Personal tools
You are here: Home Brytyjczycy wolą projekt niż Darwina

Brytyjczycy wolą projekt niż Darwina

— filed under:

Niedawny sondaż przeprowadzony w Wielkiej Brytanii ukazuje zaskakujący poziom sceptycyzmu wobec darwinowskiej teorii ewolucji. Okazuje się, że 51% Brytyjczyków nie wierzy, by teoria ta wyjaśniała złożoność życia. Co więcej, większość rodaków Darwina uważa, by w pełni wyjaśnić tę złożoność, inteligentny projekt musi wejść na scenę.

Jednen z mitów podtrzymywanych przez darwinistów jest taki, jakoby kreacjonizm był czysto amerykańską egzotyką, wymysłem niedouczonych farmerów z rolniczych stanów USA. W znacznie bardziej postępowej Europie w takie rzeczy się nie wierzy. Jednak z okazji Roku Darwina postanowiono nieco bardziej przyjrzeć się tej kwestii w ojczyźnie Darwina. Pierwsze rezultaty były szokujące, o czym pisałem wcześniej, kiedy się okazało, że 29% brytyjskich nauczycieli nauk przyrodniczych uważa, że kreacjonizm powinien być nauczany na ich lekcjach, jako prawidłowa naukowa alternatywa dla darwinizmu.

Czas na kolejne dobre wieści. Zgodnie z sondażem przeprowadzonym przez ComRes na zlecenie Theos - teologicznego „think tanku” – a skomentowanym w The Telegraph 51% Brytyjczyków zgodziło się z następującym stwierdzeniem: „Sama ewolucja nie wystarczy dla wyjaśnienia złożonych struktur niektórych żywych form, a zatem w kluczowych momentach interwencja projektanta jest konieczna”. 40% nie zgodziło się z tym stwierdzeniem, pozostałe 10% nie miało zdania. 32% sondowanych wierzy, że Bóg stworzył świat w ciągu ostatnich 10 tysięcy lat. [1]

„Sugestia – stwierdza The Telepgraph - że wkład projektanta jest konieczny odzwierciedla teorię inteligentnego projektu, promowaną przez amerykańskich kreacjonistów jako alternatywę dla darwinizmu”.

Paul Woolley, jeden z dyrektorów Theos, organizacji grupującej zresztą teistycznych ewolucjonistów, skomentował te wyniki następująco: “Darwin jest dziś używany przez pewnych ateistów dla promocji ich myślenia. W rezultacie ludzie, postawieni przed fałszywym wyborem pomiędzy ewolucją a Bogiem, odrzucają ewolucję”.

Jak na ironię, tylko 10-20% brytyjskiej populacji w miarę regularnie uczęszcza do kościoła, co jest zdecydowanie mniej niż 51% tej populacji popierającej inteligentny projekt w przyrodzie. Znaczenie tej różnicy jest oczywiste: wsparcie dla teorii inteligentnego projektu dalece wykracza poza tradycyjnie religijną mniejszość. Regularne uczęszczanie do kościoła to minimum, by zostać napiętnowany, jako „religijny fundamentalista”. Jeśli więc ponad połowa Brytyjczyków wspiera inteligentny projekt musi to robić z innych przyczyn niż przywiązanie do religijnych dogmatów - najwyraźniej projekt w przyrodzie jest dla nich oczywisty, bez żadnych religijnych odniesień.

Po generacjach wyrosłych na karmie darwinistycznej indoktrynacji w publicznym szkolnictwie, połowa Brytyjczyków wątpi w ewolucję, jako adekwatną przyczynę wyjaśniającą różnicowania się życia. Teraz można zrozumieć dlaczego darwiniści tak panicznie boją dopuszczenia jakiejkolwiek debaty na temat ewolucji w publicznym szkolnictwie: Nawet przy pełnym monopolu, darwiniści nie są w stanie przekonać większość społeczeństwa do swych prawd.

„Darwinowska teoria ewolucji – zauważył agnostyk David Berlinski – pozostaje jedyną naukową teorią szeroko uznawaną wśród naukowej społeczności i równie szeroko odrzucaną poza nią. Niezależnie od wysiłków biologów, teoria ta nieodmiennie wywołuje tę samą reakcję: ‘Musicie żartować, prawda?’. Istnieje powszechne uznanie faktu, że jeśli biologowie mylą się w kwestii Darwina, mylą się także w kwestii życia, a jeśli mylą się w kwestii życia to mylą się we wszystkim”.

„Podejrzenia wobec teorii Darwina powstają z dwóch przyczyn” – kontynuuje Berlinski. Pierwsza: ta teoria ma niewiele sensu. Druga: jest bardzo słabo poparta przez empiryczne świadectwa”. [2]

To dlatego po 150 latach od publikacji O powstawaniu gatunków większość brytyjskiego społeczeństwa wciąż powątpiewa w teorię ewolucji. Może gdyby darwiniści zamiast pustej retoryki i argumentów z żarliwego zapewnienia przedstawili poważne świadectwa wspierające ich teorię, byłoby inaczej. A tak, można przewidywać, że sceptycyzm wobec darwinizmu nie tylko nie będzie malał, ale będzie się potęgował. Większość publiki może nie mieć głębszej biologicznej wiedzy, ale właściwie rozpoznaje, kiedy próbuje się im wepchnąć podejrzany towar.

Kometując w The Guardian wyniki sondażu, Nick Spencer jeden z dyrektorów Theos i sam teistyczny ewolucjonista zauważył, że publika widzi teorię ewolucji nie jako elegancką, przekonywującą i dobrze wspartą dowodami teorię, ale jako quasi-mistyczne rozumienie życia, nierozerwalnie połączone z redukcjonizmem, nihilizmem, ateizmem i brakiem moralności. „Zgodnie z tym rozumieniem darwinizmu – pisze Spencer – moralność (w zakresie w jakim możemy w ogóle o niej mówić) staje się wyrachowana i samolubna, systemy etyczne arbitralne, świadomość iluzją, istoty ludzkie przypadkowe i nieistotne, ludzki umysł ‘mieszkaniem dla memów’, wszechświat niczym więcej niż ‘ślepą siłą i fizyczną replikacją’, a Bóg nonsensem”. [3]

Oczywiście, jak zwykle w tego typu dyskusjach, nie mógł zostać pominięty patologiczny darwinista i dyżurny „ekspert” od kreacjonizmu, Richard Dawkins, który stwierdził, że wyniki te potwierdzają, że większość ludzi w sprawach nauki to wie „tyle co i świnie”. Jak widać, Rysio wciąż w dobrej formie. „Oczywiście – dodał on - życie – temat Darwina – nie jest wynikiem przypadku. Każdy głupek to widzi. Dobór naturalny jest całkowitą antytezą przypadku. Błędem jest myślenie, że jedyną alternatywą dla przypadku jest Bóg i z pewnością Darwin tak nie myślał, ponieważ sam odkrył najważniejszą nie-teistyczną alternatywę dla przypadku, mianowicie dobór naturalny”.

Dawkins oczywiście zgrywa Greka. Trzymając się jego stylu każdy głupek wie, że np. populacja organizmów wrażliwych na zimno podczas wyjątkowo surowej zimy zostanie przetrzebiona i jest to proces czysto deterministyczny. Problem nie w tym, tylko czy ten deterministyczny proces wynika czysto z bezosobowych praw natury, czy też leżące u jego podstaw przyczyny są lub mogą być wynikiem projektu. Darwiniści odpowiedzą, że oczywiście nie, organizmy są podmiotem na który działają czysto naturalistyczne, niekierowane, bezosobowe, nieinteligentne procesy. Nawet, gdy jest to proces deterministyczny, stoją za nim tylko bezosobowe, niekierowane przez żadną inteligencję moce natury.

Esencją teorii Darwina jest odrzucenie teleologii, czyli celowości i projektu w wizji życia i jego rozwoju. Jej sednem jest afirmacja przypadku – czy to realizowanego przez losową zmienność, czy przez deterministyczne, ale ślepe, bezosobowe i niekierowane inteligencją procesy doboru naturalnego. Esencją kreacjonizmu jest afirmacja teleologii – projektu i celowości w przyrodzie. To projekt i celowość jest odrzucana lub afirmowana w tej debacie, a nie naiwne wyjaśnienia, że dobór naturalny „jest deterministyczny”. I pomimo długiej darwinistycznej indoktrynacji w publicznym szkolnictwie, większość publiki nie ma kłopotów z rozpoznaniem oczywistego faktu projektu w przyrodzie.

The Telegraph przytacza komentarz lorda Careya, byłego arcybiskupa Cantenbury, który oskarżył Dawkinsa, że ten wyewoluował „w bardzo prostackiego myśliciela”.

Tak, ostatecznie doczekaliśmy się przynajmniej jednego przykładu oczywistej ewolucji.

Michał Ostrowski

---------------------------------------------------

Przypisy:

1. Wynne-Jones, J., (2009) Poll reveals public doubts over Charles Darwin's theory of evolution. The Telegraph, 03 February 2009.

2. Berlinski, D. (2008) The Devil’s Delusion. Atheism and its Scientific Pretensions. Random House: New York, s. 186 i 187.

3. Spencer, N., (2009) Rescuing Darwinism. The Guardian, 2 February 2009.

Document Actions
« November 2024 »
November
MoTuWeThFrSaSu
123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930