Mieczysław Chorąży, "Mądrość bez DNA" (2005)
"Polityka", numer 14/2005 (2498)
Poznanie ludzkiego genomu nie rozwiąże wszystkich problemów związanych z naszym zdrowiem. Jesteśmy też zbyt skomplikowanym organizmem, by drogą manipulacji genetycznych wpływać na naszą osobowość i intelekt.
Wspaniały rozwój biologii molekularnej uplasował geny
(DNA) na szczycie ołtarza świata żywego, nadał im atrybuty wszelkich sił
sprawczych określających nawet nasze człowieczeństwo i identyczność
gatunkową. Kluczową pozycję genów podkreślają wypowiedzi uznanych badaczy:
„Odkryliśmy istotę życia” (Francis Crick), „Geny same w sobie są esencją
życia” (Richard Dawkins), „Sekwencja ludzkiego DNA jest sednem naszego
gatunku i wszystko, co dzieje się w świecie, zależy od tych sekwencji”
(Renato Dulbecco). „Gdy poznamy [sekwencję] ludzkiego genomu, będziemy
wiedzieli, co to jest człowiek” – głosili autorzy Human Genome Project.
Powtarzając tego rodzaju opinie media kreują wypaczony ogląd świata żywego i
dają ludziom złudne nadzieje, że poznanie genomu rozwiąże wszelkie problemy;
że poznamy przyczyny chorób i nauczymy się je leczyć, a manipulacje
genetyczne doprowadzą do zmajstrowania „człowieka doskonałego” i umożliwią
zbudowanie nowego, wspaniałego świata. Można już dziś zamówić sobie na
płycie CD zapis sekwencji swojego DNA. Czy to ma być esencja mego JA? Czy
nasz ludzki genom jest synonimem człowieczeństwa?
Ani antropologia, ani genetyka
Z badań i szerszego ich oglądu wynika jasno, że złożoność człowieka nie jest
wyłącznym wynikiem ani większej liczby genów, ani ich zasadniczej
odmienności od genów innych zwierząt wyższych. Chyba najważniejszym
osiągnięciem Human Genome Project było stwierdzenie, że człowiek ma niewiele
więcej genów niż inne zwierzęta (mysz ok. 30 tys., człowiek prawdopodobnie
kilka tysięcy więcej – zależy to od kryteriów przyjętych w analizie genomu).
Istnieje wielkie podobieństwo genomu szympansa i człowieka, a jednak oba
gatunki bardzo się różnią.
Człowiek jest organizmem o wysokiej złożoności i hierarchicznej organizacji,
jest owocem ewolucji świata niższych zwierząt, od których różni go przede
wszystkim rozwinięta kora mózgowa i inne regiony mózgu. To są różnice
fizyczne, morfologiczne. Ale człowiek posiada jeszcze zasadnicze i niezwykłe
właściwości odróżniające go od zwierząt nawet ewolucyjnie mu najbliższych,
określające człowieczeństwo: samoświadomość, posługiwanie się mową, zdolność
do myślenia abstrakcyjnego, altruizm, poczucie wolności, sumienie i całe
bogactwo życia psychicznego. Nie ulega wątpliwości, że istnieje ścisły
związek między umysłowością człowieka a mózgiem. Zniszczenie przednich
płatów mózgu prowadzi do głębokich zmian w osobowości, uszkodzenie ośrodka
mowy Broca uniemożliwia porozumiewanie się itd. Różne stany emocjonalne i
nastroje możemy modulować farmakologicznie, wpływając np. na proces
transmisji sygnałów w synapsach nerwowych.
Człowieczeństwa nie wyjaśniają w pełni ani antropologia, ani genetyka.
Niezmierzone granice intelektu człowieka, jego mądrość nie mają prostego
związku przyczynowego z zasobem naszych genów. Gdyby te związki były proste
i miały charakter przyczynowy, to w genomie (w uproszczeniu: DNA) człowieka
zabrakłoby miejsca na siedlisko dla genów kodujących nieskończone bogactwo
naszego życia duchowego. Geny (DNA odziedziczone po rodzicach) biorą udział
w rozwoju komórek nerwowych, formowaniu mózgu, budowie traktów i połączeń
nerwowych, zapewne też w pewnym stopniu odpowiedzialne są za specjalizację
regionów (pól) mózgowych, funkcji modułów mózgowych, transmisji sygnałów
itp. Ale geny zapewne nie kontrolują naszej religijności, zachowań
seksualnych, zdolności mówienia po rosyjsku lub japońsku, zamiłowania do
astronomii, zachowań kryminalnych lub zdolności do tworzenia poezji,
komponowania sonat ani nie odpowiadają za większość chorób.
W rozwoju embrionalnym człowieka zostaje wytworzona wielka liczba komórek
nerwowych (neuronów) – ok. 1012, a te z kolei dzięki wypustkom (neurytom i
dendrytom) tworzą między sobą ogromną sieć połączeń (synaps), szacowaną na
1015. Ta gigantyczna sieć neuronowa sama nie wystarcza dla wytłumaczenia
potencjalnie nieograniczonych możliwości naszego umysłu. Mózg nie jest
martwą siecią komputerową – nie tylko przyjmuje sygnały ze środowiska (np.
sygnały wzrokowe), ale przetwarza je, analizuje, reaguje na nie, nadaje im
wartość i treść emocjonalną, czego już zupełnie nie potrafi komputer.
Poznanie kreuje nowe idee.
Podobni, ale inni
Sześć miliardów ludzi na naszym globie ma bardzo podobne wyposażenie
genetyczne. Każdy z nas jest jednak inny, każdy ma inną osobowość, inną
samoświadomość, mądrość, poczucie wartości, inaczej reaguje emocjonalnie.
Każdy ma inaczej zbudowany i inaczej funkcjonujący mózg, który kształtuje
się indywidualnie – od niemowlęctwa (a nawet jeszcze wcześniej) do wieku
podeszłego, podlega nieustannej interakcji z szeroko pojętym środowiskiem.
„Budujesz swój mózg, gdy go używasz; co więcej – budujesz swój mózg tylko
wtedy, gdy go używasz” – twierdzi I.R. Cohen, immunolog z Instytutu
Weizmanna w Izraelu, autor książki „Tending
Adam’s Garden”. Sklonowanie człowieka o bogatej osobowości, nadzwyczajnej
mądrości i rozlicznych zaletach intelektualnych jest niemożliwe, bo to nie
DNA i nie geny decydują wyłącznie o indywidualnych cechach psychicznych.
Mądrość nie tkwi jedynie w genach. Warto wspomnieć, że mało jeszcze wiemy o
istocie nawet tak podstawowego elementu naszego umysłu, jakim jest pamięć.
Nie ma genu pamięci.
Dogmat głoszący zależność: jeden gen – jedno białko
(enzym) – jedna funkcja, został ostatecznie obalony. Tym samym upadła idea
prostej przyczynowej zależności między genem a cechą końcową, za którą
miałby odpowiadać. Obecnie wiemy, że informacja zawarta w jednym genie
służyć może jako podstawa do produkcji wielu różnych białek. A z kolei
cząsteczki wielu białek mają zdolność wykonywania różnych funkcji w
zależności od otoczenia, w jakim się znajdują, oddziałując z innymi
cząsteczkami żywej komórki, jonami itd.
Świat żywy jest niezwykle złożony – na każdym poziomie organizacji naszego
ciała cząsteczki pływające w cytoplazmie, tworzące organelle i struktury
komórkowe, są w stałym ruchu, bez przerwy wszystkie podlegają różnorodnym
zmianom. Redukcjonistyczna metoda analizy żywych zjawisk, nawet na
najniższym poziomie organizacji, jakim jest komórka czy tkanka, zmierza do
poznania czynnika sprawczego i szukania zazwyczaj prostej zależności między
przyczyną a skutkiem. W biologii od półwiecza kształtuje się nieco naiwny
pogląd, że jedynym źródłem przyczyn zjawisk fizjologicznych, programu
rozwoju, a także wszelkich chorób, są geny. Problem w tym, że systemy żywe
nie są proste. Ani DNA, ani białko lub inne rodzaje chemicznych cząsteczek,
a nawet wirus zbudowany z białka i DNA, nie ma cech życia. Żywy jest dopiero
tak wysoce złożony twór jak komórka. Nasze dociekania istoty rzeczy mają
zwykle charakter analizy redukcjonistycznej: złożone zjawisko staramy się
zrozumieć poprzez poznawanie jego podstawowych elementów składowych. I nie
zawsze osiągamy sukces. Z listy części składowych odrzutowca nie dowiemy
się, dlaczego odrzutowiec lata. Ta cecha wyłoni się dopiero na pewnym etapie
wysokiej złożoności komponentów. A życie jest bardziej skomplikowane niż
odrzutowiec.
Fenomen życia
Najprostsza żywa komórka ma wiele wysoce złożonych systemów organicznych,
organelli, błon itd., które dopiero w całości dają fenomen życia. Każda
próba jej rozbioru na elementy składowe powoduje, że fenomen życia
natychmiast znika. W biologii ostatniego półwiecza często w genach i DNA
upatrujemy przyczyn różnych zjawisk (np. otyłości, chorób, zachowań
kryminalnych itd.). Tymczasem są one wynikiem działania wielu genów i wielu
innych pozagenowych czynników. W tej sytuacji, pomijając choćby niezwykle
zawiłą drogę zdarzeń między genem a jego końcowym „efektem”, tzw.
przyczynowa terapia genowa chorób jest koncepcją naiwną. Nawet w przypadku
chorób jednogenowych (np. mukowiscydozy) taka terapia nie ma spektakularnych
wyników.
Nie w genach więc tkwi nasza mądrość lub głupota. Nie poznamy genów
odpowiedzialnych za wszystkie nasze choroby, bo nie wszystkie są
zdeterminowane genetycznie. Z tego samego powodu tylko niektóre będziemy
umieli leczyć metodą terapii genowej, o czym pisze prof. Piotr Węgleński w
artykule „Mądrość aż do DNA” (POLITYKA 8).
Mam też nadzieję, że nie tylko z powodów etycznych, ale także dzięki
wielkiej złożoności zjawiska życia i niezwykłej, niezależnej od genów,
osobowości człowieka porzucimy myśl, aby próbować udoskonalać go drogą
manipulacji genetycznych.
Prof. dr hab. Mieczysław Chorąży, były kierownik Zakładu Biologii
Nowotworów Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie,
Oddziału w Gliwicach
http://polityka.onet.pl/162,1222741,1,0,2498-2005-14,artykul.html