Karol Darwin, "Życie w Down od 14 września 1842 do chwili obecnej, 1876 r."
http://www.wiw.pl/biblioteka/klasycy_nauki/autobiografia_07.asp
Po wielu bezowocnych poszukiwaniach w Surrey i w innych okolicach wynaleźliśmy ten dom i kupiliśmy go. Podobała mi się rozmaitość roślinności, właściwa tej okolicy o podłożu kredowym i tak niepodobna do tej, do której przywykłem w hrabstwach środkowej Anglii. Jeszcze bardziej zachwycał mnie nadzwyczajny sposób i sielskość miejscowości. Nie leży jednak ona tak na uboczu, jak to pisał w jakimś niemieckim czasopiśmie pewien pisarz, który twierdził, że do mego domu można się dostać ścieżką dostępną tylko dla mułów. Nasz wybór okazał się doskonały również pod innym względem, który wtedy nie był brany pod uwagę. Mianowicie okazało się, że miejsce to sprzyja częstym odwiedzinom naszych dzieci, które nigdy nie ominęły żadnej takiej sposobności, o ile tylko było to możliwe. > <br> Niewielu ludzi wiodło życie bardziej odosobnione niż my. Poza krótkimi odwiedzinami krewnych czy też częstymi wyjazdami nad morze lub gdziekolwiek indziej, nigdy prawie nie opuszczaliśmy domu. Początkowo bywaliśmy trochę w towarzystwie i przyjmowaliśmy kilku przyjaciół, lecz zawsze tego rodzaju podniety odbijały się na moim zdrowiu, zaczynały się ataki gwałtownych dreszczy i torsji. Byłem przeto zmuszony na wiele lat zaniechać urządzania proszonych obiadów, co było dla mnie pewnym wyrzeczeniem, gdyż takie przyjęcia wprawiały mnie zawsze w dobry humor. Z tych samych przyczyn mogłem zapraszać do siebie nielicznych tylko znajomych naukowców. Jako człowiek młody i pełen zdrowia umiałem bardzo serdecznie przywiązać się do kogoś, lecz w późniejszych latach, choć wciąż jeszcze do wielu osób żywię uczucie wielkiej przyjaźni, utraciłem zdolność do tak silnego przywiązania. Nawet do moich dobrych i drogich przyjaciół Hookera i Huxleya nie jestem już tak głęboko przywiązany jak dawniej. O ile wolno mi sądzić, ten pożałowania godny odpływ uczuć nastąpił stopniowo i związany był z oczekiwaniem niedomagań, jakie szły w ślad za zmęczeniem, a to kojarzyło się w moim umyśle ze spotkaniami i dłuższymi rozmowami z kimkolwiek z wyjątkiem żony i dzieci. > <br> Główną moją przyjemnością i jedynym zajęciem była przez całe życie praca naukowa, a wzruszenie, które mi dawała, kazało mi na czas jakiś zapominać o codziennych dolegliwościach, a nawet je usuwało. Nie mam przeto nic do zanotowania z całej reszty mego życia poza publikacją moich licznych książek. Warto być może podać parę szczegółów o tym, jak one powstawały. > <td> |