Marek Zając, "Witraż z Darwinem. Nowy spór o teorię ewolucji" (2005)
"Tygodnik Powszechny" 18.07.2007; http://wiadomosci.onet.pl/1238145,242,kioskart.html
Nauka |
Marek Zając/18.07.2005 09:04
Witraż z Darwinem
Nowy spór o teorię ewolucji
„Ewolucja w sensie wspólnego pochodzenia mogłaby być prawdziwa, ale ewolucja w sensie neodarwinizmu – nieukierunkowanego, niezaplanowanego procesu losowej zmienności i doboru naturalnego – nie jest prawdziwa”. To zdanie z artykułu kard. Christopha Schönborna opublikowanego na łamach „New York Timesa” wywołało burzę w środowiskach naukowych. Zapytaliśmy metropolitę Wiednia, co miał na myśli.
Kardynał właśnie wrócił z modlitwy w katedrze do położonego tuż pod Wawelem seminarium. Do Krakowa przyjechał prywatnie. Sześćdziesięcioletni dominikanin żartuje, że w Wiedniu zostawił zawalonego pracą rzecznika prasowego Ericha Leitenbergera: odkąd „New York Times” opublikował artykuł „Finding Design in Nature” (W poszukiwaniu celowości w przyrodzie), w kurii urywają się telefony. Kardynał, z wykształcenia teolog i filozof, zajmuje się problematyką stworzenia i ewolucji od dobrych trzydziestu lat. Wiele razy mówił o tym również na forum Kongregacji Nauki Wiary. Teraz nie ukrywa zadowolenia, że udało się sprowokować gorącą dyskusję: – Amerykańska debata wokół ewolucji ma tę zaletę, że jest o wiele żywsza niż w Europie – mówi „Tygodnikowi”. Żałuje jednak, że gazety austriackie – innych mediów europejskich kardynał nie śledził – ograniczyły się do emocjonalnych sloganów: Kulturkampf, cofnięcie się do czasów sprzed Oświecenia, Kościół nie powinien mieszać się do nauki.
> <br> – Zadaniem Kościoła jest dziś bronić rozumu – wyjaśnia kard. Schönborn. – W zasadzie nie kwestionuję, że ewolucja miała miejsce. To naukowo otwarta i pod wieloma względami także prawdopodobna hipoteza. Ale pytanie brzmi: czy ewolucja jest procesem nieukierunkowanym? A może właśnie pozwala poznać coś takiego jak design, czyli celowość, inteligencja, rozum i porządek?
> <br> Chrabąszcze i teologia
> <br> Abp Józef Życiński, autor pracy „Bóg i ewolucja”, twierdzi, że „Kościół teorii ewolucji nie zwalczał”. Metropolita lubelski przypomina, że Darwin miał chrześcijański pogrzeb „w katedrze westminsterskiej, a do jednego z witraży wprowadzono nawet jego postać jako człowieka, który przyczynił się do wielkiego postępu nauki”. Jego rodzina chciała, żeby został księdzem, ale na studiach „odkrył, że chrabąszcze interesują go bardziej niż teologia, zmienił zainteresowania – co wyszło nauce na dobre”. Pierwsze spory chrześcijan z darwinizmem wynikały zresztą nie tyle z przesłanek naukowych, co z naiwnych obaw, że nauczanie o doborze naturalnym może okazać się szkodliwe dla humanizmu. Zarazem wielu teologów uznawało, że – jak pisze ks. Marek Słomka, autor książki „Ewolucjonizm chrześcijański o pochodzeniu człowieka” – „Bóg objawia Swą moc stwórczą w ewolucyjnych przemianach; nie ma mowy o konflikcie między Księgą Przyrody i Księgą Pisma, jeżeli tylko poprawnie rozumie się różnice języków, w jakich napisano obie Księgi”. W XX w. z ostrą krytyką teorii Darwina wystąpili amerykańscy fundamentaliści, głównie z kręgów protestanckich. Opierając się na dosłownym rozumieniu Biblii, krytykowali ewolucjonizm. Do dziś walczą o to, aby kreacjonizmu nauczać w szkołach na równi z teorią ewolucji. Zresztą również kard. Schönborn przyznał, że chciałby, aby ewolucjonizm prezentowano uczniom nie jako jedyną, ale jedną z wielu teorii. Dziś ponad połowa Amerykanów odrzuca teorię ewolucji.
> <br> W 1950 r. Pius XII ogłosił encyklikę „Humani generis”, gdzie ewolucjonizm uznał za poważną hipotezę. Choć wezwał, aby sądy sprzeczne z teorią ewolucji analizować równie wnikliwie, uznał zarazem, że nie dostrzega konfliktu między teologiczną i biologiczną wizją pochodzenia człowieka.
> <br> Przełomowym wydarzeniem w dialogu Kościoła z ewolucjonistami było przesłanie Jana Pawła II do Papieskiej Akademii Nauk z 22 października 1996 r. Padło w nim stwierdzenie, iż „nowe zdobycze nauki każą nam uznać, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą. Zwraca uwagę fakt, że teoria ta zyskiwała stopniowo coraz większe uznanie naukowców w związku z kolejnymi odkryciami dokonywanymi w różnych dziedzinach nauki. Zbieżność wyników niezależnych badań – bynajmniej nie zamierzona i nie prowokowana – sama w sobie stanowi znaczący argument na poparcie tej teorii”.
> <br> Stwierdzenie: „czymś więcej niż hipotezą” (we francuskojęzycznym oryginale: „plus qu’une hypothčse”) nie rozproszyło jednak wątpliwości. Niektórzy stwierdzili, że zacytowany fragment świadczy nie o tym, jak trudno podważyć wiarygodność ewolucjonizmu, ale np. że teoria ewolucji zawiera wątki pozaprzyrodnicze: logiczne, metodologiczne czy filozoficzne. By uciąć spekulacje, właśnie kard. Schönborn – jeszcze przed śmiercią Jana Pawła II – wystosował list do kard. Josepha Ratzingera z prośbą o jednoznaczną interpretację. Na razie Kongregacja Nauki Wiary milczy, a dokument sygnowany przez Jana Pawła II ocenił sam metropolita Wiednia.
> <br> Hipotezy i Papież
> <br> Na łamach „New York Times’a” z 7 lipca kard. Schönborn uznał neodarwinizm – nie precyzując jednak, co rozumie pod tym pojęciem – za nieprawdziwy, nienaukowy i niezgodny z nauczaniem Kościoła. Krytycznie odniósł się także do różnych interpretacji przesłania z 1996 r. Po pierwsze, Jan Paweł II – zastrzega arcybiskup – nie sprecyzował, jak rozumiał termin „ewolucja”. Po drugie, zwolennicy neodarwinizmu często przywołują wspomniany dokument jako wyraz „akceptacji – bądź przynajmniej przyzwolenia – ze strony Kościoła rzymskokatolickiego, gdy bronią swojej teorii jako w jakiś sposób możliwej do pogodzenia z wiarą chrześcijańską”. Tkwią jednak w błędzie. Po trzecie, papieskie przesłanie należy uznać za „raczej niejasne i nieistotne”.
> – Być może użyłem w tym miejscu zbyt luźnego określenia – tłumaczy „Tygodnikowi” kard. Schönborn. – Chodziło o kontekst, w jakim należy umiejscowić przesłanie Jana Pawła II. Papież nie pisał w nim o nauczaniu swoim czy Kościoła, ale o tym, co mówią przedstawiciele nauki. Dlatego uważam za istotne, aby jedno papieskie zdanie, wciąż cytowane, było postrzegane w powiązaniu z całą nauką Kościoła. Teoria ewolucji jest traktowana w społeczności naukowców jako „coś więcej niż hipoteza”. Ale to jeszcze nie znaczy, że Papież uważał ją za „coś więcej niż hipotezę”.<br>
> W artykule kard. Schönborn stara się skonfrontować przesłanie z 1996 r. z innymi wypowiedziami Jana Pawła II i dokumentami Kościoła. Przywołuje np. dwa papieskie wystąpienia z audiencji w 1985 i 1986 r. W jednym czytamy: „Jest jasne, że prawda wiary o stworzeniu radykalnie sprzeciwia się teoriom materialistycznej filozofii. Widzą one kosmos jako wynik ewolucji materii, która redukuje się do działania czystego przypadku i konieczności”.<br>
> Opublikowany w 1992 r. Katechizm Kościoła Katolickiego nie odnosił się do takich kwestii jak ewolucjonizm; jego celem był pozytywny wykład nauczania Kościoła, a nie wkraczanie na pogranicze wiary i nauki. Kard. Schönborn, od 1987 r. główny redaktor Katechizmu i sekretarz komisji ds. jego publikacji, powołuje się jednak w nowojorskim dzienniku na dwa katechizmowe cytaty: „Z pewnością rozum ludzki jest zdolny do znalezienia odpowiedzi na pytanie o początki świata. Istnienie Boga Stwórcy można bowiem poznać w sposób pewny z Jego dzieł, dzięki światłu rozumu ludzkiego”. Oraz: „Wierzymy, że Bóg stworzył świat według swojej mądrości. Świat nie powstał w wyniku jakiejś konieczności, ślepego przeznaczenia czy przypadku”.<br>
> Metropolita polemizuje z tymi, którzy widzą w Benedykcie XVI gorącego zwolennika ewolucjonizmu. Przypomina, że kierowana przez kard. Ratzingera Międzynarodowa Komisja Teologiczna ostrzegała w 2004 r., iż przesłanie Jana Pawła II nie może być odczytywane jako aprobata dla wszystkich teorii ewolucji, włączając teorie charakteryzujące się „proweniencją neodarwnistyczną” i wykluczające Boską Opatrzność z procesu rozwoju życia we wszechświecie. Kard. Schönborn przywołuje także fragment homilii z 25 kwietnia 2005 r. na inaugurację pontyfikatu: „Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. Każdy z nas jest owocem zamysłu Bożego. Każdy z nas jest chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny” – powiedział Benedykt XVI.<br>
> Kard. Schönborn przyznaje, że nie konsultował artykułu z Watykanem, jednak na dwa-trzy tygodnie przed konklawe rozmawiał o stanowisku Kościoła wobec ewolucjonizmu z kard. Ratzingerem (podobnie jak niedługo wcześniej z Janem Pawłem II): „Powiedziałem, że chciałbym precyzyjniejszego stanowiska” – dodał metropolita w rozmowie z amerykańskimi dziennikarzami. W odpowiedzi ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary miał go zachęcić do działania.<br>
> <strong>Porządek w nieporządku<strong>
> <br> Powtórzmy kluczowe zdanie: „Ewolucja w sensie wspólnego pochodzenia mogłaby być prawdziwa, ale ewolucja w sensie neodarwinizmu – nieukierunkowanego, niezaplanowanego procesu losowej zmienności i doboru naturalnego – nie jest prawdziwa”. Co kardynał miał na myśli?
> <br> – Wystąpiłem przeciw poglądowi, że wszystkie procesy ewolucyjne należy uznać za random process, czyli proces przypadkowy, losowy – wyjaśnia „Tygodnikowi”. – Podobnie jak wielu innych twierdzę, że w zjawiskach ewolucyjnych można odkryć rozum, porządek, design.
> <br> Artykuł kardynała entuzjastycznie przyjęli amerykańscy kreacjoniści. Reporterzy „NYT” dotarli do Discovery Institute w Seattle, od lat promującego ideę, że za ewolucją stoi jakiś odznaczający się inteligencją projekt. Okazało się, że wiceprezydent instytutu, Mark Ryland, namawiał kard. Schönborna do napisania artykułu. Ryland zastrzega jednak, że kardynał napisał tekst sam.
> <br> Amerykańskich katolików i konserwatywnych protestantów łączył dotychczas protest przeciw aborcji, eksperymentom na komórkach macierzystych i eutanazji, dzieliły natomiast kara śmierci i właśnie ewolucjonizm. Teraz – zapowiada „New York Times” – Kościół może zbliżyć się do kreacjonistów. Ten scenariusz nie musi się jednak ziścić: w grudniu zeszłego roku bp Francis DiLorenzo, odpowiedzialny w Episkopacie USA za kontakty z naukowcami, oświadczył, że „Kościół nie potrzebuje obawiać się nauczania o ewolucji, póki jest ono rozumiane jako naukowe wyjaśnianie fizycznych początków i rozwoju wszechświata”.
> Wśród naukowców artykuł kardynała wywołał przede wszystkim komentarze negatywne, wręcz oburzenie. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jeden z członków Papieskiej Akademii Nauk rozważał złożenie dymisji. „Krokiem w złym kierunku” nazwał artykuł Francis Collins, który kierował zespołem rozszyfrowującym genom. Francisco Ayala, biolog z Kalifornii i były dominikanin, mówi o „znieważeniu” Jana Pawła II i kreowaniu „konfliktów tam, gdzie ich nie ma”. Kenneth R. Miller, autor książki „Finding Darwin’s God” („W poszukiwaniu Boga Darwina”), uspokaja: „Jest ponad stu kardynałów, którzy często głoszą sprzeczne opinie”.<br>
> Życzliwsi krytycy twierdzą, że kardynał pomieszał dwa porządki: filozoficzny i naukowy. Gdyby napisał, że filozoficzne interpretacje wywodzące się z neodarwinizmu, a nie sam neodarwinizm, są sprzeczne z nauczaniem Kościoła – mało kto miałby pretensje. Dlatego zapytaliśmy kardynała, czy chce prowadzić debatę światopoglądową, a nie naukową?<br>
> – Obie debaty są konieczne – twierdzi kard. Schönborn. – Człowiek ma dwie ręce, oddycha dwoma płucami i ma dwoje oczu. Do czego zmierzam: debata naukowa, prowadzona metodami naukowymi, nie może ignorować design’u. Einstein powiedział, mam nadzieję, że zacytuję wiernie: „Zdumiewające jest nie to, że poznajemy rzeczy, lecz że rzeczy są poznawalne”. Gdyby rzeczywistość miałaby być wyłącznie kotłującym się chaosem, nie byłoby czego poznawać. Nauka zawsze zakłada istnienie jakiegoś design’u. Przykładowo: cóż innego czyni fizyk atomowy, gdy stara się poznać najmniejsze cząstki elementarne? Szuka jakiegoś wewnętrznego porządku funkcjonowania atomów. Kopernik, Galileusz, Newton – wszyscy mówili o Księdze Stworzenia. Naukowiec nie robi nic innego, jak tylko śledzi inteligencję, która przemawia do niego poprzez badaną rzeczywistość. Takie nastawienie do nauki jest niezależne od tego, czy się wierzy, czy nie.<br>
> Pojawiły się też głosy, że kardynał opacznie zrozumiał naukowe definicje przypadku i konieczności.<br>
> Kard. Schönborn: – O słowa można się spierać w nieskończoność. Ale prowadząc debatę naukową nie jest możliwe ominięcie kwestii ukierunkowania procesów albo ciągu przyczynowo-skutkowego. Słowa znaczą, co znaczą. Moim zdaniem przypadek nie oznacza ukierunkowania.<br>
> I wyjaśnia: – Klasyczna filozofia przyrody, od Arystotelesa do św. Tomasza z Akwinu, postrzegała działanie przypadku jako część procesów naturalnych. Alternatywa nie polega na wyborze: albo wszystko jest czysto przypadkowe, albo wszystko jest zdeterminowane przez przyczynę, która z góry prowadzi do określonego celu. Alternatywa jest złożona: oczywiście – powtórzę – również wedle klasycznej filozofii przyrody istnieją przestrzenie, w których zadziałać może przypadek. To nie jest jednak sprzeczne z tym, że jest coś takiego jak celowość, orientacja i w końcu także plan. Myślę, że bez takiego uzupełniania się pojęć także nauki przyrodnicze byłyby bezradne. Cały fenomen ludzkiego życia jest miażdżącym argumentem, przemawiającym za porządkiem i spójnością. Przyjrzyjmy się naszemu ciału: w sekundzie zachodzą w nim miliardy procesów, zestrojonych ze sobą w niebywale finezyjny, perfekcyjny wręcz sposób. Kompleksowość tych procesów jest tak niebywała, że nie sposób wyjaśnić tego jedynie za pomocą przypadku. Dlatego stosujemy tu pojęcia jak synergia czy system. A kiedy mówimy o systemie, nie poruszamy się już w sferze czystego przypadku.<br>
> <i>Współpraca Wojciech Pięciak<i>
> <br> – Zadaniem Kościoła jest dziś bronić rozumu – wyjaśnia kard. Schönborn. – W zasadzie nie kwestionuję, że ewolucja miała miejsce. To naukowo otwarta i pod wieloma względami także prawdopodobna hipoteza. Ale pytanie brzmi: czy ewolucja jest procesem nieukierunkowanym? A może właśnie pozwala poznać coś takiego jak design, czyli celowość, inteligencja, rozum i porządek?
> <br> Chrabąszcze i teologia
> <br> Abp Józef Życiński, autor pracy „Bóg i ewolucja”, twierdzi, że „Kościół teorii ewolucji nie zwalczał”. Metropolita lubelski przypomina, że Darwin miał chrześcijański pogrzeb „w katedrze westminsterskiej, a do jednego z witraży wprowadzono nawet jego postać jako człowieka, który przyczynił się do wielkiego postępu nauki”. Jego rodzina chciała, żeby został księdzem, ale na studiach „odkrył, że chrabąszcze interesują go bardziej niż teologia, zmienił zainteresowania – co wyszło nauce na dobre”. Pierwsze spory chrześcijan z darwinizmem wynikały zresztą nie tyle z przesłanek naukowych, co z naiwnych obaw, że nauczanie o doborze naturalnym może okazać się szkodliwe dla humanizmu. Zarazem wielu teologów uznawało, że – jak pisze ks. Marek Słomka, autor książki „Ewolucjonizm chrześcijański o pochodzeniu człowieka” – „Bóg objawia Swą moc stwórczą w ewolucyjnych przemianach; nie ma mowy o konflikcie między Księgą Przyrody i Księgą Pisma, jeżeli tylko poprawnie rozumie się różnice języków, w jakich napisano obie Księgi”. W XX w. z ostrą krytyką teorii Darwina wystąpili amerykańscy fundamentaliści, głównie z kręgów protestanckich. Opierając się na dosłownym rozumieniu Biblii, krytykowali ewolucjonizm. Do dziś walczą o to, aby kreacjonizmu nauczać w szkołach na równi z teorią ewolucji. Zresztą również kard. Schönborn przyznał, że chciałby, aby ewolucjonizm prezentowano uczniom nie jako jedyną, ale jedną z wielu teorii. Dziś ponad połowa Amerykanów odrzuca teorię ewolucji.
> <br> W 1950 r. Pius XII ogłosił encyklikę „Humani generis”, gdzie ewolucjonizm uznał za poważną hipotezę. Choć wezwał, aby sądy sprzeczne z teorią ewolucji analizować równie wnikliwie, uznał zarazem, że nie dostrzega konfliktu między teologiczną i biologiczną wizją pochodzenia człowieka.
> <br> Przełomowym wydarzeniem w dialogu Kościoła z ewolucjonistami było przesłanie Jana Pawła II do Papieskiej Akademii Nauk z 22 października 1996 r. Padło w nim stwierdzenie, iż „nowe zdobycze nauki każą nam uznać, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą. Zwraca uwagę fakt, że teoria ta zyskiwała stopniowo coraz większe uznanie naukowców w związku z kolejnymi odkryciami dokonywanymi w różnych dziedzinach nauki. Zbieżność wyników niezależnych badań – bynajmniej nie zamierzona i nie prowokowana – sama w sobie stanowi znaczący argument na poparcie tej teorii”.
> <br> Stwierdzenie: „czymś więcej niż hipotezą” (we francuskojęzycznym oryginale: „plus qu’une hypothčse”) nie rozproszyło jednak wątpliwości. Niektórzy stwierdzili, że zacytowany fragment świadczy nie o tym, jak trudno podważyć wiarygodność ewolucjonizmu, ale np. że teoria ewolucji zawiera wątki pozaprzyrodnicze: logiczne, metodologiczne czy filozoficzne. By uciąć spekulacje, właśnie kard. Schönborn – jeszcze przed śmiercią Jana Pawła II – wystosował list do kard. Josepha Ratzingera z prośbą o jednoznaczną interpretację. Na razie Kongregacja Nauki Wiary milczy, a dokument sygnowany przez Jana Pawła II ocenił sam metropolita Wiednia.
> <br> Hipotezy i Papież
> <br> Na łamach „New York Times’a” z 7 lipca kard. Schönborn uznał neodarwinizm – nie precyzując jednak, co rozumie pod tym pojęciem – za nieprawdziwy, nienaukowy i niezgodny z nauczaniem Kościoła. Krytycznie odniósł się także do różnych interpretacji przesłania z 1996 r. Po pierwsze, Jan Paweł II – zastrzega arcybiskup – nie sprecyzował, jak rozumiał termin „ewolucja”. Po drugie, zwolennicy neodarwinizmu często przywołują wspomniany dokument jako wyraz „akceptacji – bądź przynajmniej przyzwolenia – ze strony Kościoła rzymskokatolickiego, gdy bronią swojej teorii jako w jakiś sposób możliwej do pogodzenia z wiarą chrześcijańską”. Tkwią jednak w błędzie. Po trzecie, papieskie przesłanie należy uznać za „raczej niejasne i nieistotne”.
> – Być może użyłem w tym miejscu zbyt luźnego określenia – tłumaczy „Tygodnikowi” kard. Schönborn. – Chodziło o kontekst, w jakim należy umiejscowić przesłanie Jana Pawła II. Papież nie pisał w nim o nauczaniu swoim czy Kościoła, ale o tym, co mówią przedstawiciele nauki. Dlatego uważam za istotne, aby jedno papieskie zdanie, wciąż cytowane, było postrzegane w powiązaniu z całą nauką Kościoła. Teoria ewolucji jest traktowana w społeczności naukowców jako „coś więcej niż hipoteza”. Ale to jeszcze nie znaczy, że Papież uważał ją za „coś więcej niż hipotezę”.<br>
> W artykule kard. Schönborn stara się skonfrontować przesłanie z 1996 r. z innymi wypowiedziami Jana Pawła II i dokumentami Kościoła. Przywołuje np. dwa papieskie wystąpienia z audiencji w 1985 i 1986 r. W jednym czytamy: „Jest jasne, że prawda wiary o stworzeniu radykalnie sprzeciwia się teoriom materialistycznej filozofii. Widzą one kosmos jako wynik ewolucji materii, która redukuje się do działania czystego przypadku i konieczności”.<br>
> Opublikowany w 1992 r. Katechizm Kościoła Katolickiego nie odnosił się do takich kwestii jak ewolucjonizm; jego celem był pozytywny wykład nauczania Kościoła, a nie wkraczanie na pogranicze wiary i nauki. Kard. Schönborn, od 1987 r. główny redaktor Katechizmu i sekretarz komisji ds. jego publikacji, powołuje się jednak w nowojorskim dzienniku na dwa katechizmowe cytaty: „Z pewnością rozum ludzki jest zdolny do znalezienia odpowiedzi na pytanie o początki świata. Istnienie Boga Stwórcy można bowiem poznać w sposób pewny z Jego dzieł, dzięki światłu rozumu ludzkiego”. Oraz: „Wierzymy, że Bóg stworzył świat według swojej mądrości. Świat nie powstał w wyniku jakiejś konieczności, ślepego przeznaczenia czy przypadku”.<br>
> Metropolita polemizuje z tymi, którzy widzą w Benedykcie XVI gorącego zwolennika ewolucjonizmu. Przypomina, że kierowana przez kard. Ratzingera Międzynarodowa Komisja Teologiczna ostrzegała w 2004 r., iż przesłanie Jana Pawła II nie może być odczytywane jako aprobata dla wszystkich teorii ewolucji, włączając teorie charakteryzujące się „proweniencją neodarwnistyczną” i wykluczające Boską Opatrzność z procesu rozwoju życia we wszechświecie. Kard. Schönborn przywołuje także fragment homilii z 25 kwietnia 2005 r. na inaugurację pontyfikatu: „Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. Każdy z nas jest owocem zamysłu Bożego. Każdy z nas jest chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny” – powiedział Benedykt XVI.<br>
> Kard. Schönborn przyznaje, że nie konsultował artykułu z Watykanem, jednak na dwa-trzy tygodnie przed konklawe rozmawiał o stanowisku Kościoła wobec ewolucjonizmu z kard. Ratzingerem (podobnie jak niedługo wcześniej z Janem Pawłem II): „Powiedziałem, że chciałbym precyzyjniejszego stanowiska” – dodał metropolita w rozmowie z amerykańskimi dziennikarzami. W odpowiedzi ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary miał go zachęcić do działania.<br>
> <strong>Porządek w nieporządku<strong>
> <br> Powtórzmy kluczowe zdanie: „Ewolucja w sensie wspólnego pochodzenia mogłaby być prawdziwa, ale ewolucja w sensie neodarwinizmu – nieukierunkowanego, niezaplanowanego procesu losowej zmienności i doboru naturalnego – nie jest prawdziwa”. Co kardynał miał na myśli?
> <br> – Wystąpiłem przeciw poglądowi, że wszystkie procesy ewolucyjne należy uznać za random process, czyli proces przypadkowy, losowy – wyjaśnia „Tygodnikowi”. – Podobnie jak wielu innych twierdzę, że w zjawiskach ewolucyjnych można odkryć rozum, porządek, design.
> <br> Artykuł kardynała entuzjastycznie przyjęli amerykańscy kreacjoniści. Reporterzy „NYT” dotarli do Discovery Institute w Seattle, od lat promującego ideę, że za ewolucją stoi jakiś odznaczający się inteligencją projekt. Okazało się, że wiceprezydent instytutu, Mark Ryland, namawiał kard. Schönborna do napisania artykułu. Ryland zastrzega jednak, że kardynał napisał tekst sam.
> <br> Amerykańskich katolików i konserwatywnych protestantów łączył dotychczas protest przeciw aborcji, eksperymentom na komórkach macierzystych i eutanazji, dzieliły natomiast kara śmierci i właśnie ewolucjonizm. Teraz – zapowiada „New York Times” – Kościół może zbliżyć się do kreacjonistów. Ten scenariusz nie musi się jednak ziścić: w grudniu zeszłego roku bp Francis DiLorenzo, odpowiedzialny w Episkopacie USA za kontakty z naukowcami, oświadczył, że „Kościół nie potrzebuje obawiać się nauczania o ewolucji, póki jest ono rozumiane jako naukowe wyjaśnianie fizycznych początków i rozwoju wszechświata”.
> Wśród naukowców artykuł kardynała wywołał przede wszystkim komentarze negatywne, wręcz oburzenie. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jeden z członków Papieskiej Akademii Nauk rozważał złożenie dymisji. „Krokiem w złym kierunku” nazwał artykuł Francis Collins, który kierował zespołem rozszyfrowującym genom. Francisco Ayala, biolog z Kalifornii i były dominikanin, mówi o „znieważeniu” Jana Pawła II i kreowaniu „konfliktów tam, gdzie ich nie ma”. Kenneth R. Miller, autor książki „Finding Darwin’s God” („W poszukiwaniu Boga Darwina”), uspokaja: „Jest ponad stu kardynałów, którzy często głoszą sprzeczne opinie”.<br>
> Życzliwsi krytycy twierdzą, że kardynał pomieszał dwa porządki: filozoficzny i naukowy. Gdyby napisał, że filozoficzne interpretacje wywodzące się z neodarwinizmu, a nie sam neodarwinizm, są sprzeczne z nauczaniem Kościoła – mało kto miałby pretensje. Dlatego zapytaliśmy kardynała, czy chce prowadzić debatę światopoglądową, a nie naukową?<br>
> – Obie debaty są konieczne – twierdzi kard. Schönborn. – Człowiek ma dwie ręce, oddycha dwoma płucami i ma dwoje oczu. Do czego zmierzam: debata naukowa, prowadzona metodami naukowymi, nie może ignorować design’u. Einstein powiedział, mam nadzieję, że zacytuję wiernie: „Zdumiewające jest nie to, że poznajemy rzeczy, lecz że rzeczy są poznawalne”. Gdyby rzeczywistość miałaby być wyłącznie kotłującym się chaosem, nie byłoby czego poznawać. Nauka zawsze zakłada istnienie jakiegoś design’u. Przykładowo: cóż innego czyni fizyk atomowy, gdy stara się poznać najmniejsze cząstki elementarne? Szuka jakiegoś wewnętrznego porządku funkcjonowania atomów. Kopernik, Galileusz, Newton – wszyscy mówili o Księdze Stworzenia. Naukowiec nie robi nic innego, jak tylko śledzi inteligencję, która przemawia do niego poprzez badaną rzeczywistość. Takie nastawienie do nauki jest niezależne od tego, czy się wierzy, czy nie.<br>
> Pojawiły się też głosy, że kardynał opacznie zrozumiał naukowe definicje przypadku i konieczności.<br>
> Kard. Schönborn: – O słowa można się spierać w nieskończoność. Ale prowadząc debatę naukową nie jest możliwe ominięcie kwestii ukierunkowania procesów albo ciągu przyczynowo-skutkowego. Słowa znaczą, co znaczą. Moim zdaniem przypadek nie oznacza ukierunkowania.<br>
> I wyjaśnia: – Klasyczna filozofia przyrody, od Arystotelesa do św. Tomasza z Akwinu, postrzegała działanie przypadku jako część procesów naturalnych. Alternatywa nie polega na wyborze: albo wszystko jest czysto przypadkowe, albo wszystko jest zdeterminowane przez przyczynę, która z góry prowadzi do określonego celu. Alternatywa jest złożona: oczywiście – powtórzę – również wedle klasycznej filozofii przyrody istnieją przestrzenie, w których zadziałać może przypadek. To nie jest jednak sprzeczne z tym, że jest coś takiego jak celowość, orientacja i w końcu także plan. Myślę, że bez takiego uzupełniania się pojęć także nauki przyrodnicze byłyby bezradne. Cały fenomen ludzkiego życia jest miażdżącym argumentem, przemawiającym za porządkiem i spójnością. Przyjrzyjmy się naszemu ciału: w sekundzie zachodzą w nim miliardy procesów, zestrojonych ze sobą w niebywale finezyjny, perfekcyjny wręcz sposób. Kompleksowość tych procesów jest tak niebywała, że nie sposób wyjaśnić tego jedynie za pomocą przypadku. Dlatego stosujemy tu pojęcia jak synergia czy system. A kiedy mówimy o systemie, nie poruszamy się już w sferze czystego przypadku.<br>
> <i>Współpraca Wojciech Pięciak<i>