie, nie czułem się zobowiązany do zaprezentowania swojej własnej teorii przede wszystkim w kwestii powstania życia czy też na temat tego, jak skomplikowane twory, takie jak rośliny i zwierzęta, rozwinęły się z prostszych organizmów — jeśli w ogóle coś takiego miało miejsce. Moim celem było pokazanie, że to, co prezentuje się społeczeństwu jako wiedzę naukową, mówiącą o mechanizmach ewolucji, jest przeważnie filozoficzną spekulacją i nawet nie jest zgodne ze świadectwami, gdy przestanie się na nie patrzeć przez naturalistyczne okulary. Jeśli przyjmując takie podejście pozostaniemy bez znajomości mechanizmu biologicznej twórczości, to niech tak będzie: lepiej przyznać się do niewiedzy, niż pewnie ufać wyjaśnieniu, które nie jest prawdziwe. Moi krytycy uznali mój cel za przewrotny lub za odzwierciedlający mój brak wiedzy na temat tego, „jak działa nauka.”
Dyskusje z krytykami prowadziłem w publikacjach i przed publicznością w całych Stanach Zjednoczonych, ciesząc się ogromnie tym doświadczeniem. Debata ta pozwoliła mi wypracować pełny obraz związków pomiędzy naturalizmem, nauką o ewolucji i kulturowym znaczeniem teorii ewolucji.
Niezgodne historie stworzenia
Darwinowska teoria ewolucji jest ważna przede wszystkim nie jako teoria naukowa, ale jako dominująca historia stworzenia. Każda kultura musi posiadać historię stworzenia, stanowiącą fundament dla takich dziedzin, jak filozofia, edukacja i prawo. Jeśli chcemy wiedzieć, jak żyć i odnosić się do istot nam podobnych, sami musimy najpierw wiedzieć, w jaki sposób i dlaczego zaczęliśmy istnieć. W momencie, gdy w danej wspólnocie panuje wyraźna niezgoda co do historii stworzenia, mamy do czynienia z poważnym konfliktem, określanym mianem „wojny kulturowej”.
Przez wiele stuleci zachodnia cywilizacja w Europie i Ameryce miała u swych podstaw historię stworzenia, według której zostaliśmy stworzeni przez wszechmocną i wszechwiedzącą istotę, zwaną Bogiem, który powołał nas do istnienia w określonym celu i który jest aktywnie zaangażowany w to, co robimy. Gdy tego typu historia stworzenia jest powszechnie akceptowana, to za najważniejszą uznaje się wiedzę o celach Stwórcy, o tym, czego dokonał i co planuje. Wiedza na temat tego, jak zachodzą materialne procesy, takie jak grawitacja czy krążenie krwi, może być wartościowa, ale wciąż bardziej wartościowa będzie wiedza o najwyższych wartościach i zamiarach kryjących się pod tymi fizycznymi i biologicznymi mechanizmami, czyli o wartościach i zamiarach Stwórcy.
W dziewiętnastym i dwudziestym wieku na miejscu tradycyjnej historii stworzenia pojawiła się zupełnie inna historia. Najpierw zapanowała pośród najbardziej wykształconych elit, a potem stopniowo w całym społeczeństwie. Według nowej historii nie jest prawdą, że zostaliśmy stworzeni przez Boga — wręcz przeciwnie, to nasi przodkowie stworzyli Boga w swych przednaukowych wyobrażeniach. Nowa opowieść głosi, że wszystkie żyjące istoty rozwinęły się w nieukierunkowanym, pozbawionym celu materialnym procesie, który polega na przypadkowych zmianach genetycznych i doborze naturalnym.
Ta naturalistyczna historia stworzenia zawiera pogląd, że wiedza o umyśle i celach Stwórcy jest sama w sobie iluzoryczna, bowiem prawdziwy stwórca, jakim jest ewolucja, ani nie ma umysłu, ani nie zmierza do jakiegokolwiek celu. Ważne nie jest to, dlaczego istniejemy — w każdym razie nie mamy dostępu do wiedzy na ten temat — ale raczej, jak możemy nauczyć się kontrolować nasze fizyczne i społeczne otoczenie, by zwiększać nasze bezpieczeństwo i szczęście. Ostatecznie możemy nawet poprzez inżynierię genetyczną nauczyć się kontrolować samą ewolucję i w ten sposób stać się panami procesów, które pierwotnie stworzyły nas. A kiedy do tego dojdzie, to po raz pierwszy ewolucja stanie się nie bezmyślnym, lecz inteligentnie kierowanym procesem.
Tymczasem możemy uczyć się polepszać nasze życie i nasze społeczeństwa przez odłożenie na bok iluzji, że zostaliśmy stworzeni dla jakiegoś celu oraz przez skoncentrowanie się na uczeniu się o tym, jak żywe i nieożywione ciała, włączając ciała nazywane ludźmi, rzeczywiście się zachowują. Skoro ludzie wymyślili Boga, by wyjaśnić rzeczywistość, zanim posiedli wiedzę naukową, to to, co przywykliśmy nazywać wiedzą o Bogu (teologią), okazuje się być jedynie ludzką wiedzą. Konsekwencją „śmierci Boga”, która polega na zrozumieniu, że ewolucja jest naszym prawdziwym stwórcą, jest zdanie sobie sprawy, że wiedzę może dać tylko nauka — włączając w to nie tylko fizykę i biologię, ale także nauki humanistyczne, takie jak psychologia, antropologia i socjologia. Jedyne konkretne treści, jakie zawiera „teologia”, pochodzić muszą z którejś z tych nauk.
Naturalistyczna historia stworzenia zaczęła oddziaływać pod koniec osiemnastego wieku, choć jej główne elementy występowały już w czasach starożytnych. Naturalizm był w stanie osiągnąć dominację kulturową jednak dopiero po 1859 roku, gdy została przedstawiona przez Karola Darwina teoria doboru naturalnego, przyjęta jako przekonujący mechanizm naturalistycznego stworzenia. „(...) dopiero Darwin sprawił, że ateizm jest w pełni satysfakcjonujący intelektualnie”, [5] że pozwolę sobie zacytować słowa współczesnego darwinisty, Richarda Dawkinsa.
Kulturowo ważnym elementem w teorii Darwina nie jest twierdzenie o pochodzeniu od biologicznych przodków, ani że biologiczne powstawanie organizmów było stopniowym i długim procesem, a nie trwającym tydzień, jak to dosłownie opisuje Księga Rodzaju. Takie twierdzenia dotyczą tylko sposobu, w jaki dokonywało się to powstawanie, a nie natury samego stwórcy. Istotnym twierdzeniem jest to, które zastępuje Stwórcę bezcelowym materialnym procesem. Twierdzenie to nazywam tezą „o ślepym zegarmistrzu” w nawiązaniu do tytułu słynnej książki Dawkinsa.
Teza o ślepym zegarmistrzu mówi, iż nie był potrzebny żaden Stwórca, ponieważ nie posiadające świadomości siły przypadkowych mutacji i doboru naturalnego — przy pomocy przedbiologicznej, chemicznej ewolucji, która dała początek życiu — były zdolne stworzyć i rzeczywiście stworzyły wszystkie żywe istoty, jakie kiedykolwiek istniały. Ponieważ teza ta jest najważniejszym elementem historii stworzenia, uznawanej w kulturze współczesnej — historii, która jest agresywnie krzewiona w trakcie edukacji i w mediach przy użyciu zasobów rządowych — ważne jest, aby wiedzieć, czy teza o ślepym zegarmistrzu jest prawdziwa.
Ślepy zegarmistrz przed sądem
W książce Sąd nad Darwinem poddałem próbie tezę o ślepym zegarmistrzu i uznałem, że jest zupełnie niezadowalająca, jeśli chodzi o przekonanie nieuprzedzonych umysłów, że biologiczne powstawanie organizmów odbyło się w sposób, w jaki opisują je darwiniści. Nie chcę przez to powiedzieć, że wszystkie twierdzenia, które można uznać za „ewolucjonistyczne”, są fałszywe. Nie ma wątpliwości, że ewolucja zgodnie z ujęciem Darwina miała miejsce, jeśli chodzi o pewną zdolność do zmienności różnych typów organizmów. Proces ten nazywa się mikroewolucją i sprowadza się do takich rzeczy jak powstawanie nowych odmian roślin i zwierząt, które zostały przeniesione do środowiska izolowanej wyspy. Problem stanowi brak jakiegokolwiek świadectwa empirycznego przemawiającego na rzecz i bardzo wielka liczba świadectw empirycznych przemawiających przeciw Darwinowskiemu założeniu, że podobne procesy stopniowej zmiany doprowadziły przede wszystkim do powstania podstawowych programów budowy roślin i zwierząt, oraz sprawiły, że powstały tak złożone organy, jak skrzydła czy oczy. Można sobie wyobrażać, że miał miejsce jakiś tajemniczy proces, w którym ze starszych grup pojawiały się nowe, ale jeśli nawet tak było, to wiemy o tym bardzo mało.
W rozdziale czwartym zwięźle omawiam obecną sytuację biologii ewolucyjnej. Czytelnicy, którzy chcieliby pełniejszego przedstawienia tej sprawy, powinni zajrzeć do Sądu nad Darwinem. Musiałem najpierw napisać książkę dotyczącą świadectw naukowych, by przeciwdziałać wrażeniu, że biolodzy ewolucyjni dysponują wyspecjalizowaną wiedzą, która wskazuje na prawdziwość najważniejszych twierdzeń Darwina. W końcowej analizie jednak darwinizm okazuje się nie mieć oparcia w świadectwach empirycznych. Jego prawdziwą bazę stanowi filozofia, a szczególnie metafizyka naturalistyczna.
Metafizyka naturalistyczna
Naturalizm jest stanowiskiem metafizycznym, które leży u podstaw nie tylko współczesnych nauk ścisłych, lecz także humanistycznych oraz tak zwanych nauk społecznych. W rozdziałach pierwszym i drugim wyjaśniam, czym jest metafizyka naturalistyczna i jak silny jest wpływ jej implikacji na kulturę w ogólności — nawet na to, czym zajmuję się zawodowo, czyli prawo.
Teoria o biologicznym pochodzeniu, na czym ogólnie rzecz biorąc polega darwinizm, wywodzi się bezpośrednio ze stwierdzenia, że Bóg jest iluzją, a więc istnieje tylko przyroda. Jeśli oprócz przyrody nic nie istnieje, to w jaki sposób pojawiły się tak złożone rzeczy, jak my sami? Bez satysfakcjonującej odpowiedzi na to pytanie naturalizm jest niewypałem. Według najbardziej atrakcyjnej odpowiedzi miała miejsce ewolucja od rzeczy prostych do złożonych oraz generowanie złożoności obiektów przystosowanych i procesy te nie wymagają tego, by kierowała nimi jakaś wcześniej istniejąca inteligencja. Darwinowski dobór naturalny jest najbardziej przekonującym kandydatem mającym odpowiadać zasugerowanemu wyżej procesowi.
Naturalizm nie daje odpowiedzi na ostateczne pytanie, dlaczego istnieje raczej coś zamiast niczego, ale także teizm nie próbuje odpowiedzieć na pytanie agnostyków, kto stworzył Boga? Stworzenie musiało się zacząć od czegoś, co jest wieczne, jest nie mającą przyczyny przyczyną wszystkiego, co działo się później. Teiści zaczynają od Boga, naukowi naturaliści od materii (mogły to być wirtualne cząstki wyłaniające się z kwantowej fluktuacji w próżni) i bezosobowych praw przyrody. Zgodnie z naturalistyczną nauką od samego początku aż po pojawienie się ludzkiej świadomości bezcelowe siły przyrody, które znane są naszej nauce, zdolne były dokonać i rzeczywiście dokonały twórczego dzieła, które wcześniej przypisywano Bogu. Takie wyjaśnienie nazywam „wielką metafizyczną opowieścią nauki,” w której teoria ewolucji Darwina jest najważniejszym elementem i temu wyjaśnieniu poświęcone są rozdziały trzeci i czwarty.
Wielka metafizyczna opowieść jest produktem pewnej epistemologii — sposobu rozumienia tego, czym jest wiedza — zwanej metodologią naturalistyczną. Konsekwencje metodologicznego naturalizmu są słabo rozumiane. Rozdział piąty wyjaśnia, czym jest ta metodologia i dlaczego jest niezgodna z teizmem. Rozdział szósty ilustruje na przykładzie dwóch znaczących filozofów, Johna Searla i Richarda Rorty'ego, w jaki sposób naturalistyczna metafizyka prowadzi nieubłaganie do relatywizmu w etyce i polityce, nawet jeśli wielu naturalistom nie odpowiada relatywizm i mocno starają się go uniknąć.
W rozdziale siódmym powracam na mój własny zawodowy teren i wyjaśniam, jak koncepcja prawa naturalnego nabiera nowego znaczenia w świetle metafizyki naturalistycznej. W rozdziale ósmym odkrywane są konsekwencje naturalizmu wobec edukacji, a w rozdziale dziewiątym opisuję przemianę znaczenia pojęcia „tolerancja” w kulturze naturalistycznej. W rozdziale podsumowującym wskazany jest kluczowy wybór, którego muszą dokonać teiści z powodu zdominowania kultury przez naturalizm.
Zaczynam od opowieści na temat prawa dotyczącego wolności religijnej i intelektualnej.
Phillip E. Johnson
Przypisy
[1] George Gaylord Simpson, The Meaning of Evolution, Yale University Press, 1967, s. 344-345.
[2] Douglas Futuyma, Science on Trial: The Case for Evolution, Pantheon,1983, s. 12-13.
[3] (Przyp. tłum.) Patrz Phillip E. Johnson, Sąd na Darwinem, tłum. Robert Piotrowski, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 1997.
[4] (Przyp. tłum.) Patrz Phillip E. Johnson, Darwin on Trial, InterVarsity Press, Downers Grove, 2-nd edition, 1993.
[5] (Przyp. tłum.) Richard Dawkins, Ślepy zegarmistrz: czyli, jak ewolucja dowodzi, że świat nie został zaplanowany, Biblioteka Myśli Współczesnej, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994, s. 28.
Źródło: Na Początku... styczeń-luty 2002, nr 1-2 (151-152), s. 3-14. (Phillip E. Johnson, Introduction, in: Reason in the Balance. The Case Against Naturalism in Science, Law & Education, InterVarsity Press, Downers Grove, Illinois 1995, s. 7-17. Za zgodą Autora z jęz. ang. tłum. Piotr Bylica)