Narzędzia osobiste
Jesteś w: Start Artykuły Robert T. Mitchell, "Czarna skrzynka Darwina: biochemiczne wyzwanie dla ewolucjonizmu" (1997)

Robert T. Mitchell, "Czarna skrzynka Darwina: biochemiczne wyzwanie dla ewolucjonizmu" (1997)

Książka zatytułowana Darwin's Black Box: The Biochemical Challenge to Evolution, napisana przez Michaela J. Behego (The Free Press, New York 1996) jest fascynującą książką traktującą o kwestii pochodzenia złożonych układów biochemicznych. Jej autor, profesor biochemii na Lehigh University w Pennsylvanii, zaczyna od wstępu, że tradycyjna teoria ewolucji nie wyjaśnia adekwatnie złożoności podstawowych systemów biochemicznych. Mówiąc po prostu, dr Behe usiłuje w tej książce wykazać, iż podstawowe systemy biochemiczne, konieczne do ustanowienia i podtrzymania życia, nie są wynikiem przypadkowych wydarzeń, ale raczej są rezultatem inteligentnego projektu.

Ewolucjonizm darwinowski zakłada na najniższym poziomie, że całe życie ewoluowało powoli przez miliony i miliony lat. Początkowo dotyczyło to kształtowania się podstawowych chemicznych cegiełek życia (tj. aminokwasów, cukrów itd.), a potem z upływem lat te podstawowe cząsteczki razem budowały bardziej złożone cząsteczki, by wówczas, później, pojawiły się najbardziej podstawowe formy życia. Wtedy te podstawowe organizmy zmieniły się dzięki doborowi naturalnemu, działającemu na przypadkowe mutacje, we wszystkie formy życia na dzisiejszej Ziemi (włączając w to istoty ludzkie). Proces ten z konieczności wymaga, aby każdy krok od prostych do bardziej złożonych polegał na zmianie, która zwiększałaby przeżywalność organizmu; co znaczy, że jeśli jakiś funkcjonujący system jakoś się zmienił, zmiana ta musiała dostarczyć jakiejś przewagi organizmowi. Przewaga ta byłaby wtedy przekazywana przyszłym pokoleniom. W ten sposób stopniowo coraz bardziej złożone życie stopniowo ewoluowałoby. Dr Behe bardzo przekonująco pokazuje, że ten typ stopniowej zmiany po prostu nie będzie funkcjonował na poziomie biochemicznym.

Fundamentalnym pojęciem przedstawionym przez dra Behego jest nieredukowalna złożoność. System, który jest nieredukowalnie złożony, to taki, w którym precyzyjne składniki funkcjonują łącznie, wykonując jakąś podstawową funkcję tego systemu. Znaczy to także, że gdyby jakaś część tego układu była nieobecna lub gdyby została usunięta, cały system przestałby funkcjonować. Dlatego każdy krok upraszczający nieredukowalnie złożony system przyniósłby rezultat w postaci systemu niefunkcjonującego. Stanowi to olbrzymi problem dla darwinisty. Jeśli uważa się, że wszystkie układy ewoluowały poprzez stopniowe dodatki do poprzednio funkcjonujących układów, to jak się wyjaśni jakiś złożony system, który nie spełniałby swojej podstawowej funkcji, gdyby utracił choćby jeden swój składnik?

Wiele pięknych tego przykładów przedstawiono w tej książce. Dr Behe buduje bardzo szeroki i intelektualnie trafny argument na rzecz swej koncepcji rozpoczynając od przykładu pułapki na myszy. Gdyby jakaś część pułapki na myszy była nieobecna, to cały układ stałby się bezużyteczny. Tę podstawową ideę stosuje się potem do licznych systemów biochemicznych, z których żaden nie funkcjonowałby, gdyby nawet brakowało w nich jednego składnika. Na przykład bada się szczegółowo funkcję rzęsek (rzęski są mikroskopijnymi podobnymi do włosa wypustkami wewnętrznych ścianek naszych dróg oddechowych), jak też nadzwyczaj złożoną kaskadę zdarzeń związanych z krzepnięciem krwi. Biosynteza AMP (substancji używanej w procesach energetycznych komórki) oraz funkcja systemu odpornościowego są także przykładami pojęcia nieredukowalnej złożoności. Każdy układ jest szczegółowo wyjaśniony.

Dla dobra tych, którzy są mniej zorientowani w biochemii, książka jest tak ułożona, że trudniejsze wyjaśnienia są oddzielone kwadracikami i można je pominąć, aby dojść do oceny złożoności analizowanego układu. Resztę każdego rozdziału czytelnik o ogólnym przygotowaniu może łatwo zrozumieć i ocenić.

Dr Behe dochodzi do konkluzji, że wiele z tego, co dotąd uważano za wynik przypadku, musi być rezultatem inteligentnego projektu. Jego argument polega na tym, że te bardzo złożone układy musiały być zaprojektowane, gdyż nie ma żadnej metody, którą można by zadowalająco wyjaśnić ich darwinowskie wyewoluowanie. Ostatni fragment książki jest analizą tego pojęcia projektu i tego, jak literatura naukowa ma niewiele do zaofiarowania, by sprzeciwić się temu pojęciu. Dr Behe zauważa, że wspólnota uczonych zakłada z góry, że układy te wyewoluowały zgodnie z przepisami Darwina, ale nie istnieje żadne świadectwo naukowe, by to w ogóle było możliwe.

Autor śmiało wykroczył naprzód z szeregu uczonych reprezentujących współczesną myśl naukową. Ośmielając się wystąpić przeciwko biochemicznym podstawom darwinowskiego ewolucjonizmu, poddał się wielkiej krytyce recenzentów. Jego książki nie można po prostu zignorować. Argumentacja jest zbudowana zbyt dobrze. Pojęcia są zbyt trafne naukowo, co widać z bardzo defensywnego tonu dotąd opublikowanych recenzji. Twierdząc, że książka ich "nie przekonała", recenzenci przyznają (otwarcie lub milcząco), że nie mają odpowiedzi na przykłady Behego. Atakowali go za próbę "ponownego wprowadzenia Boga" i wyrażają przekonanie, że jakoś odpowiedź się znajdzie, jeśli darwiniści "zachowają wiarę".

Jestem bardzo zadowolony z lektury tej książki. Przypomniała mi dni spędzane na długich i wytężonych zajęciach z biochemii na studiach medycznych. Fakt, iż procesy te były tak złożone, został już dawno przeze mnie zapomniany w ciągu minionych lat. Muszę jednak powiedzieć, że jestem rozczarowany i niezadowolony z intelektualnych rozważań Behego na temat tożsamości projektanta. Dr Behe przedstawia bardzo głęboki argument, że należy odpowiednio zinterpretować dostępne fakty na temat nieredukowalnie złożonych systemów. Wówczas wnioskuje logicznie, że systemy musiały zostać zaprojektowane. Jednak gdy przyszło do zidentyfikowania projektanta, to usiłuje nie dochodzić do żadnego wniosku. Raczej omawia kłopotliwą naturę pojęcia projektu i potrzebę, by nauka dalej badała tę ideę. Dr Behe zwraca uwagę, że jest rzymskim katolikiem, ale potem sprawy swoich przekonań pozostawia w dziwnym milczeniu (gdzie indziej wyjaśnia, że nie jest biblijnym kreacjonistą). Nigdy nie widziałem bardziej oczywistej deklaracji dzieła naszego Pana. Autor wydaje się raczej odstępować od tej sprawy, niż zajmować się nią bezpośrednio, jak to czyni ze wszystkimi innymi pojęciami w książce.

Książka została napisana dla świeckich czytelników zainteresowanych sprawami naukowymi, a zawarta w niej informacja została przedstawiona w uporządkowany, naukowy sposób. Wniosek, że projektant jest rzeczywiście Bogiem z Biblii, mógł spowodować, że pojęcie to byłoby łatwiej odrzucone przez zwolenników ewolucji. W obecnej postaci idea inteligentnego projektu musi być wyklarowana w naukowej walce o Boga i Jego Stworzenie. Dr Behe bardzo przyczynił się dla tej sprawy.

Terminu "czarna skrzynka" używano, by opisać coś, co wykonuje jakąś funkcję, ale czego wewnętrzny mechanizm jest złożony i tajemniczy. Dr Behe faktycznie otworzył tę "czarną skrzynkę", która wydaje się wskazywać bezpośrednio na Boga Stworzenia. Myślę, że dr Behe wykazał, iż darwinizmowi nie udaje się wyjaśnić pochodzenia nieredukowalnie złożonych układów biochemicznych. Chociaż on sam nie wyciąga tego wniosku, to przedstawił jasne świadectwo, że pochodzenie życia, jak je opisano w Piśmie Świętym, jest poprawne.

Robert T. Mitchell

Przypisy

* Robert Mitchell jest doktorem medycyny i mieszka w Gallatin, Tennessee, USA.

Źródło: Na Początku... 1997, nr 11A (95), s. 329-332 (oryginał: Robert T. Mitchell, "Darwin's Black Box: The Biochemical Challenge to Evolution", Creation Ex Nihilo, March-May 1997, vol. 19, No. 2, s. 29-30), z jęz. ang. za zgodą Redakcji tłum. Mieczysław Pajewski.

Akcje Dokumentu
« Grudzień 2024 »
Grudzień
PnWtŚrCzPtSbNd
1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031