Sprawozdanie z Pierwszego Zielonogórskiego Sympozjum Filozoficznego Racjonalność naukowa, Zielona Góra, 7-9 IX 2000
W pierwszych dniach września, zaproszony przez prof. Jodkowskiego, miałem przyjemność odwiedzić Zieloną Górę, bynajmniej nie dla atrakcji turystycznych. Zielonogórska uczelnia zorganizowała w dniach od 7 do 9 września b.r. sympozjum filozoficzne pod nazwą "Racjonalność naukowa". Nie byłoby w niej nic interesującego dla kreacjonisty, gdyby nie wydana, nie tak dawno, książka Metodologiczne aspekty kontrowersji ewolucjonizm-kreacjonizm. [1] Poruszonym przez nią problemom poświęcona została pierwsza część konferencji. Pokrótce omówię najciekawsze, moim zdaniem, referaty.
Pierwszego dnia (czwartek, 7 września), po bardzo miłym przywitaniu ze strony organizatorów, "O pożytku z kreacjonizmu naukowego" mówił prof. Włodzimierz Ługowski (Instytut Filozofii i Socjologii PAN). Jako materialista dialektyczny nie wyrażał się, oczywiście, pochlebnie o kreacjonistach (mówić dobrze jest cały czas w złym tonie). Swój referat poświęcił książce krytykującej teorie biogenezy, szeroko komentowanej i uznanej w świecie naukowym — a, co ciekawe — napisanej przez kreacjonistów. [2] Głównym celem jego wystąpienia było, z jednej strony, utwierdzenie słuchaczy w przekonaniu, że koncepcja abiogenezy ma się całkiem dobrze i na potwierdzenie przedstawił listę kilkudziesięciu ewolucjonistycznych autorów, twórców różnych (nie poruszonych we wspomnianej książce) teorii biogenezy. Po drugie, na kilku przykładach starał się pokazać teologiczne przesłanki, leżące u podstaw krytyki dokonanej przez wspomnianych kreacjonistów. W opinii Ługowskiego krytyka kreacjonistów jest możliwa, gdyż współcześni teoretycy abiogenezy przyjmują poglądy redukcjonistyczne, a właściwsze byłyby poglądy marksistowskie (określenia tego jednak prof. Ługowski w referacie unikał) o wyłanianiu się jednej formy ruchu z innej.
Profesora Macieja Giertycha (Instytut Dendrologii PAN, Kórnik) nie trzeba chyba czytelnikom Na Początku... przedstawiać. Jego referat ("Rola informacji w funkcjonowaniu przyrody w kontekście sporu o ewolucję") wywołał oczywiście gorącą dyskusję. Ideą referatu była teza, że informacji w przyrodzie nie przybywa. Wszystkie znane mechanizmy mieszają (np. rekombinacja genetyczna, krzyżowanie ras itd.) lub redukują (np. mutacje negatywne, hodowla) informacje zawarte w DNA. Próbował także wykazać zupełny brak mutacji pozytywnych. Referatowi postawiono jeden bardzo istotny zarzut. Użyty został niejasny (w odniesieniu do tej tematyki) termin — "informacja". Po drugie, upieranie się przy zupełnym braku mutacji pozytywnych może doprowadzić do ośmieszenia kreacjonistów, gdy w jakimś laboratorium pokaże się przykład takiej mutacji. Choć z pewnością nie będzie to żadna istotna innowacja w genomie organizmu, to jednak wystarczy jako "niezbity dowód" i z pewnością zostanie użyty w następnej nagonce na kreacjonistów. Dla głoszenia poglądów kreacjonistycznych wystarczy słabsza teza: że jeśli nawet drogą mutacji powstaje nowa informacja, to jest ona niewielka i nie wystarcza do zmiany planów budowy ciała (makroewolucji).
Kolejny referat, zdecydowanie najlepszy na konferencji, wygłosił prof. Kazimierz Jodkowski (Wyższa Szkoła Pedagogiczna, Zielona Góra). Ideą referatu "W poszukiwaniu twardego jądra ewolucjonizmu" było wykazanie, że teoria ewolucji nie spełnia popperowskiego kryterium falsyfikowalności. Choć można mieć do tego kryterium duże zastrzeżenia, to jednak — jak starał się to pokazać Jodkowski w licznych cytatach — analiza teorii ewolucji pokazuje, że jej jedyną "twardą" (nienaruszalną) częścią, jest naturalizm czyli składnik filozoficzno-metodologiczny! Wszystkie sytuacje empiryczne, które mogłyby, w opinii samych ewolucjonistów (!), sfalsyfikować tę teorię, po ich wystąpieniu były interpretowane tak, żeby utrzymać teorię. Dla przykładu, Darwin stwierdził, że gdyby znaleziono w jakimś organizmie coś, co istnieje tylko na korzyść innego organizmu, to jego teoria zostałaby obalona. Tę opinię Darwina przytacza z aprobatą Futuyma w swojej książce [3] i kilka stron dalej sam podaje przykład takiego organizmu, oczywiście znajdując dla tej sytuacji odpowiednie wyjaśnienie, nie kolidujące z teorią ewolucji, nawet nie zauważając tego, że jest to kontrprzykład dla twierdzenia Darwina. Tego typu przykładów zostało w referacie zebranych dużo więcej. A wszystko dla silniejszego skontrastowania tej najobszerniejszej, labilnej części teorii ewolucji z jedynym niezmiennym jądrem — naturalizmem, czyli przekonaniem, że wszystko, co istnieje, można wyjaśniać odwołując się tylko do świata przyrody.
Otwartym krytykiem kreacjonizmu i najbardziej zaangażowanym w walkę z nim był prof. Krzysztof Łastowski (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Poznań). W swoim wystąpieniu ("Metodologiczny status argumentacji w sporze ewolucjonizmu z 'naukowym kreacjonizmem'"), powstałym na bazie koncepcji scenariuszy poznawczych, analizuje obie teorie i stara się podważyć metodologiczną poprawność naukowego kreacjonizmu. Głównym argumentem prof. Łastowskiego było to, że kreacjonizm naukowy nie stosuje metody idealizacji i stopniowej konkretyzacji. Niestety, praca ta nie została wykonana rzetelnie. Kreacjonizm od początku jest traktowany jako „koncepcja wyraźnie zideologizowana”, co nie byłoby nieprawdą, gdyby odnosiło się to do biblijnego kreacjonizmu. Niestety, prelegent popełnia tradycyjny błąd antykreacjonistów, mieszając naukowy kreacjonizm z biblijnym. Świadczą o tym następujące zdania "[kreacjonizm naukowy] jest to scenariusz zaprojektowany wg 'Księgi Rodzaju', a więc wykładni, która z założenia prezentuje w zasadzie kompletny obraz przemian historii życia na Ziemi"; "dla [kreacjonizmu naukowego] podstaw należy szukać w teologii (naturalnej)"; "podejście kreacjonistyczne jest kompletne i niewątpliwe"; "Kreacjonista na ogół nigdy przed takim dylematem nie staje [jakie typy wyjaśnień są poznawczo bardziej płodne] — on wie niemal od razu, na mocy zasad doktrynalnych wskazujących wykładnię interpretacyjną wraz ze zdrowym rozsądkiem, jakie wyjaśnienia faktów są nie tylko trafne, ale i poznawczo właściwe!"; "myślenie ewolucyjne wymaga wnikliwej, rozległej i głębokiej wiedzy teoretycznej. Kreacjonizm, także tzw. kreacjonizm naukowy tego wymogu nie stawia. W tym ostatnim wypadku wystarczy zazwyczaj umiejętność znalezienia odpowiedniego passusu we właściwej księdze i to wszystko. Tak więc, aby być ewolucjonistą trzeba się przez krytykę uczyć. Aby być kreacjonistą — skrajnie patrząc — wystarczy umieć czytać właściwe teksty". Tyle cytatów, które dość wyraźnie pokazują, jak naprawdę polemizuje prof. Łastowski z kreacjonizmem biblijnym i jak go analizuje. Taki obraz kreacjonizmu naukowego potwierdzają jednak artykuły prof. Giertycha, który w oczach prelegenta jest podstawowym (jeśli nie jedynym) autorem kreacjonistycznym w Polsce...
Kolejnym prelegentem był mgr Marek Pepliński (Wyższa Szkoła Pedagogiczna, Bydgoszcz). Choć w swoim wystąpieniu ("Czy można racjonalnie nie wierzyć w ewolucję? Analiza argumentacji Alvina Plantingi") bronił tezy, że można racjonalnie nie wierzyć w ewolucję, to było jasne, że występuje z pozycji człowieka, który przytłoczony oczywistymi argumentami za ewolucją, broni swojego teizmu. Można zapytać, skoro — jak sądzi wielu — nauka jest rozłączna z religią i dziedziny obu są różne, to skąd taka potrzeba udowadniania swojej racjonalności?
Drugiego dnia (piątek, 8 września) zaprezentowali swój referat prof. Piotr Lenartowicz SJ (Wyższa Szkoła Filozoficzno-Pedagogiczna "Ignatianum", Kraków) oraz dr Jolanta Koszteyn (Instytut Oceanologii PAN, Sopot). Pod skomplikowanym tytułem — "Integracja życia biologicznego a metoda rekonstruowania filogenezy" — kryły się znane nam z innych wystąpień problemy związane z ogniwami pośrednimi, rekonstrukcją organizmów na podstawie skamieniałości w kontekście normy reakcji i jej granic.
Tego samego dnia, przewodniczący naszego Towarzystwa — dr Eugeniusz Moczydłowski — mówił o "Racjonalności Kopernika i Darwina". Starał się porównać obu naukowców i pokazać, że choć obie teorie powstały wbrew znanym faktom i silną inspiracją była filozofia, to teorii Darwina nie można dalej utrzymywać, gdyż znane nam fakty świadczą o kreacji, a nie ewolucji.
Tyle o merytorycznej części konferencji. Wśród zadeklarowanej proewolucyjnie części słuchaczy widać było zacięcie i silne uprzedzenie do niektórych referentów. Natomiast osoby nie interesujące się tą problematyką patrzyły albo z politowaniem na dyskutujące strony, albo przychylały się do powszechnie panującej postawy krytycznej wobec wszelkiego fundamentalizmu religijnego. W referatach i dyskusjach cały czas dawały o sobie znać te same błędne przekonania na temat tego, w co wierzą kreacjoniści. Typowe było mieszanie kreacjonizmu biblijnego z przyrodniczym, nieświadomość, że kreacjoniści nie zaprzeczają istnieniu i roli doboru naturalnego, a nawet pokazują, że byli tej myśli prekursorami. Odnoszę wrażenie, że kreacjoniści i ewolucjoniści, czytając tę samą książkę Jodkowskiego, wyczytywali z niej zupełnie coś innego.
Paweł Jurewicz
Przypisy
[1] Kazimierz Jodkowski, Metodologiczne aspekty kontrowersji ewolucjonizm-kreacjonizm, Realizm. Racjonalność. Relatywizm t. 35, Wyd. UMCS, Lublin 1998.
[2] Charles B. Thaxton, Walter L. Bradley, Roger L. Olsen, The Mystery of Life's Origin: Reassessing Current Theories, Philosophical Library, New York 1984.
[3] Douglas J. Futuyma, Science on Trial: The Case for Evolution, Pantheon Books, New York 1983, s. 123.
Źródło: Na Początku... listopad 2000, nr 11 (135), s. 341-346.