Narzędzia osobiste
Jesteś w: Start Groups Strefa dla członków PTKr Filozofia przyrody W języku polskim "Kalam Cosmological Argument L. Craiga" (2005)

"Kalam Cosmological Argument L. Craiga" (2005)

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4347

Kalam Cosmological Argument L. Craiga
> <font>
Autor tekstu: Responsible


> Będę omawiał zagadnienie zwane Kalam Cosmological Argument w postaci rozwiniętej przez Lane Craiga. Jest to pewien ciąg rozumowania, znany już od czas&oacute;w średniowiecza, kt&oacute;ry miał służyć teistom do wykazania, że świat został stworzony przez Stw&oacute;rcę. Będę się odnosił do każdego punktu tego rozumowania w wersji oryginalnej (podając tłumaczenie). W tekście będę stosował kr&oacute;tką nazwę tego argumentu, czyli Kalam. <p>

"Now there is one form of the cosmological argument (..) that aims precisely at the demonstration that the universe had a beginning in time."
> (Jest jedna forma argumentu kosmologicznego, kt&oacute;ra ma ściśle na celu pokazanie, że wszechświat miał początek w czasie)&nbsp; <p>

Zacznijmy od tego, że mówienie o początku Wszechświata w czasie nie ma sensu, jeżeli czas jest własnością tegoż. Tak jak nie musiał mieć początku w materii i przestrzeni, tak i nie musiał mieć początku w czasie. Czas jako atrybut Wszechświata nie mógł istnieć niezależnie od niego.

Oponent może odpowiedzieć, że może istnieć inny wymiar czasowy, jakiś 'czas metafizyczny'. Może i tak, ale to nie jest żaden argument. Taki dodatkowy wymiar czasowy, a nawet ich dowolna ilość, byłby niezależny od naszego, równoległy. Tym samym nie miałby znaczenia w relacji przyczynowo-skutkowej. Można inaczej powiedzieć, że relacja przyczynowo-skutkowa w klasycznym rozumieniu jest ciągiem jednowymiarowym.

Wiele rzeczy może istnieć, ale nie można wyjaśniać nieznanego przez nieznane. To oznacza, że mówienie o początku wszechświata w czasie nie ma sensu, ponieważ jest to tylko naiwna ekstrapolacja znanego nam świata zjawisk na zjawiska nieznane. Zupełnie nie wiadomo jakimi prawami rządzą się wszechświaty przy swoim powstawaniu (nie można wykluczyć, że nie ma ich więcej niż 1). Teiści założyli sobie, że skoro w ich otoczeniu obowiązują pewne znane nam prawa, to obowiązują one także wszechświat jako całość.

Warto zauważyć, że niektórzy teiści argumentują wedle swojej woli - jeżeli im pasuje, to zasłaniają się niewiedzą, a konkretnie wpychają Boga jako wyjaśnienie niewyjaśnionego (vide kwestia genezis), a jak pasuje im inaczej, to wpychają naszą wiedzę tam, gdzie ona już nie obowiązuje. Jednak tak się składa, że nasza wiedza obowiązuje w przypadku genezis (procesy biochemiczne poddające się eksperymentom), ale już nie obowiązuje w przypadku powstania wszechświata. Po prostu nie wiemy, czy i jakie prawa rządziły powstaniem wszechświata, nawet nie wiemy, czy można tu mówić o jakichkolwiek 'prawach'.

1. "Whatever begins to exist has a cause of its existence." [_2_]
> (Cokolwiek zaistnieje, ma przyczynę swojego istnienia)&nbsp; <p>

Nieprawda. Rozbiję tę kwestię na dwa podpunkty:

"Wszystko, co zaistniało w znanym nam świecie, ma przyczynę istnienia".
> Nieprawda. Przyczyny nie można ustalić dla przynajmniej kilku znanych zjawisk, kt&oacute;re powodują postanie jakiegoś bytu. Wcale nie jest logicznie konieczne, aby każdy istniejący byt musiał mieć przyczynę. To tylko nie udowodnione założenie metafizyczne przyjmowane przez leniwych filozof&oacute;w. Co więcej, nie da się udowodnić, że wszystko to, co istnieje, ma przyczynę. Nie da się tego zrobić z przyczyn obiektywnych - nie można sprawdzić wszystkich byt&oacute;w ani tym bardziej ich przyczyn. Jeżeli jednak założymy, że np. rozpad izotopu ma przyczynę w rozumieniu takim, że jeżeli istnieje atom, kt&oacute;ry się rozpada, to jest on przyczyną tego rozpadu, to nadal nie mamy przyczyny sprawczej. Mamy tylko możliwość zajścia zjawiska, ale nie jego przyczynę w czasie. Sama możliwość nie decyduje o tym kiedy i czy w og&oacute;le rozpad nastąpi. <p>

Nawet jeżeli zgodzimy się na takie ujęcie przyczynowości, to będziemy musieli przeformułować punkt 1: cokolwiek zaistniało, musiało mieć możliwość zaistnieć. To jednak kompletnie zmienia postać rzeczy. Wystarczy zauważyć, że skoro wszechświat istnieje, to miał możliwość zaistnieć - musiał mieć taką możliwość. Jednak w takim rozumieniu przyczynowości pytanie o przyczynę zaistnienia nie ma już sensu, bo zaistnienie nie wymaga przyczyny sprawczej, tylko samej możliwości zaistnienia. Nie musiał więc zaistnieć, ale zaistniał, bo miał taką możliwość - czyli nie była do tego potrzebna przyczyna sprawcza. Jak widzimy, niezależnie od przyjętego znaczenia przyczynowości, nie jest faktem to, że wszystko musi mieć przyczynę, aby zaistnieć.

"wszystko, co zaistniało poza znanym nam światem, ma przyczynę istnienia".
> Nieprawda. Wcale nie wiemy, czy tak jest. To tylko nieudowodnione założenie metafizyczne przyjmowane przez leniwych filozof&oacute;w. Kompletnie nie wiemy jakie prawa obowiązują poza naszym wszechświatem. Nie wiemy, czy poza dostępnym nam teoretycznie kawałkiem czasoprzestrzeni obowiązują znane nam prawa. To tylko wygodne założenie, ale nie udowodniony fakt. Ekstrapolowanie praw jakie znamy, poza świat jaki znamy, jest nieuprawnionym uproszczeniem i nie jest logicznie uzasadnione. Tego typu ekstrapolacja jest uprawniona tylko wtedy, gdy dotyczy obszar&oacute;w świata, o kt&oacute;rych wiemy, że są dokładnie analogiczne do nam już znanych. Nie mamy nawet dowodu na to, że poza naszym światem obowiązuje znana nam logika. <p>

Jak widzimy, punkt wyjściowy argumentu nie jest prawdziwy. Nie wiemy, czy wszechświat wymaga istnienia przyczyny w czasie dla swojego powstania. Być może nie wymaga, a być może mówienie o przyczynie w tym przypadku nie ma nawet sensu. Powoływanie się w tym miejscu na jakiś 'metafizyczny czas' jest błędem ignotum per ignotum, więc nic nie wnosi. Oponent mógłby stwierdzić, że nie można sobie wyobrazić świata, w którym byty powstają bez powodu. Ale to nie jest argument, bo nasz świat ma się nijak do warunków, w jakich powstają wszechświaty a nasze wyobrażenia są rzeczą wtórną. Nie ma to nic do rzeczy, że jeżeli coś nam się wydaje niedorzeczne, to nie może to mieć miejsca. [_3_] Jest to tylko nieuprawniona ekstrapolacja, tego po prostu nie wiemy.

Jest jeszcze jeden argument obalający Kalam. Wszechświat jest zbiorem bytów złożonych z materii i energii. Jakiekolwiek prawa obowiązujące te byty, włącznie z prawami nam jeszcze nieznanymi, dotyczą tylko tych elementów. Nie dotyczą one jednak zbioru jako takiego, nie obowiązują Wszechświata jako całości. Wynika to stąd, że zupełnie inne prawa obowiązują elementy zbioru, a inne same zbiory. Dlatego też niezależnie od tego, jakie prawa postawimy na szali argumentu, nic nam to nie powie o prawach rządzących wszechświatami jako takimi. Zbiór pewnych bytów ma najczęściej kompletnie inną naturę niż same poszczególne byty. Jest czymś z natury rzeczy innym. Ten, kolejny już, błąd logiczny Kalam polega na tym, że stosuje prawa elementów zbioru w stosunku do zbiorów. To dokładnie tak, jakby ktoś chciał dodawać zbiory liczb naturalnych tak samo, jak się dodaje liczby naturalne. Jest to logicznie niemożliwe o czym świadczy arytmetyka na nieskończonościach i tak samo jest w przypadku wszechświatów i materii. Cokolwiek więc powiemy o naszym świecie, może się to okazać kompletną bzdurą w stosunku do Wszechświata jako takiego.

W zasadzie w tym momencie można by skończyć omawianie Kalam. Załóżmy jednak optymistycznie, że jakimś cudem punkt 1. uznajemy za prawdziwy i idźmy dalej.

2. "The universe began to exist"
> (Wszechświat miał początek (w czasie))&nbsp; <p>

Mówienie o posiadaniu początku w czasie przez jakiś byt, dla którego czas jest jego elementem - który czas dopiero tworzy i definiuje - nie ma sensu. Początek może mieć wszystko to, co zaistniało już w czasie. Zjawisko wszechświata zaistniało bez istnienia czasu. Nie można nawet powiedzieć 'przed' czasem. Po prostu nie ma sensu używanie pojęć temporalnych w stosunku do powstania wszechświata. Dlatego też cały argument Kalam jest pozbawiony sensu znaczeniowego. Analogicznie można by np. powiedzieć, że wszechświat miał średnicę 0 przed swoim powstaniem (można by wymyślić lub zacytować więcej, nawet trafniejszych analogii, jak na przykład zadane przez Hawkinga pytanie "Co jest na północ od bieguna północnego?", ale nie w tym rzecz).

Co więcej, według aktualnych modeli kosmologicznych nie jest konieczne, aby Big Bang miał początek w naszym rozumieniu początku. Więcej na ten temat można się dowiedzieć np. z wielu różnych pozycji autorstwa S. Hawkinga. Zauważył on, że pomimo skończoności wszechświata i czasu, nie musi on mieć granicy w czasie (warto się tu także zastanowić nad słynnym dylematem Zenona).

Po raz kolejny załóżmy roboczo, że jakimś cudem rozumiemy co oznacza 'czas przed istnieniem czasu', tak jak rozumiemy 'grubość bez przestrzeni' (tzn. nie rozumiemy, ale załóżmy roboczo, że rozumiemy - żeby pójść dalej).

2.1 "Argument based on the impossibility of an actual infinite."
> (Argument oparty na niemożliwości faktycznej nieskończoności)&nbsp; <p>

Czy może istnieć nieskończoność aktualna? Mogłoby się wydawać, że to problem matematyczny. Rzeczywiście, część matematyków uważa (lub raczej uważała), że nieskończoność faktyczna (inaczej: aktualna) to tylko pojęcie teoretyczne, że nie może realnie istnieć nieskończona ilość czegoś, np. nieskończona ilość atomów. Argument Kalam odnosi się do stanowiska głoszącego, że wszechświat zaistniał w czasie, lub że jest wieczny (tzn. bez początku). Jak zobaczymy, ani pierwsza opcja nie jest prawdziwa, ani też Kalam nie zaprzecza drugiej (choć aktualna kosmologia raczej wyklucza wieczny wszechświat, ale o tym później).

2.11 "An actual infinite cannot exist."
> (Aktualna nieskończoność nie może istnieć)&nbsp; <p>

Nie jest to fakt. A konkretnie, nie ma żadnych wyraźnych powodów, dla których nie mogą istnieć aktualne nieskończoności. [_5_] Niektórym wydaje się, że nie mogą istnieć. Można na ten temat długo dyskutować, jednak nie ma dowodu na to, że nie mogą istnieć. W każdym razie nie wiadomo mi nic o tym, aby autor Kalam coś w tym temacie dowodził. Wykazywanie paradoksów nie zaprzecza temu, że jakaś forma nieskończoności może istnieć. Poza tym, do obalenia Kalam nie jest potrzebne, aby musiały istnieć nieskończone ilości czegoś. [_6_]

2.12 "An infinite temporal regress of events is an actual infinite."
> (Nieskończone cofanie się w czasie w ciągu zdarzeń jest nieskończonością faktyczną)&nbsp; <p>

Autor twierdzi, że nieskończony ciąg zdarzeń nie może istnieć. Ponieważ jednak nie ma dowodu na niemożliwość istnienia aktualnej nieskończoności, nie powinno być także na nieistnienie nieskończonego ciągu zdarzeń. Więcej nawet, taki ciąg nie musi istnieć aktualnie. Wystarczy, aby każde dwa zdarzenia następowały po sobie w czasie i tylko one istniały aktualnie, ciąg jako taki nie istnieje, tym samym unikamy problemu nieskończonej ilości bytów. Możemy sobie wyobrazić (no, niektórzy z nas) nieskończoną przyszłość a w niej nieskończony ciąg zdarzeń (choćby nieskończenie leniwych). Dlaczego więc mielibyśmy mieć problem z przeszłością? [_7_]

Oponent mógłby stwierdzić, że jeżeli ciąg wydarzeń jest nieskończony, to dlaczego wszechświat miałby powstać akurat w tym, a nie innym momencie? Oczywiście, nie musiał akurat w tym. Jeżeli tylko wszechświat może powstać, to w nieskończonym regresie zdarzeń powinien powstać nieskończenie wiele razy. Tego nie wiemy, ale też nie możemy tego wykluczyć, że przed naszym i po naszym wszechświecie istniało i zaistnieje nieskończenie wiele innych. Można sobie także wyobrazić, że jakiś nieskończony proces zachodził od zawsze, ale nagle się zakończył i spowodował powstanie wszechświata akurat w danym momencie.

Dlaczego jest to możliwe? Otóż (pomijając długie matematyczno-logiczne wywody) zasadnie jest pytać, dlaczego akurat w tym momencie, a nie wcześniej albo później. A poprawną odpowiedzią jest, że owszem, tego typu proces mógł się zakończyć dowolnie wcześniej albo później, ale zakończył się akurat w tym. A jednak wszystkie takie procesy będą trwały tak samo długo: nieskończenie. Być może na chłopski rozum jest to dziwaczne, ale matematycznie rzecz biorąc, przeliczalne nieskończoności mają równą miarę. W tym przypadku, mimo że jeden nieskończony proces zakończył się wcześniej niż inny, to jednak oba trwały tyle samo: nieskończenie długo [_8_].

Reasumując, nie ma nic niedorzecznego w twierdzeniu, że wszechświat mógł powstać po nieskończonej ilości zdarzeń (przy założeniu, że podlegało to prawom logiki, co Kalam przecież i tak zakłada).

Ponieważ jednak kosmologia nie sugeruje nam, aby przypadek wiecznego wszechświata zachodził, nie będę się już tym zajmował, ponieważ nic nowego to nie wnosi. Nawet jeżeli nieskończony ciąg zdarzeń nie jest możliwy, to i tak nie wpływa to na aktualne teorie kosmologiczne [_9_]

2.13 "Therefore, an infinite temporal regress of events cannot exist."
> (Stąd, nieskończone cofanie się w ciągu zdarzeń w czasie nie może istnieć)&nbsp; <p>

Punkty 2.12 i 2.13 opierają się na 2.11, dlatego nie trzeba się już nimi zajmować. Załóżmy jednak wbrew powyższemu, że 2.11 jest poprawny i idźmy dalej.

2.2 "Argument based on the impossibility of the formation of an actual infinite by successive addition."
> (Argument oparty na niemożliwości stworzenia faktycznej nieskończoności przez dodawanie)&nbsp; <p>

Argument wspierający mówi, że nie można utworzyć aktualnej nieskończoności poprzez dodawanie. Odnosi się to jednak nie do naszego wszechświata, ale do czegoś poza nim, gdzie niby nie jest to możliwe. Tego jednak nie wiemy. To tylko nie udowodnione założenie metafizyczne przyjmowane przez leniwych filozofów, że poza naszym wszechświatem nie jest to możliwe, choć nawet nie udowodniono, że w naszym jest to niemożliwe.

2.21 "A collection formed by successive addition cannot be actually infinite."
> (Zbi&oacute;r stworzony przez dodawania nie może być faktycznie nieskończony)&nbsp; <p>

Oponent może odpowiedzieć, że dodając do skończonej ilości nigdy nie otrzymamy nieskończoności. Owszem, tą metodą nie otrzymamy. W dowolnym momencie będzie można spytać: ile ci zostało do nieskończoności i odpowiedź zawsze będzie ta sama: nieskończenie wiele. Ale przecież nikt nie twierdzi, że dodawanie rozpoczęło się od skończonej ilości. Ba, nikt nie twierdzi, że się rozpoczęło! Jeżeli liczę od zawsze, to spytany ile mi zostało do nieskończoności odpowiem: zawsze miałem nieskończoność, ale dodaję dalej (mogę dodawać, bo niesk. + stała = niesk.). W gruncie rzeczy, uważny czytelnik zauważy, że Kalam w tym momencie stosuje to, czego ma dopiero dowieść: Nie jest możliwe stworzenie nieskończoności przez dodawanie [skończonej] ilości [skończonych] elementów. Ale przecież jest możliwe stworzenie nieskończoności przez dodanie nieskończonej ilości (niekoniecznie skończonych) elementów. Argument 2.21 jest więc nieuczciwy, nie mówiąc już o tym, że jest błędny.

Jeżeli tak, to punkt 2.2 nie musi być spełniony, jeżeli wymiar czasowy jest nieskończony. Jeżeli czas może istnieć na zawsze, to (symetrycznie) może istnieć od zawsze. A to już daje precedens aktualnej nieskończoności zdarzeń, co wystarczy, aby obalić dodatkowo także punkt 2.11.

2.22 "The temporal series of past events is a collection formed by successive addition."
> (Ciąg przeszłych zdarzeń jest zbiorem stworzonym przez dodawanie)&nbsp; <p>

Jak wyżej, niekoniecznie ciąg zdarzeń musi mieć początek. Może być wieczny. Nie musi także istnieć aktualnie. Po prostu, ciąg zdarzeń to tylko konstrukcja teoretycza.

2.23 "Therefore, the temporal series of past events cannot be actually infinite." (Stąd, ciąg przeszłych zdarzeń nie może być faktycznie nieskończony) 

Jak wyżej, nie wynika.

Załóżmy ponownie, że poprzednie punkty są mimo wszystko poprawne i zajmijmy się wnioskiem.

3. "Therefore, the universe has a cause of its existence."
> (Stąd, wszechświat ma przyczynę istnienia)&nbsp; <p>

Czy rzeczywiście jest uprawniony? Otóż nie jest. Nasza wiedza o przyczynach odnosi się tylko i wyłącznie do znanego nam świata. To, że zjawiska poza naszym wszechświatem wymagają przyczyn, aby zaistnieć, jest tylko nieudowodnionym założeniem metafizycznym przyjmowanym przez leniwych filozofów. Wcale nie musi tak być. Nie ma żadnego powodu, dla którego nie może być inaczej: że dzieją się tam zjawiska, dla których nie można określić przyczyny w naszym rozumieniu. Wniosek ten opera się więc nie na fakcie, ale na niewiedzy i nieuprawnionym wnioskowaniu. Co więcej, czyni on nieuprawnioną sugestię, że przyczyna ta istnieje. Wcale nie wiadomo, czy jeżeli przyczyna istniała, to nadal istnieje. Nie ma żadnego powodu, dla którego przyczyna ta musiałaby nadal istnieć (w czasie).

Załóżmy jednak znów, pomimo tych przeszkód, niejako na przekór wszystkiemu, że nadal uznajemy argument Kalam. Jaki wniosek możemy z niego wyciągnąć? Otóż nie taki, jak chcieliby niektórzy. Nie dowodzi on wcale, że istnieje jakieś bóstwo. Ba, nie dowodzi nawet, że istnieje coś, co ma siłę sprawczą. Może on nas co najwyżej skłonić do uznania, że poza naszym wszechświatem istnieje (mam na myśli istnienie poza-czasowe) jakiś twór, który wpłynął na powstanie przynajmniej jednego wszechświata. Jaki on jest, czym jest, dlaczego tak się właśnie stało i jak się to skończy - te pytania być może na zawsze pozostaną bez dobrej odpowiedzi. Wiemy na pewno, że pewne rzeczy są poza zasięgiem naszego poznania. Dlatego być może zawsze będziemy mieli do czynienia z nikczemnikami, którzy wykorzystując słabości filozofii i naszą niewiedzę, będą nas przekonywać do wygodnych dla siebie tez.

Nawet jeżeli ktoś mimo wszystko przyjmie argument Kalam, to pozostanie mu duży problem: jeżeli Bóg istnieje w jakimś sensie metafizycznego czasu (skoro zdecydował o powstaniu wszechświata w tym a nie innym momencie swojego istnienia) to napotykamy na dokładnie te same problemy, jak w przypadku wszechświata, co prowadzi automatycznie do sprzeczności z samym Kalam (nie można jednocześnie argumentu uznawać i nie uznawać).

Jeżeli jednak, z drugiej strony, przyjmiemy Kalam oraz tezę, że Bóg istnieje bezczasowo, to pojawia się inny problem: czym różni się akt stworzenia od innych stanów Boga? Jeżeli coś istnieje bezczasowo, to pojęcie zmiany nie ma w takim przypadku żadnego sensu. A jeżeli coś nie może się zmieniać (jak Bóg), to jakim prawem doszło do stworzenia? Jest tylko jedna możliwość: wszechświat istnieje w Bogu, w jego niezmiennej bezczasowej istocie. Istnieje więc zawsze i.. koniecznie, jest wpisany w samo istnienie Stwórcy. A to z kolei prowadzi do wniosku, że jeżeli wszechświat jest konieczny w Bogu, to może być także konieczny bez niego. Nie ma bowiem żadnego powodu, dla którego jeden byt konieczny nie mógłby istnieć bez innego bytu. W szczególności, nie wymaga też do swojego istnienia innego bytu koniecznego.

Można sobie wyobrazić oponenta, który twierdzi, że powstanie świata nie pociąga za sobą zmian w bezczasowym bycie Stwórcy, ponieważ powstał on poza Stwórcą. Jest to jednak kompletnie bezsensowna teza. Rzeczywiście, są tu dwie możliwości: Stwórca jest wszystkim co istnieje naprawdę lub świat istnieje kompletnie poza Stwórcą. W pierwszym przypadku Stwórca musi się zmienić z definicji, skoro zaistniał w nim świat, a wcale nie musiał zaistnieć. W drugim przypadku, Stwórca się nie zmienia, ale nie ma też wpływu na świat, który istnieje niezależnie od niego - czyli Stwórca nie jest już stwórcą.

Nawet gdyby i te przeszkody zignorować, to Kalam wpada w sidła logiki: nie można wypowiadać się o Stwórcy używając pojęć odnoszących się do znanego nam świata. Rzeczywistość Stwórcy nie jest naszą, jego istota nie jest naszą. Sprowadzanie Boga i świata materialnego do wymogu posiadania takich samych praw jest więc niedopuszczalnym błędem w rozumowaniu Kalam. Tylko ludzka megalomania może skłaniać to używania znanych nam pojęć i wiedzy w stosunku do bytów poza naszym światem.

Jak widzimy, Kalam opiera się na całkowicie pozaempirycznych tezach dotyczących poza-świata oraz na myśleniu życzeniowym. Podsumowując, o argumencie Kalam można powiedzieć jedno z (ale tylko jedno):

nie przekonuje nas, ponieważ nie opiera się na faktach;
> nie jest argumentem, bo zawiera błędy logiczne; <br> nie jest argumentem, bo jest sformułowany w sposób pozbawiony sensu;
> przekonuje nas tylko do tezy, że 'coś poza' istnieje (co jest tautologią); <br> przekonuje nas to tezy, że wszechświat sam jest bytem koniecznym.

Akcje Dokumentu
« Grudzień 2024 »
Grudzień
PnWtŚrCzPtSbNd
1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031