Międzynarodowa niewiara w ewolucję
Zgodnie z międzynarodowym sondażem przeprowadzonym na zlecenie British Council większość społeczeństw takich krajów, jak: USA, Wielka Brytania, Chiny, Indie, Rosja, Meksyk i Argentyna popiera nauczanie innych teorii - obok teorii ewolucji - na lekcjach nauk przyrodniczych.
Rok darwinowski przyniósł wysyp sondaży badających akceptację teorii ewolucji wśród szerokich kręgów społeczeństw w zestawieniu z innymi ujęciami powstania i różnicowania się życia, jak kreacjonizm czy teoria inteligentnego projektu. O niektórych zaskakujących rezultatach pisałem już wcześniej (patrz tutaj, tutaj i tutaj). Międzynarodowy sondaż przeprowadzony na zlecenie British Council przynosi kolejne krzepiące wieści. [1] Okazuje się, że większość społeczeństw wielu badanych krajów życzy sobie, by na lekcjach nauk przyrodniczych obok teorii ewolucji nauczano także alternatywnych ujęć, jak kreacjonizm czy teoria inteligentnego projektu. Nie jest to może wielkim zaskoczeniem w przypadku krajów jak USA, gdzie tradycyjnie teoria ewolucji nie ma najlepszej opinii. Ale już w przypadku Wielkiej Brytanii, Chin czy Rosji musi to budzić uznanie. Przykładowo 42% ankietowanych Chińczyków życzy sobie, by na lekcjach nauk przyrodniczych obok teorii ewolucji nauczano także innych możliwych ujęć, natomiast dodatkowe 19% popiera nauczanie innych ujęć nie tylko obok, ale zamiast teorii ewolucji. Tylko 19% chce, by nauczana była tylko teoria ewolucji. Podobne proporcje istnieją w Indiach, Rosji, Meksyku czy Argentynie. Darwin nie byłby również dumny ze swoich rodaków: w jego ojczyźnie proporcjonalnie więcej ludzi popiera nauczanie kreacjonizmu w szkołach niż w Egipcie! 54% społeczeństwa chciałaby nauczania na lekcjach nauk przyrodniczych zarówno teorii ewolucji, jak i kreacjonizmu czy teorii inteligentnego projektu. Monopol teorii ewolucji w szkolnictwie popiera tylko 21% ankietowanych Brytyjczyków.
Jak lamentują brytyjskie media wyniki te to niewątpliwie zimny prysznic na rozpalone Rokiem Darwina głowy darwinistów. [2] Jak to dyplomatycznie ujęła Fern Elsdon-Baker, dyrektorka programu Darwin Now (teraz Darwin) z British Council: „Zasadniczo rezultaty te mogą odzwierciedlać potrzebę bardziej wyrafinowanego podejścia do nauczania i komunikowania, jak działa nauka jako proces”. [3] Inni darwiniści znacznie bardziej obcesowo wyrażali swoje oburzenie: „Jestem przerażony. To pokazuje ignorancję publiki” - stwierdził Lewis Wolpert, emerytowany professor biologii z University College London i wiceprzewodniczący British Humanist Association.
Były jednak i bardziej trzeźwe głosy: właściwa prezentacja kreacjonizmu i teorii inteligentnego projektu na lekcjach nauk przyrodniczych nie powinna być problemem: „Nauczyciele przedmiotów przyrodniczych mogą przedstawiać kreacjonizm jako teorię, którą popierają niektórzy ludzie, chociaż nie jest ona oparta na świadectwach” - stwierdziła Alison Ryan, doradca Association of Teachers and Lecturers Union.
Andy McIntosh, profesor od zagadnień termodynamiki z Leeds University wygłosił chyba najbardziej racjonalny komentarz: „Istnieje miejsce dla każdego naukowego podejścia, niekoniecznie bazującego na ewolucjonizmie. Musimy podążać tam, gdzie widą nas świadectwa i nie można po prostu zakładać, że świadectwa te będą zawsze wiodły do naturalistycznych lub materialistycznych wyjaśnień. Musimy pozostać otwarci na możliwość, że informacja może pochodzić od jakiejś wyższej inteligencji, choć nie musimy tego zakładać”.
Frustrację darwinistów można zrozumieć. Mając od dziesiątek lat pełen monopol w publicznym szkolnictwie, po dekadach ewolucjonistycznej indoktrynacji, przy prawie pełnej życzliwości mass mediów ich porażka w przekonaniu do swoich racji szerokich mas społeczeństwa jest szczególnie spektakularna. Tradycyjnym mydleniem oczu, jakie oni stosują, tłumacząc brak akceptacji teorii ewolucji wśród szerszej publiki jest mniej więcej takie: ignoranckie masy, zaślepione religijnymi doktrynami nie są w stanie, lub nie chcą, przyjąć darwinowskiego objawienia. A zróżnicowanego nauczania na temat pochodzenia życia życzą sobie co najwyżej protestanckie stany na południu Ameryki. Omawiane badania pokazują, jak naiwne jest to tłumaczenie. Jeśli równoległego nauczania ewolucjonizmu i kreacjonizmu na lekcjach nauk przyrodniczych chce wiekszość protestanckich Amerykanów, katolickich Meksykanów i Argentyńczyków, zlaicyzowanych Brytyjczyków zateizowanych Rosjan czy wciąż ateizowanych Chińczyków znaczy to, że wspomniane tłumaczenie jest tyleż warte, co i sama teoria ewolucji. Wyjaśnienie najprostsze i najbardziej prawdopodobne - że coś jest nie tak nie z szeroką publiką, ale z samą teorią ewolucji, a publika po prostu to dostrzega, najwyraźniej dla darwinistow pozostaje zbyt trudne.
Michał Ostrowski---------------------------------------------------
Przypisy:
1. Results of British Council Global Education Darwin Survey. British Council – Darwin Now, October 2009.
2. Darwin teaching 'divides opinion'. BBC News, 26 October 2009.
Majority of Britons say creationism SHOULD be taught in schools. Daily Mail, 26 October 2009.
3. Shepherd, J., Teach both evolution and creationism say 54% of Britons. Guardian, 25 October 2009.