Wiesław Jaszczyński, "Ewolucjonistyczny kreacjonizm" (2005)
Oryginał: www.racjonalista.pl/kk.php/s,4138
Ewolucjonistyczny kreacjonizm
>
<font>Wiesław Jaszczyński
>
"Ewolucjonizm jest najskuteczniejszym narzędziem do produkowania ateizmu, jaki kiedykolwiek wymyślono"<br>
William B. Provine, profesor biologii na Cornell University
>
Na temat kreacjonizmu i ewolucjonizmu i ich wzajemnego stosunku można przeczytać w "Racjonaliście" sporo artykułów. Czy można znaleźć jakiś kompromis między nauką i religią? Moim zdaniem chyba nie. Jest to mniej więcej to samo, co próby połączenia wody z ogniem. Kościół, przedstawiciel teorii kreacjonistycznej opartej na Biblii, próbuje szukać kompromisów z przedstawicielami ewolucjonizmu, ale wychodzą z tego śmieszne potworki. Najlepiej chyba ujął taki mariaż ewolucjonizmu i kreacjonizmu nasz świetny szczeciński rysownik p. Leszek Żebrowski. <p>
Obraz ten w dużym wymiarze wisiał u mnie na ścianie w Ministerstwie Zdrowia, wzbudzając ogromne zainteresowanie. Tłumaczyłem wtedy, że przedstawia on właśnie połączenie ewolucjonizmu i kreacjonizmu, od kiedy Watykan uznał teorię Darwina. Niektóre osoby nawet pozamawiały dla siebie takie wydanie Adama i Ewy.
Kiedyś Galileusz a obecnie Darwin spędzają sen z oczu ludziom Kościoła. Już wiele lat temu papież Pius XII w obliczu niepodważalnych dowodów naukowych wydał oświadczenie, że ewolucja gatunków nie jest sprzeczna z doktryną Kościoła. Jan Paweł II potwierdził ten pogląd w 1996 r. ogłaszając, że ewolucja to coś więcej niż tylko hipoteza.
Sprawa ta jednak dalej wzbudza ogromny niepokój w kołach kościelnych, bowiem dotyka i podważa bezpośrednio podstawy wiary. Widzimy to znakomicie na wydarzeniach w szkolnictwie Stanów Zjednoczonych, gdzie w szkołach podstawowych próbuje się zanegować ewolucjonizm, czyli teorię Darwina, a propagować jedynie pojęcia kreacjonistyczne na podstawach biblijnych. Ostatnio można zauważyć znowu bardzo charakterystyczną cechę Kościoła: jeżeli coś nie da się zwalczyć to należy to adoptować do własnych celów. Tak było z wieloma pogańskimi świętami, które trwały uporczywie mimo usilnego nawracania ludności na wiarę chrześcijańską a więc wpisano je w święta kościelne. Podobna sytuacja istnieje obecnie z teorią ewolucji. Nie da się jej całkowicie zanegować, a więc należy mechanizm ewolucyjny uznać za "dzieło boże".
Tak powstało i nabiera szerokiego rozgłosu szczególnie w Stanach Zjednoczonych określenie Intelligent Design (ID), to znaczy, że Bóg rządzi światem za pomocą praw natury (zob. w Racjonaliście artykuł "Epidemia kreacjonizmu w USA"). Wprowadzanie sił boskich do racjonalistycznej teorii ewolucji nie wydaje się mieć przyszłości w dłuższym przedziale czasu w miarę postępów nauki. W starożytnej Grecji wierzono, że grzmoty i błyskawice są objawami gniewu Zeusa. Obecnie wygłaszający taką tezę naraziłby się tylko na politowanie. Potem nastąpiła era Galileusza i Kopernika, którą Kościół gwałtownie zwalczał, aż dopiero w ponad 20 lat po lądowaniu Amerykanów na księżycu zdecydował się wycofać ze swoich twierdzeń.
Za rogiem czają się jednak następne problemy. W Newsweek'u z dnia 13 lutego br. ukazał się artykuł: "Ósmy dzień stworzenia - Weź błonę z kurzego jaja, napełnij ją ekstraktem z wnętrza bakterii, domieszaj geny, enzymy wirusów - oto przepis ludzi w 2005 roku, jak pójść w ślady Stwórcy" (kłania się tutaj Olga Lepieszyńska - któż pamięta taką postać z lat 50-tych? Ale historia lubi sobie z nas kpić!). Jak sobie Kościół poradzi z tym zagadnieniem?